Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

8 powodów, dlaczego Brytyjczycy chcą opuścić UE

malavoda / Flickr CC by 2.0
Nie żelazna logika zadecydowała, ale różne względy i drobne czynniki, których eksperci w swoich analizach nie uwzględnili.

Referendum 23 czerwca przesądzi o losach europejskiego projektu wspólnotowego, ale też – naturalnie – pojedynczych mieszkańców Wysp. W prowadzonych miesiącami kampaniach na rzecz pozostania w Unii Europejskiej lub jej opuszczenia przeważyły argumenty drugiej strony. I emocje.

Sondaże sprzed referendum dawały skromną przewagę przeciwnikom Brexitu. Sądzono, że trend do końca się utrzyma, ale Brytyjczycy zaskoczyli. Opinia publiczna na całym świecie próbuje teraz – po czasie – dociec, co się wydarzyło.

Swoje teorie dość przekonująco wykłada BBC, wskazując osiem powodów, dla których Wielka Brytania woli się z Unią rozwieźć niż porozumieć. Przytoczmy je:

1. Brytyjczycy nie dali wiary ostrzeżeniom ekonomistów

Lista instytucji, które wskazywały na negatywne skutki Brexitu dla gospodarki Wielkiej Brytanii, jest długa. Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Confederation of British Industry, OECD, IFS – eksperci jednomyślnie podkreślali, że gospodarka na Wyspach zwolni, wzrośnie bezrobocie, funt straci na wartości, a brytyjskie firmy stracą wsparcie zagranicy.

Skarb Państwa zapowiadał wzrost podatków i cięcia w edukacji, służbie zdrowia i obronie. Centralny bank Anglii groził zaś recesją. Prezydent Barack Obama stwierdził z kolei, że USA z Wielką Brytanią nie będą się liczyć tak, jak liczyły się do tej pory. Do dyskusji toczonych między Stanami a Europą Londyn będzie zapraszany w ostatniej kolejności.

Wyspiarze nie przejęli się przesadnie tą perspektywą. „Brytyjczycy byli zewsząd bombardowani ostrzeżeniami – zauważa BBC. – Najwyraźniej nie dali im wiary albo uznali, że to cena, którą warto zapłacić”.

.Tumblr.

Ton podobnych ostrzeżeń zwolennicy Brexitu nazywali propagandą strachu – uprawianą przez elity, które obawiają się utraty wpływów i przywilejów, i dla których nie liczy się nic poza partykularnym interesem. Przy czym nie chodzi o zwykłą niechęć do establishmentu – podkreślają redaktorzy BBC – ale o poczucie, że przeciętny Brytyjczyk na członkostwie w Unii Europejskiej zupełnie nie skorzystał. W przeciwieństwie do elit i osób lepiej sytuowanych. Mieszkańcy Wysp, głosując przeciw UE, upomnieli się o swoje prawa. Tak przynajmniej sądzą.

2. Pieniądze wydawane w UE wrócą do Wielkiej Brytanii

Na wyobraźnię Brytyjczyków podziałał zwłaszcza argument dotyczący służby zdrowia. Jeśli Wielka Brytania opuści UE – przekonywali zwolennicy Brexitu – na służbę zdrowia będzie się przeznaczać dodatkowych 350 mln (!) funtów tygodniowo. Zwolennicy wystąpienia z UE podnosili ten argument często, bo okazał się skuteczny, niezależnie od tego, w jaki sposób tak zawrotną kwotę udało im się oszacować.

Brytyjskie ministerstwo skarbu usiłowało, rzecz jasna, te doniesienia dementować, przekonywać, że wydatki na służbę zdrowia nie tak się oblicza i nie tak – w kontekście finansów kraju chociażby – przebiega proces wychodzenia z UE. Bezskutecznie. Brytyjczycy uwierzyli, że po rozstaniu z Unią Europejską duże środki, wydawane dotychczas w Brukseli, wrócą do budżetu. I do ich portfeli.

3. Głównym wątkiem dyskusji uczyniono kryzys imigracyjny

O kryzysie od miesięcy głośno w całej Europie – emocje należało tylko podgrzewać, co czynił bez chybienia Nigel Farage, przewodniczący UKIP i twarz Brexitu. Polityk za każdym razem podkreślał, że chodzi o brytyjską tożsamość, odmienność kulturową Wysp, zagrożoną przez siły, które tu napływają. Brytyjczykom swoje się należy – mówił.

Argument podziałał zwłaszcza na tych, którzy zarabiają mniej i żyją w przeświadczeniu, że imigranci, których stale przybywa, zabierają tylko pensje i miejsca pracy.

Znów nie pomogły wyjaśnienia, że Wielka Brytania nie jest w stanie kontrolować, ile osób i w jakim celu przekracza jej granice. Co ciekawe, zwolennicy Brexitu nie wypowiadali się w tej kwestii jednoznacznie, dosadny język Farage’a krytykował m.in. Michael Gove. Sprzeczne sygnały paradoksalnie wystarczyły, żeby zasiać zamęt. A Brytyjczycy koniec końców uwierzyli, że wystąpienie z UE pozwoli kwestię imigracji raz na zawsze uporządkować, zamknąć jej granice, a obcokrajowców odesłać tam, skąd przybyli.

4. David Cameron zupełnie stracił zaufanie

Premier Wielkiej Brytanii regularnie tracił w sondażach. Sporo też ryzykował, stając na czele kampanii przeciwników Brexitu – stawiając na szali swoją wiarygodność i reputację. Wiedział, że jeśli jego frakcja w referendum przegra, porażkę poniesie i on – i będzie się musiał podać do dymisji.

David CameronFacundo Arrizabalaga/Pool/Reuters/ForumDavid Cameron

Kompromis, jaki David Cameron miesiącami wypracowywał z Unią Europejską, nie zadowolił nawet członków jego własnej partii. Sądzono, że z negocjacji w Brukseli wrócił na tarczy, że się ugiął, dał przekonać, łatwo kupić. Uznany za polityka nieskutecznego, stracił w oczach i partyjnych kolegów, i koalicjantów, i wyborców, którzy w poprzednich referendach opowiadali się za pozostaniem w UE.

Tym razem się nie udało – Cameron już zapowiedział, że pozostanie premierem do października, później zaś odbędą się przyspieszone wybory. Polityk, wciąż kluczący i niezdecydowany, nie zapisze się chwalebnie na kartach brytyjskiej historii.

5. Laburzyści odcięli się od wyborców

Laburzyści nie odegrali w dyskusji takiej roli, jakiej Cameron i przeciwnicy Brexitu mogliby od nich oczekiwać. Głosy laburzystów mogły w tej sprawie przesądzić, wzmocnić front sprzymierzeńców UE. Ale tak się nie stało. W kampanii byli niezauważalni, nie wyczuli społecznych nastrojów, nie mieli kontaktu z wyborcami.

Liderzy laburzystów prowadzili swoją kampanię nieskutecznie i bez przekonania. Wskazywali od czasu do czasu na pożytki z członkostwa w UE. Wysyłali jednak sprzeczne komunikaty, głosząc tezy kojarzone ze zwolennikami Brexitu. Głośna była wypowiedź Toma Watsona, który podkreślał, że kwestię imigracji UE powinna raz jeszcze omówić i przemyśleć. Parlamentarzysta, chcąc dotrzeć do zaniepokojonych rozmiarem imigracji rodaków, paradoksalnie przysłużył się tylko brexitowcom.

Alan Johnson, członek Partii Pracy i były szef resortu spraw wewnętrznych, podkreślał z kolei, że Europa musi być bardziej socjalna. Zdaniem publicystów BBC tak miękki komunikat zupełnie do Brytyjczyków nie trafił. Zwłaszcza w zderzeniu z bezwzględną retoryką zwolenników Brexitu – częściej więc cytowaną i dającą się łatwiej zapamiętać. Brytyjczycy głosowali emocjonalnie i o tym część polityków widać zapomniała.

6. Podzieleni rządzący

Wsparcie Cameronowi by się przydało, tymczasem członkowie jego gabinetu uderzali w UE z całą mocą i stanowczością. Podobnie jak politycy z jego własnej partii. Największe role odegrali minister sprawiedliwości Michael Gove i burmistrz Londynu Boris Johnson. Obaj należą do Partii Konserwatywnej i bez wątpienia doprowadzili do rozłamu. Johnson prowadził kampanię na ulicach, Gove do rozejścia się z UE wzywał w telewizji.

Boris JohnsonSteve Maisey/EAST NEWSBoris Johnson

Przysłużył im się, rzecz jasna, Nigel Farage, oponent polityczny, którego poglądy na UE są dosyć zbliżone (choć wyrażane, oczywiście, dużo brutalniej). Farage prowokował i podsycał podziały trawiące partię rządzącą. I Farage, i Johnson, i Gove zachęcali – głośno i dosadnie – do głosowania w referendum.

7. Starsi mieszkańcy Wysp także wsparli Brexit

Zdaniem redaktorów BBC nie doceniono grupy społecznej, która poszła do urn i głosowała za Brexitem – czyli osób starszych, zwłaszcza z południowych rejonów kraju.

Starsi w ogóle są w Wielkiej Brytanii bardzo politycznie aktywni. Aż 78 proc. wyborców powyżej 65. roku życia zagłosowało w ostatnich wyborach parlamentarnych – i tylko 43 proc. osób w wieku 18–24 lata.

Z badań opinii publicznej wynika, że ludzie starsi opowiadali się na ogół za Brexitem. Trzech na pięciu Brytyjczyków powyżej 65. roku życia oczekiwało, że Wielka Brytania rozejdzie się z UE. Zresztą i młodzi coraz bardziej się radykalizują.

8. Europa to zawsze jakiś obcy byt

Mieszkańcy Wysp czują się bardziej Brytyjczykami niż Europejczykami. W Polsce jest zresztą podobnie – na pierwszym miejscu stawia się patriotyzm lokalny, troska o sprawy kontynentu schodzi zwykle na dalszy plan.

Zresztą relacja Wielkiej Brytanii z Unią Europejską nigdy nie była szczególnie stabilna – podkreślają redaktorzy BBC. Do Unii kraj przyłączył się głównie z powodów ekonomicznych. Frakcja sceptyków nadal trzymała się jednak mocno, a i osobom, które w latach 70. opowiadały się za członkostwem UE, zdarzało się po latach zmieniać zdanie.

Wnioski z tego takie – tłumaczy BBC – że Brytyjczycy opowiedzieli się nie tyle przeciw Unii, ile za własnym narodem. Za tym, co – w ich opinii – przysłuży się Brytanii politycznie i ekonomiczne. Zatem Brexit.

.EAST NEWS.
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną