Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Nieudana próba zamachu wzmocni Erdoğana, ale osłabi szanse Turcji na wejście do UE

PantherMedia
Trwające od wielu lat wchodzenie Turcji do Unii to obustronna iluzja, gra pozorów, w której przegra ten, kto pierwszy powie dość.

Były dowódca tureckich sił powietrznych, generał Akin Ozturk, przyznał się prokuraturze do zaplanowania zamachu stanu – przekazała państwowa agencja prasowa. Trwa przesłuchanie wojskowego. Tymczasem prywatne telewizje Haberturk NTV zaprzeczają tym doniesieniom i twierdzą, że wojskowy próbował powstrzymać pucz.

Erdoğan, który dzisiaj czuje się wyjątkowo silny, głośno rozważa wprowadzenie kary śmierci, zamyka oficerów i pozbywa się nieprzychylnych sędziów. Jeśli do tego dodać ściganie dziennikarzy, zamykanie gazet i zaostrzanie ustawy antyterrorystycznej, to Unia ma z Turcją coraz większy kłopot. 

Jednocześnie nie może sobie pozwolić na utratę Turcji, bo jest ona dziś podwójnie istotna dla Europy. Jako kraj frontowy na wojnie z tzw. Państwem Islamskim i jako bufor powstrzymujący tysiące imigrantów z Bliskiego Wschodu. Żeby opanować kryzys imigracyjny i zapobiec wybuchowi wielkiej europejskiej kłótni, Unia podpisała z Turcją na początku roku porozumienie w sprawie imigrantów. Za cenę zatrzymania fali uchodźców zobowiązała się wspomóc Turcję finansowo, znieść dla Turków wizy i ponownie usiąść do zawieszonych jakiś czas temu rozmów akcesyjnych.

Choć z niedawnych badań wynika, że większość Europejczyków nie tylko obawia się, ale i nie wierzy w perspektywę członkostwa Turcji w UE albo wierzy w to w niewielkim stopniu, to Unia negocjacji z Turcją nie zerwie. Podejmuje z nią grę, mimo że dobrze wie o wszystkich grzechach przeciwnika. Po nieudanej próbie zamachu stanu oświadcza – chociaż nie do końca jej to w smak – że w pełni popiera demokratycznie wybrany rząd.

A w sprawie akcesji wciąż prowadzi negocjacje, otwiera kolejne rozdziały i podtrzymuje zaproszenie do Wspólnoty, mimo że dziś praktycznie każdy rząd Unii byłby zadowolony, gdyby Turcja z własnej woli przerwała rozmowy akcesyjne.

Iluzja jest też podtrzymywana po stronie tureckiej. Erdoğan powrót do rozmów akcesyjnych uczynił przecież głównym warunkiem podpisania tegorocznego turecko-unijnego porozumienia ws. imigrantów. Z wewnątrzpolitycznych względów zawieszenia starań o wejście do Unii nigdy oficjalnie nie ogłosi. Wszyscy wiedzą, że jeśli Turcja znalazłaby się we Wspólnocie, to dość szybko stałaby się wielkim beneficjentem nie tylko polityki regionalnej, ale i rolnej. Dlatego nawet jeśli prezydent od czasu do czasu straszy zerwaniem wspomnianego porozumienia ws. imigrantów, stwierdza bez ogródek, że „Turcja w dużo mniejszym stopniu potrzebuje UE niż UE Turcji”, albo zapowiada – jak ostatnio – referendum na temat członkostwa Turcji w Unii, to ostatecznie nie chciałby przejść do historii jako ten, który od UE się odciął.

Obie strony prowadzą więc ze sobą tę grę pozorów. Oficjalne negocjacje ws. członkostwa Turcja rozpoczęła w 2005 r., a pierwszy wniosek akcesyjny rząd turecki złożył jeszcze w latach 80. Negocjacje akcesyjne co jakiś czas cichną, a potem znowu są wznawiane. Od lat oficjalnie Turcja stara się spełnić wymagania Unii, a Unia chce przyjąć Turcję do Wspólnoty. Przegra ten, kto pierwszy głośno powie, że ten proces nie ma sensu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną