Osetię Płd., uzależniony od Rosji zbuntowany region Gruzji, też czekają w tym roku wybory prezydenckie. Gwarancję reelekcji może mieć Leonid Tibiłow, były funkcjonariusz KGB, który zarządził właśnie referendum. Razem z kwietniowym wybieraniem go na prezydenta głosujący zdecydują o przyjęciu historycznej nazwy. Po zmianie obszar rządzony przez Tibiłowa nazywałby się Osetia Południowa – Państwo Alania. Na skłóconym Kaukazie w sporach o terytorium dobrze podpierać się długą genealogią. Osetyjczycy widzą łączność ze starożytnymi Alanami, ludem sarmackim, który w średniowieczu zorganizował spore państwo na północnym przedpolu Kaukazu, a do przeprowadzki w góry został zmuszony przez podboje Mongołów. Osetyjskie osadnictwo po drugiej, południowej stronie Kaukazu, wymierzone w Gruzinów, wspierała Rosja carska, sowiecka i obecna. Operacja z dodawaniem Alanii ma wzmocnić ducha w narodzie i otworzyć drogę do ewentualnego zjednoczenia wszystkich Osetyjczyków, mieszkających także w należącej do Rosji Republice Osetii Północnej – Alanii.
Tibiłow raz proponuje, by utworzyć jakieś alańsko-osetyjsko-rosyjskie państwo związkowe, innym razem chce wchłonięcia przez Rosję, z czym zgadza się pewnie większość jego rodaków. Dotąd Rosja nie paliła się do jednoczenia, w szachowaniu Gruzji bardziej użyteczna była zamrożona ćwierć wieku temu ułomna niepodległość, oprócz Rosji uznawana przez Wenezuelę i Nauru.