Pozew, który już nie szokuje
Trump przyjmował korzyści materialne od obcych państw? To już przypomina republikę bananową
W amerykańskiej ustawie zasadniczej mówi o tym tzw. emolument clause (dosł. zapis o uposażeniu), zabraniający przyjmowania prezentów od obcych rządów. Prokuratorom nie chodzi o trywialną łapówkę, tylko o to, że należące do Trumpa hotele – a głównie otwarty w ubiegłym roku Trump International w Waszyngtonie o dwa kroki od Białego Domu – notują rekordowe obroty dzięki temu, że oblegają je przedstawiciele zagranicznych rządów, którzy odwołują nawet wcześniejsze rezerwacje w innych hotelach.
Można się tylko domyślać powodów, dla których wolą zrobić przyjemność przywódcy supermocarstwa.
Czy pozew zaszkodzi Trumpowi?
Chociaż w historii USA nie było jeszcze prezydenta biznesmana, dysponującego tak wielkim majątkiem i inwestującego na całym świecie, Trump, obejmując władzę, nie wyzbył się swoich aktywów, tylko przekazał je pod zarząd swoim synom. Inaczej mówiąc, wszystko pozostało w rodzinie. W efekcie stwarza to potencjał konfliktów interesów – publicznych z prywatnymi – na skalę niespotykaną dotąd w Ameryce. Sytuacja przypomina raczej republiki bananowe.
Najsmutniejsze jest to, że pozew prokuratorów nie stał się w USA jakimś wielkim wydarzeniem, ginąc we wrzawie innych skandali i kontrowersji Trumpa – kontaktów jego pretorianów z Rosją, śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez specjalnego prokuratora, poprzednich pozwów w sprawie dekretów imigracyjnych Trumpa, antagonizowaniem przez niego sojuszników z Europy i nieustannych tweetów z wymyślaniami na jego rzeczywistych i domniemanych wrogów. Poprzeczka oczekiwań wobec tego prezydenta obniżyła się po prostu tak bardzo, że nic już nas nie dziwi i nie oburza.
Pozew prokuratorów nie doprowadzi do kryminalnego oskarżenia Trumpa. Konstytucyjna emolument clause nigdy nie była przedmiotem prawniczej interpretacji, gdyż o jej złamanie nikogo jeszcze nie oskarżono. Prawo w USA opiera się na precedensach, więc trudno będzie sprawę pozwu rozstrzygnąć. Wspomniany zapis mówi poza tym, że prezydentowi nie wolno przyjmować prezentów bez zgody Kongresu. W obecnym Kongresie dominują Republikanie, którzy lojalnie chronią Trumpa. Biały Dom stara się zdyskredytować pozew, zwracając uwagę, że ich autorami są prokuratorzy z Partii Demokratycznej.
Ale prawnicy są zdania, że ponieważ stroną skarżącą są tym razem wysocy przedstawiciele rządów stanowych, pozew ma sporą wagę, prawdopodobnie nie zostanie z miejsca oddalony i może nawet osiągnie fazę tzw.discovery, czyli taką, kiedy sąd nakazuje pozwanemu ujawnienie dokumentów mogących posłużyć jako dowody. W tym wypadku może zażądać od Trumpa jego zeznań podatkowych. Wtedy może dowiemy się nawet czegoś na temat jego interesów w Rosji...