Co zrobić, kiedy parlament opanowała opozycja? Wybrać drugi, lojalny, i nazwać go Zgromadzeniem Konstytucyjnym.
Wenezuela ma dwa parlamenty. Wbrew apelom z bliższej i dalszej zagranicy, w tym papieża Franciszka, 545-osobowe Zgromadzenie Konstytucyjne (ZK), złożone z osób lojalnych wobec prezydenta Madury, w tym jego żony i syna, rozpoczęło działalność i ostro wzięło się do roboty. Akurat najmniej związanej z pisaniem nowej konstytucji. Po pierwsze, uznało się za najwyższy autorytet polityczny Wenezueli. Po drugie, zabroniło parlamentowi, gdzie większość ma opozycja (a przy okazji też Sądowi Najwyższemu), jakichkolwiek postanowień stojących w sprzeczności z decyzjami ZK. Po trzecie, powołało Komisję Sprawiedliwości i Prawdy, rodzaj trybunału do osądzania opozycji, gdzie stawiennictwo jest obowiązkowe.
Komisja, zdaniem Delcy Rodriguez (na fot. w czerwonym stroju), wpływowej przewodniczącej ZK, byłej minister spraw zagranicznych, to „potężne narzędzie do walki z przemocą, nienawiścią i nietolerancją”. W inauguracyjnym przemówieniu określiła opozycję jako faszystów i zapowiedziała, że „bezkarność się skończyła”. Zaapelowała też do zagranicy, aby nie wtrącała się w wewnętrzne sprawy Wenezueli. Kolejną decyzją odwołano prokurator generalną Luisę Ortegę, główną krytyczkę władz.
ZK z własnego nadania, może wszystko, na przykład pozbawić parlamentarzystów immunitetu albo w ogóle rozwiązać legislaturę. Samozwańczego Zgromadzenia nie uznały główne państwa regionu, Unia Europejska ani USA: administracja Trumpa nazwała Madurę dyktatorem, nałożyła sankcje, a sam Trump wspomniał o interwencji zbrojnej. Najwierniejszym sojusznikiem Madury pozostaje Moskwa.
Z ostatniej chwili: w ciągu pierwszego tygodnia od inauguracji ZK czarnorynkowy kurs dolara skoczył z 10 do 17 tys.