Karina Obara: – Czy Polska ma szansę na reparacje wojenne?
Adam Krzemiński: – Nie sądzę. Już wcześniejsze sugestie renegocjacji traktatu z 1991 roku spełzły na niczym. Strona niemiecka konsekwentnie powołuje się na formalną rezygnację władz PRL w 1953 z odszkodowań, co miało pomóc NRD stanąć na nogi. Również i teraz zwróciła na to uwagę zastępczyni rzecznika rządu federalnego, Ulrike Demmer. Można wywodzić, że była to decyzja wymuszona przez Stalina, ogłoszona, ale nie podjęta zgodnie z procedurami itd. Warto jednak pamiętać, że bardzo podobnie argumentuje tych 60 „obywateli Rzeszy” w Brandenburgii, którzy uważają, że Rzesza nadal istnieje, bo to nie kanclerz skapitulował, a jedynie szefowie Wehrmachtu. A ponieważ nie ma traktatu pokojowego, tylko jest jakiś świstek 2+4 z 1990 roku – dwóch licencjonowanych państw niemieckich z czterema mocarstwami okupacyjnymi – więc i granica na Odrze i Nysie nie jest granicą, a deklaracje kanclerza Schrödera, że rząd niemiecki nie poprze żądań wypędzonych, to słowa na wiatr. To w Niemczech jest margines marginesu. Jednak w Polsce puszkę Pandory otwiera partia rządząca, która wprawdzie ma w nazwie prawo i sprawiedliwość, ale pokazuje, że za nic ma zarówno krajowe procedury legislacyjne, jak i zobowiązanie normom międzynarodowym – dowodem spór z UE, a ostatnio nawet i z Watykanem o trójpodział władz.
Czy zatem to tylko kolejna próba zagrania na antyniemieckich resentymentach na użytek krajowy?
PiS pootwierał tyle frontów wewnętrznych, że już chyba nie wie, o co mu naprawdę chodzi poza władzą dla władzy. Konstytucyjny, szkolny, ekologiczny, wojskowy, kobiecy, medialny. Być może uznał, że 500+ i strach przed „muzułmańską inwazją” to jednak już za słabe kotwice przed kolejną turą wyborów i należy rzucić trzecią resentymenty antyniemieckie i antyukraińskie. Jest jeszcze antyrosyjski, ale ten PiS ogranicza właściwie już tylko do rury bałtyckiej i wraka Tupolewa. Pewną rolę odgrywa tu też kwestia rocznicowa, kumulacja 1 sierpnia i 1 września.
Czym może grozić pójście w tę stronę?
Kolejnym „schładzaniem” stosunków z naszym najważniejszym sąsiadem w UE. I dalszą izolacją Polski w UE i NATO. Na razie PiS stawia już nawet nie na Amerykę, ale na Trumpa. A w EU na Orbana, że Węgry zablokują ewentualne sankcje unijne wobec Polski. Otwierając front z Niemcami, nie ma realnych sojuszników w Europie, tak jak i nie ma ich w tej sprawie Grecja. Myślę, że tu nie chodzi o przemyślaną strategię wobec Niemiec, lecz o efekt na kraj – jesteśmy narodowymi fundamentalistami, a nie ugodowcami, jak cała ta reszta.
Ale czy te resentymenty są w Polakach tak głębokie, jak przedstawia to obóz rządzący?
Sondaże tego nie potwierdzają. Choć jak wskazuje polsko-niemiecka „Grupa Kopernika” w swym najnowszym raporcie sytuacja szybko się pogarsza. Do tego dochodzi fakt, że przy fatalnej edukacji obywatelskiej, bardzo nastawionej na własny pępek opinii publicznej, coraz bardziej nacjonalistycznych mediach rządowych oraz zamkniętych na świat masowych mediach katolickich, nasze młode pokolenie nie zna już historycznego dorobku pokolenia Wojtyły, Mazowieckiego, Bartoszewskiego – by wspomnieć przynajmniej katolickich klasyków pojednania polsko-niemieckiego ostatniego półwiecza. Natomiast w Niemczech dorasta pokolenie, które Polskę kojarzy z coraz bardziej niechętnym sobie światem. Dam przykład. W Niemczech jest niemal 5 milionów muzułmanów. Są już częścią tamtego świata. Są także profesorami, ministrami, pisarzami – jeden z nich mógł był zostać prezydentem. My wprawdzie uważamy się za gościnnych i tolerancyjnych, ale lęki przed obcymi mamy większe niż gdziekolwiek indziej. Są więc całe połacie rzeczywistości, w których młodzi Polacy już nie mają wspólnego języka z zachodnimi sąsiadami.
A może o to chodzi? Poprzez odwoływanie się do bolesnej przeszłości, PiS chce wzmocnić przekonanie, że pozostawanie Polski w UE przyczynia się do naszej niedoli? Nikt nas nie rozumie, nie szanuje i nie dostrzega wielkości i bohaterstwa Polaków?
Pewnie jakaś część PiS – ta postpezetpeerowska, oraz ta neoendecka – pewnie by tego chciała. Proszę nie zapominać, że Dmowski z dwóch „dziedzicznych wrogów” wolał Rosję, i to do tej endeckiej linii nawiązywała też „piastowska propaganda” PZPR, oraz PAX Bolesława Piaseckiego, współzałożyciela w latach trzydziestych faszyzującego ONR-Falanga. Niemniej przypuszczam, że to w PiS margines. Większość pewnie w UE chciałaby pozostać. Co innego Kaczyński. Dobrze wie, że na arenie międzynarodowej nie umywa się ani do Dmowskiego, ani do Piłsudskiego. Obaj znali świat, języki i liczących się polityków. Natomiast Kaczyński jest człowiekiem zamkniętym. I nie potrafi współdziałać z silniejszymi od siebie. Najlepiej się czuje w oblężonej twierdzy…
Rozmowa z Adamem Krzemińskim ukazała się w „Gazecie Pomorskiej”. Zachęcamy również do przeczytania tekstu Jerzego Mąkosy o problemie reperacji wojennych, który ukaże się w najnowszym, 32 numerze Polityki, dostępnym od wtorku 8 sierpnia, od godz. 18.