Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Ukraińscy deputowani wykazali się mądrością i większym dystansem niż polscy posłowie w sprawie Wołynia

Martin Schulz / Flickr CC by 2.0
Rada Najwyższa Ukrainy odpowiada na głos z Warszawy. Krytycznie, ale mosty nie zostały spalone.

Jednak bardziej niż stanowisko ukraińskiego parlamentu, potępiające uchwałę polskiego Senatu i Sejmu w sprawie zbrodni wołyńskiej, zaskakuje postawa Borysa Tarasiuka, byłego ministra sprawa zagranicznych. Polityk, w proteście wobec słów, jakich użyli polscy parlamentarzyści w rocznicę zbrodni, zrezygnował z przewodniczenia ukraińsko-polskiej grupie parlamentarnej.

Tarasiuk to wytrawny polityk, jeden z liderów opozycji w czasach prezydentury Leonida Kuczmy i Wiktora Janukowycza, zaprzyjaźniony z Polską. Jego głosu zawsze w Warszawie głosu słuchano z uwagą. Wielokrotnie doświadczył sympatii i wsparcia politycznego, nieodzownego w trudnych czasach. Jako polityk i jako człowiek wie dobrze, że Ukraina może liczyć na Polskę i że w ważnych momentach ćwierćwiecza niepodległości Polska i Polacy nie zawodzili Ukraińców.

Czy Tarasiuk, dziś polityk partii Batkiwszczyna, chciał przy okazji ugrać kawałek własnej, politycznej gry? Na to wygląda. I to jest trochę zasmucające, bo właśnie teraz jego obecność jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.

Krytyczne stanowisko wyrażone przez ukraińską Radę Najwyższą nie dziwi: było oczywistością, że Rada zabierze głos. Nie zdążyła przed wakacjami, więc odpowiedź nadeszła teraz. Był czas na refleksję, co z pewnością wpłynęło pozytywnie na formę wypowiedzi polityków. Emocje zelżały, wróciła realna polityka. Jak podkreśla wiceszefowa Rady Najwyższej Oksana Syroid przyjęty przez deputowanych tekst był uzgodniony ze wszystkimi frakcjami. Nie ma w nim agresji, choć użyto słów, jakie w Polsce nie musza się podobać. I przypomniano, że interpretacja historii nie musi być taka sama.

Polska uchwała, podjęta w lipcu tego roku na 73. rocznicę rzezi, mówiąca o ludobójstwie na Wołyniu i ustanowienie przez parlament Dnia Pamięci Ludobójstwa, dokonanego przez nacjonalistów OUN UPA na obywatelach II RP, poruszyła Ukraińców tym silniej, że odczytali ją jako sprzyjanie interesom Moskwy. Ta przecież chętnie widzi skłócone oba narody, polski i ukraiński. Bo w interesie Kremla jest dzielenie, a nie łączenie. Tak było zawsze i tak jest nadal. Zwłaszcza teraz, gdy na wschodzie Ukrainy trwa konflikt i Rosja jest jego uczestnikiem i niewątpliwie kreatorką. I dlatego Ukraińcy poczuli się dotknięci, nawet zdradzeni. Tym bardziej, że uchwała polskiego parlamentu niczego w historii zmienić już nie może. Nie może też niczego napisać na nowo. Zwłaszcza, że to nie pierwszy głos o Wołyniu, jaki popłynął z Wiejskiej.

Ukraińskie stanowisko mogło być antypolskie, bo projekty, zgłoszone przez deputowanych do marszałka Parubija były pełne goryczy, historycznej nieprawdy, a nawet chęci odwetu. Miało być także o polskim ludobójstwie dokonanym na Ukraińcach. Wyliczano wszystkie polskie niegodziwości, a było ich w historii sporo.

Na szczęście tak się nie stało, mosty nie zostały spalone, więzi kompletnie zerwane. Ukraińcy, choć mówią ostro o upolitycznieniu historii i tragedii wołyńskiej przez polski Sejm i Senat, to nie przestają apelować o pojednanie między obu narodami „na zasadzie wzajemnego, chrześcijańskiego wybaczenia”. Ani o rzetelne zbadanie wydarzeń, jakie rozegrały się na Wołyniu w 1943 r. i szerzej, w czasie II wojny światowej.

Przypomnieli również to, co nas w historii łączyło i dzieliło, wrogość, ale też przyjaźń. Przytoczyli deklaracje i słowa prezydentów obu krajów, niepodległych i suwerennych, zmierzające do pojednania, mimo trudnej historii. Prezydenci zawsze byli o krok do przodu, mówiąc o potrzebie partnerstwa i przyjaznych relacji. W trosce o dobrosąsiedzkie stosunki, o przyszły los Europy.

Początkowo mówiono, że to tylko pojednanie elit. Ale przecież historia ostatnich 25 lat dowiodła, że umiemy wspólnie żyć, pracować, a nawet walczyć. Polsko-Ukraiński Batalion Sił Pokojowych to był przecież wspólny sukces, potwierdzony w ogniu walki. Polska zawsze wspierała europejskie ambicje Ukrainy, a nawet je podsycała i zachęcała Kijów, by nie zostawał w tyle, w strefie rosyjskich wpływów. Bo nie tam jest miejsce Ukrainy.

Pojednanie nie ograniczyło się do elit wyłącznie. I niech tak zostanie. Antyukraińskiej histerii w Polsce nie ma, wystarczy wyjść na ulice miasteczek i miast. Wszędzie można usłyszeć język ukraiński, a młodzi Ukraińcy coraz chętniej studiują w Polsce. Jeśli ktoś próbuje te relacje zaburzyć, to niepoprawni szaleńcy, a takich zawsze można znaleźć, nie tylko w Polsce, również na Ukrainie. Co nie zmienia faktu, że trzeba znać historię, a zmarłym należy się godne upamiętnienie. To nasz wspólny obowiązek.

Warto mieć nadzieję, że demony historii już zakopano głęboko, przebijając osinowym kołkiem, żeby nie wylazły nigdy.

Teraz ukraińscy deputowani wykazali się mądrością i większym dystansem niż polscy posłowie. Nie obrażają Polski, choć sięgnęli po mocne frazy. Żeby nie skłócać, nie radykalizować, nie konfliktować społeczeństw, bo w dzisiejszym świecie skłóceni przegrywają.

„Rada Najwyższa Ukrainy oświadcza, że jedyną drogą do pojednania między ukraińskim i polskim narodem jest wspólne poznawanie faktów i uwarunkowań historycznych, ustalenie personalnej odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne oraz chrześcijańskie przebaczenie” – napisali w swojej uchwale Ukraińcy.

Może uda się nie nakręcać bardziej spirali, bo to jest przeciwko Polsce i Ukrainie. Historii nie zmienimy, ona nie zawsze była budująca i piękna. Ale dziś trzeba myśleć do przodu. Żeby nie powtórzyć dawnych błędów. Bo historia czegoś nas nauczył chyba…

Może inicjatywa prezydentów Polski i Ukrainy wspólnego upamiętnienia tragicznej dla obu narodów daty 17 września – kolejnej rocznicy agresji sowieckiej na Zachodnią Ukrainę i Polskę – otworzy nowy rozdział naszych stosunków. Wypada mieć nadzieję, że po obu stronach granicy nie zabraknie dobrej woli. Ani ludzi, którzy chcą polsko-ukraińskiej przyjaźni, naprawdę.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną