Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Święty interes

Jak ISIS wymienia bezcenne antyki z Bliskiego Wschodu na broń

Zniszczyć i zarobić: bojownicy Państwa Islamskiego nagrywali filmy pokazujące, jak niszczą zabytki w muzeum w irackim w Mosulu. Zniszczyć i zarobić: bojownicy Państwa Islamskiego nagrywali filmy pokazujące, jak niszczą zabytki w muzeum w irackim w Mosulu. Polaris / EAST NEWS
Do Europy trafiają zrabowane przez dżihadystów antyki, a w drugą stronę płyną kałachy. Wymianę organizuje włoska mafia wraz z rosyjskimi i chińskimi gangsterami. A w roli spiritus movens występują rosyjskie służby.
Obcięte posągom głowy są sprzedawane na czarnym rynku.Valery Sharifulin/TASS/Getty Images Obcięte posągom głowy są sprzedawane na czarnym rynku.

Artykuł w wersji audio

Wszystko to brzmi jak wytwór wyobraźni wielbiciela sensacji albo karkołomny scenariusz zbyt ambitnego thrillera, w którym widz gubi się już na początku z powodu nadmiaru protagonistów i nie nadąża za pędzącą akcją.

Bojownicy tzw. Państwa Islamskiego (PI) wymieniają skradzione na Bliskim Wschodzie zabytki antyku, nierzadko ogromnej wartości, na broń, głównie kałachy i radzieckie granatniki przeciwpancerne. Wymianę organizują na swoim terenie klany kalabryjskiej ’ndranghety, camorry w Kampanii i cosa nostry na Sycylii. Broń pochodzącą z Ukrainy i Mołdawii dostarcza włoskim gangsterom mafia rosyjska, a chińscy gangsterzy dzięki chińskiej flocie handlowej zajmują się transportem. Głównym punktem przemytu jest spenetrowany przez ’ndranghetę port Gioia Tauro (największy port Morza Śródziemnego). A wszystko mają koordynować wywodzące się z KGB rosyjskie służby.

Te sensacyjne informacje pochodzą z bardzo wiarygodnego źródła, od dziennikarza „La Stampa” Domenico Quirico. Dziś w Italii uchodzi on za najwybitniejszego dziennikarskiego eksperta od spraw Bliskiego Wschodu i islamskiego fanatyzmu. To on opisywał Włochom z Algierii, Egiptu i Libii arabską wiosnę, a potem wojnę w Syrii. W kwietniu 2013 r. został porwany w Syrii i przez 5 miesięcy był w rękach różnych odsprzedających go sobie ugrupowań. Dzięki dobrej znajomości arabskiego udało mu się, na ile było to możliwe, wejść ze swymi porywaczami w komitywę. W końcu włoskie służby zdołały dziennikarza wykupić, podobno za 4 mln euro. W 2015 r. napisał fascynująca książkę „Wielki Kalifat”.

Wojna podbija ceny

Quirico zajął się siecią nielegalnego handlu zabytkami antyku z Bliskiego Wschodu, które cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem kolekcjonerów na całym świecie – od Rosji, przez Stany Zjednoczone, Emiraty Arabskie, po Chiny i Japonię. Po pewnym czasie, ucharakteryzowany, udając zamożnego miłośnika antyku z Turynu, wszedł w kontakt z handlarzami, którzy wyznaczyli mu spotkanie w eleganckim, czterogwiazdkowym hotelu Lloyd w Vietri sul Mare koło Salerno. Ze swoich źródeł wiedział, że chodzi o członków klanu ’ndranghety w Lamezii.

Gangsterzy w konwoju własnych samochodów przewieźli go do odludnej masarni na spotkanie z pośrednikiem. I tam, pośród unoszącego się w powietrzu słodkiego zapachu krwi, zwisających z haków półtuszy i kiełbas, elegancki młody człowiek z silnym kalabryjskim akcentem wyłożył swój towar na metalowy rzeźnicki stół. Najpierw marmurową głowę brodatego, kędzierzawego rzymskiego imperatora. Jak tłumaczył, dzieło powstało w II w. n.e. i pochodzi z libijskiego Neapolis, za czasów rzymskich – Leptis Magna. Z szyi imperatora wystawał trzpień z brązu, co oznacza, że islamiści w Libii potraktowali rzeźbę jak jedną z wielu swoich ludzkich ofiar – obcięli jej głowę. Pośrednik chciał 60 tys. euro. Potem przyszła kolej na pochodzącą również z Libii piękną kameę z głową cesarza Oktawiana Augusta, różne wazy, amfory i zabytki pochodzące ze starożytnych greckich nekropolii, też na terenie Italii.

Quirico oświadczył, że chodzi mu o bardziej wartościowy towar, a zainteresowany jest głównie antykami greckimi i rzymskimi z Afryki. Wywiązała się przyjacielska rozmowa. Pośrednik, jak się okazało, znakomicie znający się na rzeczy i historii sztuki, wyjawił, że część towaru, który przywiózł ze sobą, znajduje się na terenie Italii od kilku dobrych lat. A jeśli chodzi o „świeże” dzieła sztuki z Bliskiego Wschodu, jak choćby głowa boskiego Augusta, ceny poszły dramatycznie w górę, bo przecież teraz toczy się tam wojna. Na dodatek z powodu fali imigrantów całe Morze Śródziemne, a szczególnie wybrzeże Afryki, jest patrolowane przez okręty wojenne, straż przybrzeżną i celną. Dlatego również transport, którym zajmują się Chińczycy, stał się o wiele bardziej ryzykowny, a przez to o wiele droższy.

Potem pośrednik pokazał Quirico na ekranie swego smartfona fotkę znajdującej się ponoć jeszcze w Libii ogromnej, ponadmetrowej wysokości głowy greckiej bogini w marmurze, ważącej przeszło tonę. Za 800 tys. euro zobowiązał się dostarczyć rzeźbę pod wskazany adres w Turynie. Pośrednik nie robił wielkiej tajemnicy z tego, że jego biznesowi partnerzy i oferenci reprezentują Państwo Islamskie, a w zamian za antyczny towar żądają broni. Wyjawił również, że wyszabrowane przez islamistów zabytki skupują nie tylko prywatni kolekcjonerzy, ale również muzea z całego świata. Z wyjątkiem USA, bo gdy okazało się, że w ten sposób zbroi się Państwo Islamskie, FBI położyło na wszystkim łapę. Ponoć głowę greckiej bogini chciał kupić znany amerykański aktor, ale w końcu się wystraszył.

Pośrednik zapewnił na koniec, że autentyczność towaru gwarantują jego archeolodzy, ale gdyby Quirico chciał kupić kameę albo głowę imperatora czy którąś z amfor, mógłby zabrać je do domu na dwa tygodnie, pokazać swoim ekspertom i dopiero potem zapłacić. Musiałby się oczywiście przedtem zgodzić na krótką weryfikację personaliów. Quirico umówił się na następne spotkanie za trzy dni, wrócił do Turynu i wszystko zgrabnie opisał w reportażu na łamach „La Stampy”.

Rosyjscy kontrolerzy

Naturalnie rewelacje gangstera pośrednika, mimo że brzmiące prawdopodobnie, można byłoby uznać za kolorową opowieść wyssaną z palca, gdyby nie to, że dziennikarz zweryfikował te informacje u swoich źródeł we włoskich i amerykańskich służbach specjalnych, które nie tylko je potwierdziły, ale dołożyły do układanki ważny, brakujący element: służby rosyjskie.

Wymienieni z nazwiska były agent CIA Shawn Winter i Mario Scaramella (wybitny ekspert włoskich służb ds. KGB, GRU i ich dzisiejszych odpowiedników w Rosji Putina) wyjaśnili Quirico, że w całym procederze za sznurki pociągają spadkobiercy KGB, posiadający znakomite kontakty pośród wojskowych dowódców Państwa Islamskiego.

Wielu islamskich bojowników to pochodzący z rosyjskiej armii i służb Czeczeni i Uzbecy albo wyszkoleni przez Rosjan dawni oficerowie armii irackiej Saddama Husajna. Bojownicy PI i włoscy mafiosi nie byliby w stanie sami zorganizować tak skomplikowanej, międzynarodowej sieci „wymiany handlowej”, wyprowadzając przy tym w pole służby specjalne wielu krajów. A co w tym kontekście symptomatyczne, PI posługuje się głównie rosyjską bronią, pochodzącą na ogół z opanowanych przez separatystów terenów Ukrainy i z Mołdawii, spenetrowanych przez rosyjskie służby.

Scaramella zwracał uwagę, że dla rosyjskich służb tego rodzaju wymiana to nie nowość. Aleksander Litwinienko, zbiegły z Rosji i otruty potem w Londynie były oficer KGB, miał mu powiedzieć podczas przesłuchania w 2005 r., że w Moskwie nieopodal Muzeum Panoramy Bitwy pod Borodino istniał należący do KGB skład nieocenionej wartości zabytków zrabowanych na Bliskim Wschodzie. Palestyńczycy w ten sposób płacili za dostarczaną im broń.

Od co najmniej półtora roku wiadomo, że Państwo Islamskie, podobnie jak inne ugrupowania islamskich fanatyków, finansuje się również produkcją narkotyków. Włoskie mafie zakupują u nich marihuanę, haszysz i heroinę, produkowane m.in. w Libii, Iraku, Maroku, Algierii, Afganistanie, Turcji i Nigerii. W ubiegłym roku włoscy i francuscy śledczy wykryli, że zakupione przez jeden z klanów ’ndranghety na Słowacji 160 sztuk karabinów AK-47 (klasycznych kałachów) trafiło przez Egipt do bojowników Państwa Islamskiego w Syrii i islamskich terrorystów w Paryżu. W zamian za marihuanę.

Skala procederu musi być spora, skoro Franco Roberti, szef specjalnego wydziału włoskiej prokuratury do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością, właśnie z tego powodu poparł w lecie projekt ustawy legalizującej we Włoszech miękkie narkotyki: „W ten sposób zadamy mocny cios mafii i fanatykom islamskim”. Prokurator Reggio Calabrii Federico Cafiero de Raho w zeszłym roku rozpoczął śledztwo dotyczące wspierania islamistów przez klany ’ndranghety.

Atak na Rzym

Włosi obawiają się, że wymiana handlowa między islamistami a włoskimi mafiami może przerodzić się w bliższą, o wiele niebezpieczniejszą współpracę. Czarny scenariusz przewiduje, że mafiosi udzielą schronienia terrorystom islamskim na swoim terytorium, które stanie się bazą dla zamachowców. Raport parlamentarnej komisji ds. walki z mafią za ubiegły rok mówił o silnych powiązaniach najpotężniejszego klanu camorry Casalesich (od miasteczka Casal di Principe) z międzynarodowym terroryzmem. Ba! Wojskowi eksperci w takiej sytuacji nie wykluczają nawet ataku rakietowego na ważne cele w Rzymie. W końcu odległość między Kampanią, matecznikiem camorry, a placem św. Piotra to zaledwie 150–200 km.

Co więcej, w listopadzie zeszłego roku w sieci pojawił się propagandowy e-book Państwa Islamskiego, w którym nakreślono strategię zdobycia Rzymu w 2020 r. Na mapie nakreślono kierunki natarcia na Wieczne Miasto z Bliskiego Wschodu, Albanii, Kosowa i Bośni. Włoska prasa przypomina dziś cytat: „W Italii organizacje mafijne, wykorzystując słabość państwa włoskiego, bardzo mocno zakorzeniły się na swoim terytorium. Jeśli chcemy zdobyć Rzym, musimy sprzymierzyć się z mafią”. Naturalnie, jak dotąd, brzmi to jak niepoważne rojenia. Z drugiej strony Totò Riina, odsiadujący dożywocie capo di tutti capi sycylijskiej cosa nostry, w podsłuchanym fragmencie rozmowy w więzieniu o islamskich terrorystach powiedział: „Trzeba ich ukrywać, a kiedy przyjdzie czas, weźmiemy, co nam się należy”.

Włoscy mafijni eksperci twierdzą, że choć „sojusz wojskowy” mafii z Państwem Islamskim brzmi nieprawdopodobnie, trudno z góry taką ewentualność wykluczyć. Jak argumentują, po pierwsze zarówno dla islamistów, jak i organizacji mafijnych państwo włoskie jest śmiertelnym wrogiem. Po drugie, mafia jest organizacją bezideową i apolityczną. Trudno oczekiwać od mafiosów patriotycznych skrupułów. Zrobią to, co im się opłaca. A mafia na wszystkich katastrofach, czy to trzęsienie ziemi, powódź czy zamach bombowy, zawsze zarabia przy odbudowie. Poza tym włoska policja i służby, ścigając terrorystów, siłą rzeczy mniej uwagi poświęcają organizacjom mafijnym.

Dla nowego pokolenia camorrystów krwawi fanatycy Państwa Islamskiego stali się również idolami. Dlatego wielu włoskich baby-gangsterów zapuszcza na wzór islamistów długie, bujne brody. Jeden z włoskich gangów przyjął nazwę Brodacze. Jak tłumaczy próbujący resocjalizować młodocianych przestępców w Neapolu Vincenzo Morgese, „imponuje im zdecydowanie i bezwzględność islamskich morderców, ich totalny brak szacunku dla życia – ofiar i własnego. Poza tym obsesją islamistów i młodziutkich neapolitańskich gangsterów, którzy przy okazji sądzą, że z brodami wyglądają groźniej i budzą większy respekt, jest śmierć. To ich też łączy”.

Szef antymafijnej i antyterrorystycznej prokuratury Franco Marini, pytany przez nas o prawdopodobieństwo sojuszu mafiosów z islamistami we Włoszech, z atakiem rakietowym na Rzym włącznie, mówi: „Trudno cokolwiek wykluczyć. Czy jeszcze rok temu ktoś mógłby pomyśleć, że można ciężarówką rozjeżdżać ludzi na ulicy? Wszystko jest możliwe”.

Piotr Kowalczuk z Rzymu

Polityka 46.2016 (3085) z dnia 07.11.2016; Świat; s. 51
Oryginalny tytuł tekstu: "Święty interes"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną