Edixon Vera, 29-letni właściciel sklepu odzieżowego w Caracas, którego spotkałem kilka miesięcy temu w Hawanie, uprawia coś w rodzaju turystyki handlowej. Kursuje między Caracas a Hawaną: ze swojego kraju przywozi ubrania, czasem nowe, czasem z drugiej ręki, a z Kuby zabiera ryż i cukier.
Do niedawna to Wenezuela – a ściślej: wenezuelska ropa – trzymała gospodarkę Kuby przy życiu. Teraz los sobie zadrwił i ubodzy Kubańczycy, którzy podstawowe wyżywienie mają na kartki, wspierają niedożywionych z powodu kryzysu Wenezuelczyków.