Na Słowacji Dawid jest kobietą. Ma 26 lat i nazywa się Zuzana Hlávková. Goliat, z którym walczy, to ministerstwo spraw zagranicznych, a tak naprawdę całe państwo. Niewydolne, uwikłane w niejasne polityczno-biznesowe układy. Hlávková to postać z innego świata – absolwentka szkockiego University of St. Andrews, wolontariuszka z otwartą głową, pasją do muzyki i języków obcych. Po ukończeniu studiów wróciła do kraju i zatrudniła się w MSZ przy zakończonej niedawno prezydencji Słowacji w Unii. Kiedy odkryła, że jej przełożeni naginają prawo, aby uzyskać dodatkowe pieniądze z Brukseli, zgłosiła sprawę do ministra, a gdy ten zbył ją frazesami o „sercu, które musi współgrać z rozumem” – ujawniła sprawę na blogu Transparency International.
W ciągu kilku dni o istnieniu panny Hlávkovej wiedział na Słowacji każdy. Uznano ją za najsłynniejszego informatora, jej twarz spoglądała z telewizorów i gazet. Prezydent Andrej Kiska powiedział, że jest wzorem dla młodzieży, a jego rywal, premier Robert Fico, zirytowany drążącymi temat dziennikarzami, nazwał ich „brudnymi prostytutkami”.
Dla liberałów Zuzana stała się idealistką obnażającą słabości chorego systemu, dla radykałów – kosmopolityczną zdrajczynią, a dla rządu – kolejnym problemem, który może doprowadzić nawet do przedterminowych wyborów. Od marca, czyli od czwartego z rzędu zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, Fico stracił pozycję najpopularniejszego lidera partii, a poparcie dla jego ugrupowania po raz pierwszy spadło poniżej 30 proc. (23 proc. w grudniu).
Ten wytrawny gracz dysponujący władzą, jakiej od czasów Vladimíra Mečiara nie miał nikt na Słowacji, do niedawna bił rekordy zaufania, ale ostatnio kojarzy się wyłącznie z aferami.