Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Bruksela traci cierpliwość

Komisja Europejska przedstawiła rekomendacje dla Polski w sprawie TK. Mamy trzy miesiące na ich wdrożenie

European Parliament / Flickr CC by 2.0
Rekomendacje dla naszego kraju to pięć zaleceń, które mają doprowadzić do zakończenia kryzysu konstytucyjnego.

Według Komisji potrzebne byłoby wykonanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego z grudnia 2015 r., uznających m.in. legalność trzech sędziów wybranych jeszcze przez poprzedni Sejm, opublikowanie marcowego wyroku Trybunału, który stwierdzał niekonstytucyjność grudniowej nowelizacji ustawy o Trybunale, przeprowadzenie reformy Trybunału, rozpatrzenie przez Trybunał zgodności ustawy z 22 lipca z konstytucją i zaniechanie publicznego podważania legitymacji i działania Trybunału.

Aż tyle i tylko tyle, żeby Komisja kryzys uznała za zakończony. Na wdrożenie rekomendacji daje nam trzy miesiące. Jeśli rząd będzie się ociągał, zlekceważy je, nie podejmie dialogu albo będzie markował działania, jak robił to do tej pory, to Komisja może się zdecydować na kolejny etap procedury ochrony praworządności, który oznacza formalny wniosek do Rady Unii o rozpoczęcie procedury przewidzianej w art. 7. Traktatu o Unii. Byłaby to dla Polski kara, która odbierałaby nam prawa i ograniczała czasowo możliwość zabierania głosu w Radzie Unii. Czyli wielki blamaż.

Ale do kary droga daleka. Równie dobrze wcale może do niej nie dojść, ponieważ potrzebna byłaby jednomyślność wszystkich krajów Unii, a przecież Węgrzy już dawno powiedzieli, że staną za nami murem i będą wetować. Ale jak przekonuje Rafał Trzaskowski, były minister ds. europejskich, już sama próba uruchamiania artykułu 7. byłaby precedensem, ponieważ do tej pory nikt nie próbował tego robić. – Gdyby więc doprowadzono do tego, że Komisja składa formalny wniosek i państwa członkowskie dyskutują w Radzie na ten temat, to sprawa byłaby wyjątkowo dla Polski szkodliwa – uważa Trzaskowski.

I to nie tylko wizerunkowo. Choć to ma też olbrzymie znaczenie. Trzaskowski podpowiada, że swoimi działaniami rząd doprowadzi do wielkiego paraliżu i za chwilę nie będziemy mieli w Brukseli możliwości załatwienia jakichkolwiek spraw. Już teraz Polska jest na cenzurowanym, w Brukseli coraz więcej ludzi ma wątpliwości, czy nasz rząd poważnie traktuje instytucje unijne. Unijna cierpliwość jest na wyczerpaniu. Tymczasem rząd wciąż atakuje i obraża. Jakby nie pamiętał, że za chwilę będziemy chcieli w Komisji Europejskiej załatwić mnóstwo rzeczy, choćby to, żeby w przyszłym budżecie nie odebrano nam funduszy.

Pani premier Beata Szydło doradza nawet publicznie, żeby Komisja zamiast praworządnością w Polsce zajęła się walką z terroryzmem. Nie rozumiem tego podgrzewania atmosfery – mówi minister Trzaskowski. I dodaje, że politycy PiS zapewne nie mówią do Komisji Europejskiej, tylko do Jarosława Kaczyńskiego, i próbują legitymizować się jako twardziele, ale publiczne połajanki skierowane w stronę Komisji są wyjątkowo niemądre i szkodliwe dla kraju.

Bo chociaż, jak przekonują przedstawiciele rządu, Komisja rzeczywiście może ostatecznie nie wytoczyć przeciwko nam broni atomowej, jaką jest uruchomienie art. 7, to może skutecznie uprzykrzyć nam życie w Unii, i np. zaskarżyć Polskę za złamanie konkretnych przepisów unijnych, tak jak zrobiła to z Węgrami.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną