Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jazydki, którym udało się uciec z rąk ISIS, odebrały Nagrodę Sacharowa

Nadia Murad Basee Taha i Lamiya Aji Bashar Nadia Murad Basee Taha i Lamiya Aji Bashar Parlament Europejski
Przetrwały niewolę tzw. Państwa Islamskiego, dziś są rzeczniczkami kobiet dotkniętych przemocą seksualną przez tę organizację.

To był ich dzień – dwóch młodych kobiet, których mocny apel usłyszała dziś cała Europa. – Wierzę, że udało mi się uciec, żebym mogła zostać głosem ofiar. Nagroda daje mi więcej siły do działania. Będę głosem tych, którzy są dzisiaj niesłyszalni – mówiła Lamiya Aji Bashar, odbierając w Strasburgu Nagrodę im. Sacharowa z rąk Martina Schulza, przewodniczącego Parlamentu. – Proszę, byście obiecali mi, nam, że to, co nas spotkało, już nigdy więcej się nie powtórzy – dodała.

Obie tegoroczne laureatki, ubrane w tradycyjne stroje, apelowały dziś w europarlamencie o wzięcie jazydów oraz wszelkich prześladowanych mniejszości pod ochronę. – Mamy prawo do życia w bezpieczeństwie, wzywamy do stworzenia bezpiecznych stref, w których będziemy mogli żyć i przeżyć – mówiła Nadia Murad Basee Taha, podkreślając, że pół miliona jazydów w Iraku to ostatni przedstawiciele tej społeczności na Bliskim Wschodzie. Alternatywą jest jej zdaniem przyjmowanie i przesiedlanie jazydów w Europie.

Martin Schulz nazwał laureatki bohaterkami: – Przeżyły okrucieństwo nie do wyobrażenia, niewolę, ale uciekły i znalazły schronienie u nas, w Europie. Obie walczą dziś o prawa tych, którzy tam zostali.

Przyznał również, że demokratyczna społeczność międzynarodowa nie podejmuje wystarczających działań, by chronić prześladowanych, co jego zdaniem jest zarówno „wstydliwe”, jak i „nie do przyjęcia”. – Wasza walka jest naszą, jesteśmy z was dumni – podkreślał.

Kim są laureatki tegorocznej Nagrody im. Sacharowa

Nadia Murad Basee Taha ma 23 lata, Lamiya Aji Bashar zaledwie 18. Nadia i Lamiya pochodzą z wioski Kocho w regionie Sindżar w Iraku, są krewnymi, obie pochodzą z wielodzietnych rodzin rolników. – Chciałam być nauczycielką, dziś nie wiem, co będzie – opowiada POLITYCE Lamiya. Również Nadia, jak mówi, planowała fajne życie, chciała studiować: – Teraz to nie jest czas, by myśleć o sobie. Nie możemy zacząć nowego życia, dopóki Państwo Islamskie nie poniesie odpowiedzialności za swoje czyny.

Obie domagają się postawienia przywódców i osób odpowiedzialnych za zbrodnie Daesz przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Obie uważają, że nie mogą milczeć, lecz muszą upominać się o los pozostających w rękach terrorystów kobiet i dzieci.

Od obu dziewcząt bije przeraźliwy smutek, tylko raz Nadia pozwala sobie na delikatny uśmiech, gdy opowiada, jak jeszcze w wiosce jako dzieci bawiły się w nakładanie makijażu. Ten czas i ten świat jest daleko za nimi. Plus mały szczegół: na ich twarzach nie ma dziś ani grama makijażu.

Obie, mimo młodego wieku, przeszły już w swoim życiu piekło, ale udało im się z niego uciec. Dziś również obie stały się mocnym głosem w obronie prześladowanych jazydów w Iraku, mniejszości religijnej, wobec której tzw. Państwo Islamskie dopuszcza się ludobójstwa.

Koszmar Nadii i Lamiyi zaczął się wtedy, gdy świat w końcu zdał sobie sprawę, jak groźną organizacją jest tzw. Państwo Islamskie. 3 sierpnia 2014 r. w rodzinnej wiosce Kocho w regionie Sindżar, z którą pochodzą Nadia i Lamiya, dżihadyści wymordowali wszystkich mężczyzn. Kobiety i dzieci zostały wzięte w niewolę. Nadia, wówczas 21-letnia, i Lamiya, która wtedy miała 15 lat, a także ich siostry, zostały porwane i stały się niewolnicami seksualnymi bojowników tzw. Państwa Islamskiego.

W czasie masakry w Kocho Nadia straciła sześciu braci i matkę, którą zabito wraz z 80 starszymi kobietami, ponieważ bojownicy uznali, że nie mają one żadnej wartości seksualnej. Ona sama stała się niewolnicą dżihadystów. Tylko trzem jej braciom udało się uciec i uniknąć masakry.

Historia Nadii

W grudniu 2015 r. Nadia wystąpiła na pierwszej w historii sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconej handlowi ludźmi. Mówiła wówczas w imieniu wszystkich jazydów, zniewolonych przez dżihadystów, co przytrafiło się jej samej i całej społeczności, o koszmarze, który zmienił życie całej społeczności w ciągu zaledwie jednej nocy.

Państwo Islamskie nie przyszło po to, by zabić kobiety i dzieci, ale po to, by użyć nas jako łupów wojennych, jak przedmioty, które można tanio sprzedać lub podarować za darmo – mówiła Nadia.

Mówiła również o tym, że celem tej organizacji jest zniszczenie tożsamości jazydów „siłą, gwałtem, rekrutacją dzieci, zniszczeniem świętych miejsc”. – Gwałt jest środkiem zniszczenia jazydzkich kobiet i dziewcząt, zapewnieniem, że one nigdy nie powrócą do normalnego życia.

Jak wspominała Nadia, 15 sierpnia 2014 r. bojownicy wezwali wszystkich do budynku szkoły, rozdzielili mężczyzn od kobiet, ona sama widziała, jak mężczyźni są zabierani i zabijani. Kobiety i dzieci zabrano do innego miejsca, a podczas podróży były poniżane i dotykane.

Nadia została wraz z ok. 150 innych dziewcząt zabrana do Mosulu, a w budynku, do którego trafiły, było już tysiące jazydzkich kobiet i dzieci, wcześniej porwanych przez Państwo Islamskie, które wkrótce miały stać się „podarunkami”. – Jakiś bojownik podszedł do mnie i powiedział, że mnie zabierze. Patrzyłam w dół, byłam przerażona, a kiedy spojrzałam w górę, zobaczyłam dużego mężczyznę, który patrzył na mnie jak władca. Płakałam i powiedziałam, że nie chcę go, że jest dla mnie za duży, że jestem małą dziewczynką. Wtedy przyszedł inny bojownik, ja cały czas patrzyłam w dół, zobaczyłam jego stopy, miał mniejsze stopy niż tamten, błagałam go, żeby mnie zabrał, bo tak bardzo bałam się tego dużego – mówiła Nadia.

Bojownik, który zabrał Nadię, chciał, by przeszła na islam, lecz odmówiła; następnie zaproponował „małżeństwo”. – Powiedziałam mu, że jestem chora, większość kobiet w tamtejszej niewoli miesiączkowało z powodu stresu. Potem zmusił mnie, żebym się dla niego ubrała, umalowała i tej czarnej nocy zrobił to – opowiadała Nadia.

Mężczyzna zmusił Nadię, by służyła jego oddziałowi, zmuszał do „niestosownego” stroju. – Kiedy nie byłam już w stanie znieść więcej gwałtów i tortur, postanowiłam uciec, ale nie udało mi się i złapali mnie strażnicy – mówiła Nadia. Tej nocy mężczyzna pobił ją, zmusił, by się rozebrała, i zostawił w pokoju z sześcioma bojownikami, którzy gwałcili ją, aż straciła przytomność.

W listopadzie 2014 r., po trzech miesiącach niewoli, Nadii udało się uciec z rąk oprawców z pomocą rodziny z sąsiedztwa, która wywiozła ją poza strefę kontrolowaną przez tzw. Państwo Islamskie, następnie dotarła do obozu dla uchodźców w północnym Iraku, a stamtąd do Niemiec, gdzie obecnie mieszka, podobnie jak 1100 jazydek i dzieci, byłych ofiar dżihadystów.

Obecnie jest ambasadorką dobrej woli ONZ ds. handlu ludźmi. Rząd iracki nominował ją do pokojowego Nobla w 2015 r., a tygodnik „Time” uznał za jedną ze stu najbardziej wpływowych kobiet w tym roku. W październiku 2016 r. Rada Europy uhonorowała ją Nagrodą Praw Człowieka im. Václava Havla.

Historia Lamiyi

Lamiya, odbierając Nagrodę im. Sacharowa, opowiadała, że jej ojciec sfałszował jej prawdziwy wiek, zapisując w dokumentach, że jest starsza, żeby wcześniej mogła pójść do szkoły. W 2014 r., kiedy do Kocho weszli dżihadyści, zabili jej ojca i brata, a Lamia i jej sześć sióstr zostały niewolnicami Państwa Islamskiego. Dżihadyści sprzedawali ją sobie pięciokrotnie, była też zmuszana do przygotowywania bomb i kamizelek samobójczych w Mosulu.

Kilkukrotnie próbowała uciec z rąk oprawców, ale za każdym razem dżihadyści ją łapali, a następnie katowali. Ostatecznie ucieczka powiodła się w kwietniu tego roku po 20 miesiącach gehenny, dzięki pomocy rodziny, która opłaciła lokalnych przemytników.

Moim ostatnim oprawcą był doktor Islam, dyrektor szpitala, który torturował mnie i inne kobiety, a nawet 8-, 9-, 10-letnie dziewczynki. Wśród nich była 8-letnia Katherine, którą również gwałcił – opowiadała Lamiya.

To właśnie Katherine, z którą uciekała Lamiya, nadepnęła na minę lądową. Mina zabiła dziewczynkę i jeszcze jedną towarzyszącą im kobietę. – Ostatnie, co słyszałam, to krzyk umierającej Katherine. To było okropne – mówiła. Lamiya została ranna, była bardzo poparzona, niemal straciła wzrok. Dziś widzi tylko na jedno oko, jej twarz pokryta jest grubą warstwą blizn.

Również Lamiyi udało się dotrzeć do Niemiec, gdzie dziś – podobnie jak Nadia – nadal mieszka. Dziś wróciła do zdrowia i działa na rzecz jazydów, pomaga innym kobietom i dzieciom – ofiarom tzw. Państwa Islamskiego. Czasem zdarza się jej uśmiechać.

Szacuje się, że nadal ponad 3,5 tys. kobiet znajduje się w niewoli dżihadystów. – Każdego dnia umierają tysiące razy – mówiła Lamiya.

Czym są Nagrody im. Sacharowa

Nagroda im. Sacharowa za wolność myśli jest przyznawana od 1998 r. Jej pierwszymi laureatami był Nelson Mandela i pośmiertnie rosyjski więzień sumienia Anatolij Marczenko.

Nagroda jest najwyższym wyróżnieniem za działania na rzecz praw człowieka przyznawane przez Unię Europejską. Przyznaje się ją zarówno pojedynczym osobom, grupom, jak i organizacjom za wybitny wkład w obronę wolności myśli. Wyróżnienie to promuje przede wszystkim wolność słowa, prawa mniejszości, poszanowanie prawa międzynarodowego, rozwój demokracji oraz wprowadzanie rządów prawa. Parlament Europejski wręcza Nagrodę im. Sacharowa wraz z kwotą 50 tys. euro na uroczystym posiedzeniu plenarnym w Strasburgu odbywającym się pod koniec roku.

Nominowanych mogą zgłaszać poszczególne grupy polityczne europarlamentu, ale też pojedynczy posłowie (pod wnioskiem dla danego kandydata musi się podpisać 40 posłów). Kandydatury prezentowane są w trakcie wspólnego posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych i Komisji Rozwoju oraz Podkomisji Praw Człowieka, których członkowie wyłaniają w głosowaniu trójkę finalistów. Ostatecznie laureata lub laureatów wyłania Konferencja Przewodniczących – organ PE, którym kieruje przewodniczący PE, złożony z przywódców wszystkich grup politycznych w PE.

W tym roku finalistami byli również: przywódca krymskich Tatarów Dżamilew, a także turecki dziennikarz Can Dündar, były redaktor naczelny gazety „Cumhuriyet”, aresztowany po tym jak na łamach gazety ukazał się artykuł o tureckim wywiadzie, który przekazywał broń islamskim bojownikom w tym kraju.

Dotychczas laureatami tej nagrody byli dysydenci, przywódcy polityczni, dziennikarze, prawnicy, działacze obywatelscy, pisarze, matki, żony, przywódcy mniejszości, grupa walcząca z terroryzmem, działacze na rzecz pokoju, wieloletni więźniowie sumienia. W zeszłym roku nagrodą wyróżniono młodego saudyjskiego blogera Raifa Badawiego, skazanego na karę chłosty (link do wpisu na moim blogu o Badawim).

Wcześniej laureatami byli m.in. postrzelona przez talibów w Pakistanie nastoletnia Malala Jusafzai, późniejsza laureatka pokojowego Nobla, a także Mohamed Bouazizi, który dokonał samospalenia w Tunezji, protestując przeciwko konfiskacie jego straganu – co dało początek Arabskiej Wiośnie; najbardziej znany syryjski satyryk i rysownik Ali Farzat, egipska działaczka praw człowieka Asmaa Mahfuz, libijski więzień sumienia Ahmed Al-Sanusi, syryjska dziennikarka i prwniczka Razan Zajtuna (wszyscy nagrodzeni 2011 r.).

Wyróżniono także rosyjską organizację Memoriał (2009 r.), białoruskiego opozycjonistę Aleksandra Milinkiewicza (2006 r.), kubańskie Kobiety w Bieli (2004 r.), Izzata Ghazzawi z Palestyny (2001 r.) i Nurit Peled-Elhanan z Izraela (2001 r.).

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną