Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Granica kłopotów

Właściwie nikt nie chce przywrócenia granicy pomiędzy Republiką Irlandzką a Irlandią Północną. Właściwie nikt nie chce przywrócenia granicy pomiędzy Republiką Irlandzką a Irlandią Północną. Clodagh Kilcoyne/Reuters / Forum

Po brexicie do długiej listy problemów z rozwodem UK z UE doszła granica między Republiką Irlandzką a Irlandią Północną. Jak ma wyglądać?

Z dyskusji wynika, że właściwie nikt jej nie chce – ani w Republice, ani w części należącej do Zjednoczonego Królestwa, ani w Brukseli. Powinna być miękka i niewidoczna, bez szlabanów, opłat, posterunków celnych, kontroli paszportów i innych dokumentów przy jej przekraczaniu. Tak jak granica między UE a Szwajcarią: wyrywkowa kontrola celna jeszcze w głębi kraju i nic więcej. Ale jak tę wizję pogodzić z realiami brexitu? Przecież Zjednoczone Królestwo może się nie dogadać z Unią Europejską w sprawie warunków rozwodu. Jeśli Brytyjczycy wyjdą z unii celnej i wspólnego rynku, trudno będzie o „miękką” granicę. A „twarda” grozi nie tylko fatalnymi skutkami w relacjach ekonomicznych obu części Irlandii: biurokracja graniczna będzie komplikować swobodne robienie biznesu (wartego ponad 40 mld euro rocznie). Grozi także reaktywacją radykalizmu w polityce irlandzkiej. Wprawdzie zdecydowana większość mieszkańców Irlandii Północnej nie chce zjednoczenia z Republiką, ale spora mniejszość (ok. 20 proc.) jest za. Gdyby granica miała być „twarda”, poczuliby się odcięci, jak za czasów krwawego konfliktu wewnętrznego zwanego The Troubles (zaburzeniami). Ekstremiści irlandzcy mieliby pretekst do ataków, względny pokój społeczny w Irlandii Północnej, oparty na tzw. porozumieniu wielkanocnym (1998), zawisłby na włosku. I tak kwestia granicy może zaważyć na szansach dogadania się Brukseli z Londynem w całej sprawie rozwodowej.

Polityka 28.2017 (3118) z dnia 11.07.2017; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 8
Reklama