Obywatelki Arabii Saudyjskiej są wściekłe na najnowsze wydatki swojego kraju. Państwowy fundusz inwestycyjny znad Zatoki Perskiej za 3,5 mld dol. zakupił właśnie udziały w firmie Uber, twórcy aplikacji, która kojarzy potencjalnych pasażerów z chętnymi kierowcami. To jeden z pierwszych kroków ogłoszonej w kwietniu reformy gospodarczej, która do 2030 r. ma uniezależnić królestwo od zysków z ropy naftowej. Przedstawiciel rządu saudyjskiego wejdzie do kierownictwa firmy i będzie miał wpływ na prowadzoną przez nią politykę, ale nie wszyscy mieszkańcy kraju uważają, że jest to powód do dumy.
W gorącej dyskusji internetowej kilka tysięcy obywatelek Arabii przypomniało, że aż 80 proc. klientów Ubera w tym państwie to właśnie kobiety – tak wysoki odsetek to oczywiście efekt zakazu prowadzenia przez nie samochodów. Przyłapanym za kierownicą grozi areszt, dlatego wiele Saudyjek jest często zmuszonych do korzystania z Ubera, mimo że przebywanie w jednym pomieszczeniu z obcym mężczyzną teoretycznie także jest niedozwolone. Władze przymykają jednak na to oko, a Saudyjki irytują się, że teraz tłamszeniu ich praw już nigdy nie będzie końca, bo państwo zacznie wreszcie z ich przejazdów czerpać korzyści finansowe.