Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Polityka i muzyka

Piosenka Jamali nie jest pierwszą, która rozgrzała polityczne emocje. Rosji może nie podobać się z kilku powodów

. . Albin Olsson / Wikipedia
Moskwa protestuje przeciwko zwycięstwu ukraińskiej artystki w konkursie piosenki Eurowizji, zarzucając, że wkroczyła w obszar polityki.

Konkurs Piosenki Eurowizji prawie zawsze ocierał się o politykę. Wprawdzie regulamin konkursu zabrania uprawiania polityki na scenie, ale regulamin sobie, a życie sobie. Trochę w myśl reguły, że jeśli ty nie interesujesz się polityką, to polityka zainteresuje się tobą.

Eurowizja jest zbyt wielkim forum, zbyt kuszącym, żeby polityka stroniła od jego sceny.

Polityka na Eurowizji

Już w 1978 r. Jordania przerwała transmisję, gdy na estradzie pojawili się izraelscy artyści, w 2007 r. izraelska piosenka była źle przyjęta przez Iran, bo odnosiła się wyraźnie do prezydenta tego kraju. A rok później hiszpański występ odnosił się do konfliktu między królem Hiszpanii Juanem Carlosem a prezydentem Wenezueli Chavezem.

Rosja protestowała, gdy po wojnie o Osetię Południową gruziński solista Stefane zaśpiewał piosenkę „We Don’t Wanna Put In”, wybraną przez gruzińskich telewidzów do reprezentowania ich kraju na konkursie w Moskwie. Piosenka była w stylu disco, dość zabawna, ale gra słów wyraźnie sugerowała, o kogo w rzeczywistości chodzi.

Gruzja zresztą zamierzała pierwotnie zbojkotować moskiewski konkurs w 2009 r. (w 2008 r. reprezentant Rosji Dima Biłan wygrał konkurs Eurowizji i rok później organizacja przypadła Moskwie). Prokremlowska Młoda Gwardia demonstrowała nawet w proteście przeciw piosence, obrażającej rzekomo ówczesnego premiera Władimira Putina, a nawet rosyjski naród.

Wiele innych konfliktów też można wyśledzić, przyglądając się historii tego konkursu.

Song o historii

Tak więc protest Rosji i żądanie od Eurowizji, żeby nie dopuszczać reprezentantki Ukrainy Jamali do konkursu w Sztokholmie, ponieważ utwór, jaki zamierza zaśpiewać, zatytułowany „1944”, może pogłębić konflikt rosyjsko-ukraiński i podważa porozumienia z Mińska, nie jest ani niczym nowym, ani niezwykłym.

Piosenka Jamali, a właściwie song, mówi o dramatycznej historii, jaka rozegrała się w 1944 r., kiedy krymscy Tatarzy, zamieszkujący Krym, zostali deportowani do Azji środkowej. Prababka Jamali wraz z piątką dzieci została wywieziona do Kirgistanu. Jej synowie dopiero po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę wrócili na Krym. Jamala urodziła się w Kirgistanie, na Krym wróciła razem z rodziną. Historii prababki poświęciła song.

Ale to nie tylko historia. Po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 r. Tatarzy znów muszą walczyć o swoje miejsce na ziemi. Są represjonowani, a ich legendarny przywódca Mustafa Dżemilew nie ma prawa wjazdu na rodzinną ziemię. Tatarzy wyjeżdżają z Krymu, bo nie chcą zaakceptować rosyjskiej aneksji. O tym też mówił song Jamali, gdy śpiewała: „Bo zabraliście mój świat”. Śpiewała o obcych, którzy nadchodzą, wchodzą do cudzego domu i zabijają.

W Moskwie nie mogło się to podobać, bo przypominało światu o aneksji Krymu, o której ten właśnie świat po trosze zapomina. Albo chce zapominać. Albo tym, którzy o historii stalinowskich deportacji nie wiedzieli nic, wrzucił do głowy ważne treści. Może zachęcił do otwarcia encyklopedii lub Wikipedii.

Dumna Tatarka

Jak zawsze bywa, skandal jest najlepszą reklamą. Może Jamala, która wygrała z reprezentantką Australii głosami telewidzów, nie zdobyłaby pierwszej lokaty, gdyby nie protest wiceszefa rosyjskiej komisji ds. informacji Wadima Diengina, który stał się głośny i zwrócił uwagę na wokalistkę.

Ma 33 lata, jest Tatarką, w rzeczywistości nazywa się Susana Dżamaladinowa, jest dumna ze swojego pochodzenia, uczyła się śpiewu operowego, wykonała hymn Ukrainy przed walką Władimira Kliczki z Aleksandrem Powietkinem. – Dzisiaj my, Tatarzy, zmagamy się o to, by mieć swoją ziemię, żeby szanowano nasze prawa – powiedziała Jamala w wywiadzie dla Polskiego Radia.

Jej piosenka stała się popularna jeszcze przed konkursem Eurowizji. Efekt był taki, że na Jamalę głosowali widzowie spektaklu. Trudno dziś osądzić, czy bardziej z powodu treści, czy ze względu na brawurowe wykonanie songu. O gustach się nie dyskutuje.

Trudno zakładać, że wszyscy głosujący na utwór „1944” robili to wyłącznie z powodów politycznych, dlatego, że są przeciwnikami Rosji. Wielu pewnie tak, ale czy wszyscy? Może song ich zachwycił, bo był inny niż błahe opowieści o miłości czy w ogóle o niczym, jak to się zdarza w konkursach?

W każdym razie mieli prawo tak głosować, a linia prawie się grzała do czerwoności i niemal nie było sposobu, żeby wysłać esemes. Nawet powstała spiskowa teoria, że to Rosja blokuje linię, żeby uniemożliwić zwycięstwo Ukrainie. W końcu nasz wykonawca, Michał Szpak, też z przedostatniego miejsca wysforował się do pierwszej dziesiątki dzięki głosom widzów, choć nie śpiewał o polityce.

Rosyjskie tupanie na nic się zda

Ale nawet jeśli tak było, że wszyscy głosujący na Jamalę mieli motyw polityczny, bo poruszyła ich historia Tatarów krymskich i sama Jamala, która tę historie wyśpiewała, to i tak miło było to obejrzeć. Miło, że ludzie potrafią być solidarni wobec krzywdy, że – choćby w taki sposób – chcą i potrafią wyrazić sprzeciw i pokazać, po której stronie stanęli. Takie głosowanie jest czasem mocniejsze i ważniejsze niż sankcje.

Rosyjskie tupanie na nic się zda, najpewniej tylko przyczyni się do większej jeszcze popularności Jamali. Już teraz była witana w Kijowie jak bohaterka, niebiesko-żółte flagi wróciły na ulice stolicy, Ukraina cieszy się ze zwycięstwa. I pewnie także z tego, że ich reprezentantka zwyciężyła wbrew Moskwie. I z tego, że konkurs za rok odbędzie się w Kijowie.

Podobny entuzjazm ogarnął Ukrainę, gdy w 49. konkursie Eurowizji w 2004 r. zwyciężyła Rusłana i piosenka „Wild Dance”. I gdy Wierka Serdiuczka zajęła drugie miejsce.

Sukces zawsze uskrzydla, a optymizm jest dziś bardzo Ukraińcom potrzebny.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną