Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Aleksiej Nawalny – kim jest wróg Putina numer jeden?

Aleksiej Nawalny Aleksiej Nawalny Denis Mironov / Flickr CC by 2.0
Nawalny jest twarzą antyputinowskiej opozycji. I jest dla Kremla bardzo niewygodny.

Chyba nikt w Rosji nie zalazł Władimirowi Putinowi za skórę tak jak Nawalny. I nie jest dla lokatora Kremla tak groźny. Czyżby dlatego nie mógł wystartować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich?

Kilka dni temu Centralna Komisja Wyborcza zdecydowała, że Nawalny nie może kandydować ze względu na ciążące na nim wyroki. Opozycjonista zapowiedział, że odwoła się od tej decyzji do sądu, choć już teraz wezwał do bojkotu wyborów i ogłosił „strajk wyborców”. Wybory mają odbyć się 18 marca 2018 roku, do tej pory chęć ubiegania się o fotel prezydenta zgłosiło 45 osób.

Kim jest Aleksiej Nawalny?

Prawnik, bloger, znany z walki z korupcją, przez co wielokrotnie naraził się władzy. Jakiś czas temu Nawalny opublikował na swoim wideoblogu film, w którym oskarżył rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa o korupcję. Chodziło o apartament w Paryżu, wart ok. 7,5 mln złotych, należący do spółki byłej żony i córki Pieskowa.

Nie wiadomo, skąd pochodziły pieniądze na zakup nieruchomości. W swoich deklaracjach majątkowych była żona rzecznika wykazywała dochody na poziomie 120–360 tys. zł rocznie, nie mogła też dostać pieniędzy ze sprzedaży innej nieruchomości. Nawalny nazwał Pieskowa „złodziejem i łapówkarzem”. Założył, że rozwiódł się i dał swojej córce i byłej żonie kilka milionów euro na urządzenie nowego życia. Już wcześniej Nawalny oskarżał Pieskowa o korupcję (w grę wchodziły wart 2,5 mln złotych zegarek, urlop na największym jachcie świata, którego tygodniowy wynajem kosztuje 1,5 mln złotych, czy dom na Rublowce wart ok. 30 mln złotych).

Z jednej strony więc walka z korupcją, z drugiej próba organizowania demonstracji. Przez obie te sprawy Nawalny ma nieustanne kłopoty. Sąd w Moskwie skazał go na 20 dni aresztu za wzywanie na wiece, które odbywały się bez zezwolenia. Wcześniej Nawalnego skazano na areszt tuż przed zapowiedzianą w centrum Moskwy demonstracją przeciw korupcji. Dostał 15 dni aresztu za niepodporządkowanie się poleceniom funkcjonariusza policji (sąd dał obrończyni opozycjonisty jedynie pięć minut na przygotowanie się do drugiej, odbywającej się tego samego dnia rozprawy). Wcześniej Nawalnego ukarano grzywną w wysokości 20 tys. rubli (ok. 350 dolarów). Było to pokłosie uruchomionej przez niego kampanii przeciwko Miedwiediewowi, gdy ujawnił, że premier Rosji może dysponować ukrytym majątkiem.

W efekcie na ulicach Moskwy protestowało ok. 30 tys. osób (według danych Fundacji Walki z Korupcją Nawalnego), a w całym kraju – nawet 150 tys. osób.

W 2013 roku Nawalny został skazany na pięć lat więzienia za działalność w spółce Kirowles (sąd kolejnej instancji wyrok utrzymał, ale zawiesił wykonanie kary na pięć lat) za rzekome finansowe przekręty przy sprzedaży drewna. Skazano go wówczas na podstawie sfabrykowanego aktu oskarżenia: utworzył (rzekomo) spółkę pośredniczącą, która brała za pomoc w załatwianiu kontraktów 7 proc. od lokalnego kombinatu drzewnego Kirowlies. Państwowa spółka miała na tym stracić pół miliona rubli (50 tys. zł), co jak na rozmiary korupcji w Rosji jest kwotą śmiesznie małą – pisaliśmy w POLITYCE w 2013 roku (niżej publikujemy obszerne fragmenty tego artykułu).

Problem w tym, że w dokumentach nie było śladu po machinacjach Nawalnego. Kluczowym dowodem przeciw niemu były zeznania jednego z byłych dyrektorów kombinatu, który miał wyrok za inne malwersacje. Hipoteza, że został zmuszony do złożenia zeznań przeciwko Nawalnemu w zamian za złagodzenie wyroku, wydawała się aż nadto prawdopodobna. Tym bardziej że żaden z innych dyrektorów kombinatu nie tylko nie słyszał o nadużyciach, ale w zeznaniach mówili, że znają Nawalnego jedynie z telewizji.

Wygadany tropiciel przekrętów

Przystojny, wysoki, ciemny blondyn, szczupły i wysportowany, ma inteligentne, przenikliwe spojrzenie. Jest wygadany, jak to prawnik. Nikt nie badał ilorazu jego inteligencji, ale jest na pewno spory – nie każdy kończy z wyróżnieniem Harvard. Nie każdy też, tak jak Nawalny, potrafi wyciągnąć z dużych państwowych spółek informacje, korzystając ze statusu akcjonariusza mniejszościowego i posiadając czasem tylko jedną akcję, aby w ten sposób odkryć nieprawidłowości i przekręty w tych spółkach.

Takich ludzi najczęściej wynajmują w Rosji niewielcy akcjonariusze albo fundusze inwestycyjne niemające czasu na dokładną kontrolę spółek. Rosyjski rynek na takie usługi jest ogromny, zwłaszcza odkąd zachodni inwestorzy zaczęli kupować akcje miejscowych spółek. Drenowanie ich zasobów finansowych przez większościowych akcjonariuszy jest powszechną praktyką. Nawalny był bardzo dobry w tropieniu takich afer i pewnie mógł dobrze z tego żyć, ale wciągnęła go polityka.

Na początku swojej publicznej przygody działał w liberalnej partii Jabłoko. W pewnym momencie uznał ją jednak za zbyt miękką. Z kolei szefowie Jabłoka nie mogli ścierpieć jego ostrych wypowiedzi o emigrantach z Kaukazu i Azji Środkowej, którzy zalewają Rosję i podejmują się wszystkich zajęć, których nie chcą wykonywać miejscowi. Rosja potrzebuje taniej siły roboczej, ale coraz więcej mieszkańców o słowiańskich korzeniach ma dosyć tego, że rosyjskie miasta zaczynają wyglądać tak samo jak miasta w Europie Zachodniej, tzn. stają się w dużej mierze islamskie.

Nawalny mówi o tym otwarcie. Wznosi hasła „Rosja dla Rosjan” oraz bierze udział w tzw. Ruskich Marszach, czyli demonstracjach przeciwników imigracji. W końcu wyrzucono go za to z Jabłoka, które jest rosyjskim odpowiednikiem polskiej Unii Wolności, partią szlachetną, prawą, ale zmarginalizowaną.

Nacjonalizm nie jest w rosyjskiej polityce przeszkodą, a raczej zaletą, bo nastroje ksenofobiczne rosną. Nawalny to czuje i umiejętnie wykorzystuje. Na jego korzyść działa to, że w przeciwieństwie do wielu innych liderów opozycji nie był umoczony w rosyjski eksperyment demokratyczny lat 90., który większości społeczeństwa kojarzy się z chaosem, korupcją i bandycką prywatyzacją.

Skromne początki słynnego blogera

Największą popularność przyniosła mu jego strona internetowa Rospil.info. W ciągu kilku lat stała się ona gigantyczną instytucją, wokół której działa fundacja, sztab współpracowników, a teraz powstaje partia polityczna Sojusz Ludowy (Narodnyj alians), którego rejestrację władze starają się zablokować na wszelkie możliwe sposoby.

Internetowe początki Nawalnego były bardziej niż skromne. Stworzył blog, na którym krytycznie analizował publiczne przetargi. Udało mu się udowodnić, że po zakończeniu budowy gigantycznego rurociągu do Chin Gazprom nie jest w stanie rozliczyć się z ok. 1,2 mld dol., a w czasie budowy kilka razy zawyżano jej koszty bez wyraźnej przyczyny. O dziwo nie został za to pozwany do sądu, choć spółka odgrażała się, że tak uczyni.

Nawalny bada też małe sprawy: przetargi na samochody dla urzędników, budowę i remonty dróg, usługi komunalne, jak wywóz śmieci, a także budowę obiektów i infrastruktury przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi w Soczi. Na stronie Nawalnego każdy może zgłosić przypadki wytropionych nadużyć z całej Rosji. Jest także formularz ułatwiający napisanie skargi, pytania do urzędu albo zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.

Strona szybko stała się niezwykle popularna wśród zwykłych obywateli, którzy zasilają ją nowymi informacjami, a sporo spraw jest prowadzonych lokalnie. Dzięki temu internetowemu pomysłowi Nawalny – w odróżnieniu od większości moskiewskich opozycjonistów – jest znany w całym kraju i wśród przeciętnych ludzi, a nie tylko wśród elit.

Nie jest do końca jasne, skąd wziął pieniądze na stworzenie bloga. Niektórzy twierdzą, że na początku wsparli go Amerykanie. On sam mówi, że finansuje go biznes, i to bardzo różny. Utrzymuje się też z datków od ludzi. Wszystkie wpłaty na konto są publikowane na jego stronie, co także było sporą nowością w Rosji.

Formalnie do Nawalnego nie ma się o co przyczepić, ale władze niepokoi fakt, że jest jedyną postacią z opozycji, która ma charyzmę i potencjał, by stać się trybunem ludowym i rzucić rękawicę Kremlowi. W zasadzie już to zrobił przed wyborami parlamentarnymi w grudniu 2011 r., gdy nazwał rządzącą Jedną Rosję „partią żulików i złodziei”, co się przyjęło wyjątkowo dobrze w opozycyjnym słowniku.

W Rosji nikt nie ma złudzeń, że władza jest skorumpowana i ma wiele za uszami. Brakuje jednak politycznej alternatywy, opozycja jest starannie kompromitowana, osłabiana i rugowana z oficjalnych mediów i wyborów. W efekcie nikt nie wierzy, by mogła wygrać lub choćby mieć wpływ na cokolwiek. Nawalny natomiast potrafił obudzić nadzieję, że może być inaczej. I robi to stale. W 2013 r. ogłosił, że wystartuje w wyborach prezydenckich w 2018 r. jako rywal obecnego prezydenta. Był pierwszym politykiem rosyjskiej opozycji, który złożył taką deklarację. I prawdopodobnie dlatego naraził się władzom.

Rzecznik komitetu śledczego przy prokuraturze generalnej nawet nie ukrywał, że sprawa z drewnem przeciwko Nawalnemu wypłynęła, bo zajmował się polityką. Kropkę nad i postawił sam Władimir Putin w czasie niedawnego wielogodzinnego wywiadu dla rosyjskich mediów: „Jeśli ktoś tropi korupcję, to musi być krystalicznie czysty. Nawalny nie powinien się niczemu dziwić”.

W listopadzie ubiegłego roku, po tym jak Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że Rosja naruszyła prawo Nawalnego do uczciwego procesu, rosyjski Sąd Najwyższy uchylił ten wyrok. Nakazano ponowne rozpatrzenie sprawy w sądzie w Kirowie. W lutym tego roku Nawalny został ponownie skazany, jednak uważa, że nowy wyrok jest co do joty powtórzeniem orzeczenia z 2013 roku. Nawalny walczy teraz o dowiedzenie, że wyrok z 2013 roku oparty był na fałszywych dowodach, ponieważ sam fakt skazania uniemożliwia mu start w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.

W 2013 r. wystartował również w wyborach na mera Moskwy. Zajął w nich drugie miejsce, zdobywając ponad 27 proc. głosów, ale wyników nie uznał, twierdząc, że zostały one sfałszowane. Sąd odrzucił jednak jego wniosek o unieważnienie tych wyborów.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama