Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze traci na znaczeniu.
Wydany w Moskwie dekret prezydencki wycofuje Federację Rosyjską z grona 124 krajów, które poddały się jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału Karnego. Decyzja ta zapada w tym samym czasie, w którym Fatou Bensouda, prokurator tego Trybunału, przedstawiła w Hadze roczne sprawozdanie z obszernymi fragmentami na temat Krymu i wschodniej Ukrainy. Zawarte tam zdania sugerują, że MTK mógłby uznać sytuację na Krymie za „międzynarodowy konflikt zbrojny” między Rosją a Ukrainą, jak również ocenić, że Rosja dopuszcza się „okupacji” obcego terytorium. Ponadto raport zawiera liczne opisy zabójstw i uprowadzeń, bezprawnych zatrzymań i niszczenia mienia. Sprawy te znalazły się w Hadze zaledwie w fazie wstępnej, dalekiej jeszcze od prawdziwego oskarżenia przed sądem. Mimo to przedstawiciele Moskwy odrzucili sformułowania prokuratora. Rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow przypomniał, że ludność Krymu wypowiedziała się w referendum za Rosją. Także przewodniczący komisji spraw zagranicznych Dumy Leonid Słucki uznał, że mowa o „konflikcie zbrojnym” narusza normy ONZ przewidujące samostanowienie narodów.
Argumenty rosyjskie pokazują całą słabość Międzynarodowego Trybunału Karnego. W istocie nie ma on żadnego własnego aparatu działania ani egzekwowania swoich orzeczeń. Wszcząć prawdziwe postępowanie można jedynie za zgodą Rady Bezpieczeństwa ONZ. Rosja jest już trzecim – po USA i Chinach – mocarstwem, które nie uczestniczy w MTK. W ubiegłym miesiącu traktat wypowiedziała RPA, a Unia Afrykańska oskarżała Trybunał o rasizm i rzeczywiście coś w tym jest, bo jak dotąd Trybunał ściga przestępców jedynie z państw afrykańskich, co, jak widać, jest dużo łatwiejsze.