Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Czechom bliżej do Berlina niż do Warszawy. I na żadne Trójmorze ochoty nie mają

Czechy zawsze podkreślają, że leżą w Europie Środkowej. Czechy zawsze podkreślają, że leżą w Europie Środkowej. Michal Hantl / Flickr CC by 2.0
Do Warszawy przyjadą, ale nie tyle na szczyt Trójmorza, ile na spotkanie z Donaldem Trumpem.

Wiadomość o tym, że Warszawa chciała storpedować spotkanie środkowoeuropejskiej Grupy Wyszehradzkiej z nowym prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, zrobiła w piątek błyskawiczną karierę w mediach. Polski MSZ ją zdementował, ale anonimowe źródła z czeskiego MSZ, na które powołuje się „Gazeta Wyborcza”, podtrzymują, że Warszawa naprawdę pytała o możliwość odwołania spotkania.

Jakkolwiek było, faktem pozostaje, że Polska do spółki z Węgrami popsuła znakomitą markę, jaką cieszyły się kraje tego regionu na Zachodzie. Ba, tak naprawdę polityka Orbána i Kaczyńskiego sprawiła, że odkurzono samo pojęcie „Zachodu” – wcześniej zdawało się, że odchodzi już ono do lamusa, ale kryzys z uchodźcami sprawił, że przypomniano sobie podział z lat zimnej wojny.

Wschód Europy to zatem znowu region niepewny, chaotyczny i wyraźnie odstający od zachodnich standardów – także w przestrzeganiu praw człowieka. Nasi przywódcy mogą się zżymać i zaklinać, że to nieprawda, że to pomówienia, bo tak naprawdę spór dotyczy tylko tego, w jaki sposób pomagać uchodźcom – ale zachodniej opinii publicznej przekonać się im nie uda, bo ona Orbánowi i Kaczyńskiemu po prostu nie ufa.

Międzymorze, Trójmorze – to w Czechach i na Słowacji brzmi obco

Pomiędzy tymi dwoma mentalnymi krańcami lawirują dwa kraje – Czechy i Słowacja. Z jednej strony oba odmawiają – tak jak Polska i Węgry – przyjmowania uchodźców. W obu krajach antyislamska histeria jest równie silna co w Polsce.

Z drugiej strony jednak i Bratysława, i Praga starają się dystansować od polityki zagranicznej sąsiadów, a szczególnie od Polski. Nowe koncepcje geopolityczne PiS – „Międzymorze” czy też, jak to się teraz określa, Trójmorze – to są terminy, które w tych krajach brzmią zupełnie obco. Tamtejsza tradycja polityczna takich wizji się wystrzega. Czesi, nawet w prywatnych rozmowach, zawsze bardzo starannie podkreślają, że leżą w Europie Środkowej. Choć nie mówią tego wprost, powszechne jest tam przekonanie, że Polska to już inny świat – uzależniona cywilizacyjnie i kulturowo od Rosji Europa Wschodnia, z niezrozumiałą, mocarstwową ideologią podlaną mesjanizmem.

Niezależnie od tego, ile te wyobrażenia mają w sobie prawdy, Czesi się tego świata trochę boją, a trochę nim pogardzają. Stąd ich przedeptywanie z nogi na nogę w sprawie uchodźców: z jednej strony przyjąć ich nie chcą, bo żywią podobnie irracjonalne lęki jak Polacy. Z drugiej – nie chcą eskalować napięcia z Zachodem i cały czas podkreślają, jak kluczowy jest dla nich sojusz z Niemcami.

Ich dyplomaci nieoficjalnie mówią: jeśli Warszawa postawi sprawę na ostrzu noża, Czesi nie będą się wahać i wybiorą Berlin. Żeby to lepiej zrozumieć, można spróbować sobie wyobrazić, co by zrobiła polska dyplomacja i po której stronie byłyby sympatie polskiego społeczeństwa, gdybyśmy nagle stanęli przed wyborem: sojusz z Kijowem czy z Berlinem? Z całym szacunkiem dla Ukrainy, ale odpowiedź jest oczywista.

Czesi zatem na pewno nie mają ochoty na żadne Trójmorze. Biorą udział w organizowanych przez Polskę spotkaniach, ale tylko po to, żeby nie palić mostów. Do Warszawy przyjadą, ale nie tyle na szczyt Trójmorza, ile na spotkanie z Donaldem Trumpem. Na pewno nie będą też brać udziału w eskalowaniu antyeuropejskiej i antyniemieckiej retoryki.

Przeciwnie, im silniej będą się opierać przed przyjmowaniem uchodźców, tym mocniej będą podkreślać wierność Unii Europejskiej i krytykować rosnący w siłę europejski populizm.

Czechy przed wyborami: populiści górą

Tak będzie, ale nie wiadomo, jak długo. Jesienią bowiem odbędą się wybory, które niemal na pewno wygrają populiści. Przewagę w sondażach mają miażdżącą, a co gorsza – ta przepaść między nimi a demokratami cały czas rośnie. Według ostatniego sondażu agencji STEM z czerwca tego roku partia ANO (wiedziona przez „czeskiego Berlusconiego”, Andreja Babisza) cieszy się poparciem aż 32,8 proc. Socjaldemokracja, z której wywodzi się obecny premier, ma ledwie 11,4 proc i jest w sondażu trzecia! Drugie miejsce zajmują (12,7 proc.) komuniści – partia nostalgików zapatrzonych w Moskwę Putina.

Babisz sam mówi, że chce kierować krajem jak firmą – bo doskonale czuje, że ten typ retoryki najłatwiej trafia do serc czeskich drobnomieszczan. A co zrobi naprawdę, tego nie wiadomo. Także w Czechach narasta gorycz związana z tym, że czescy robotnicy, pracujący w dokładnie takich samych, supernowoczesnych montowniach samochodów jak robotnicy w Niemczech czy Francji, dostają za tę pracę wielokrotnie niższe pensje. Na tych emocjach kiełkuje frustracja podobna do tej, która wyniosła do władzy PiS. Babisz społeczne nastroje wyczuwa jak nikt inny.

Strach się nawet zastanawiać, jaki rząd powstanie po jesiennych wyborach. Optymiści pocieszają, że populizm Babisza ogranicza się do spraw gospodarczych, a polityki zagranicznej unika on jak ognia. Pesymiści twierdzą, że to tym gorzej, bo prawdopodobnie odda on stery dyplomacji swojemu cichemu sojusznikowi – prezydentowi Miloszowi Zemanowi. Ten zaś swoje ogromne zaufanie buduje, podobnie jak PiS czy Orbán, na podsycaniu lęku przed „islamizacją” i otwarcie umizgując się do Kremla.

Czeską politykę zagraniczną czeka zatem na pewno przynajmniej okres kompletnej niepewności, a kto wie, czy nie destabilizacji i zmiany kursu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną