Paniom w burkini dziękujemy
W Cannes wprowadzono zakaz kąpania się w burkini. To absurd i przejaw islamofobii
Burkini. Żartobliwie urobiona od słowa bikini nazwa kostiumu kąpielowego dla muzułmanek. Przykrywa całe ciało kobiety prócz twarzy. Francuskie prawo zakazuje zakrywania twarzy, ale nie ciała. Mimo to burmistrz Cannes zarządził, że w miejskim parku wodnym burkini są niedozwolone. Nie wolno się kąpać w stroju urągającym moralności publicznej lub zasadzie świeckości państwa. Żydowska kipa i chrześcijański krzyżyk nie są na plaży w Cannes zakazane.
Pomysł mera Lisnarda zelektryzował Francję. Ale raczej negatywnie. Media dopatrzyły się w nim motywu politycznego. Mer uznał, że zakazem burkini zapunktuje u wyborców. Więc jego pomysł to nie tyle islamofobia, ile kampania wyborcza.
Pytanie, skąd ta pewność, że ten pomysł zadziała? Na razie burmistrzowi nie pomaga. Francuskie Stowarzyszenie do Walki z Islamofobią nazwało zakaz nielegalnym, dyskryminującym i sprzecznym z konstytucją. Rozważa skargę sądową. Jednak od końca lipca, kiedy zakaz ogłoszono, nie zrobiono z niego użytku. Żadna kobieta w burkini nie została z kąpieliska wyproszona. Obrońcy praw człowieka zapowiadają, że do tego nie odpuszczą. To przecież absurd nakazywać ludziom, w jakich strojach mają się kąpać.
Mer idzie w zaparte: burkini to symbol islamskiego ekstremizmu, niedopuszczalny w miejscu publicznym. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że monsieur Lisnard po prostu się wygłupił. Nie byłoby może o czym pisać, gdyby nie to, że sprawa burkini mówi znacznie więcej o kondycji emocjonalnej Francuzów niż o islamskim ekstremizmie.
Francja żyje w niepewności i strachu, i to jest zrozumiałe po atakach prawdziwych ekstremistów, jakie się ostatnio tam zdarzyły. Ale nie powinna na tym tle osuwać się w śmieszność. Nie przystoi.