Nieszczęścia chodzą parami. Najpierw prezydent Poroszenko pozbawił, niezgodnie z prawem, swego byłego przyjaciela Saakaszwilego, ukraińskiego obywatelstwa, ten zaś w rewanżu nielegalnie przekroczył granicę, urządzając przy okazji polityczny happening, zadając cios wizerunkowy Ukrainie i Poroszence. Zemsta się udała.
Saakaszwilemu już nic nie zaszkodzi, solidnie zapracował na miano politycznego awanturnika i zadymiarza. Szkoda, że do swojej akcji wybrał Polskę, gdzie ma garstkę politycznych sojuszników w obozie władzy, których rozczula opowieściami o oskarżeniach gruzińskiej prokuratury za zakup wieńców pod pomnik Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi. Wybierając Polskę, wiedział, że Słowacja i Węgry nie pozwoliłyby sobie nawet na rolę niemego świadka w tym spektaklu. W Polsce miał pełną obsługę, prasową i polityczną, miał nawet u swego boku eurodeputowanego Jacka Saryusz-Wolskiego, patrona błyskotliwych zwycięstw politycznych.
Saakaszwili noszony na rękach jak kiedyś Tymoszenko
Saakaszwili dobrze zaplanował swoją akcję, zapowiedział i zamarkował atak na przejście graniczne w Krakowcu, tam jednak Poroszenko zgromadził duże siły policyjne, Saakaszwili wycofał się do pociągu Przemyśl-Lwów, Poroszenko udaremnił tę podróż, zatrzymał pociąg (piękna akcja w stylu Dzierżyńskiego).
I gdy wydawało się, że Saakaszwili z Przemyśla wróci do Warszawy, zaatakował w Medyce, gdzie – jak się okazało – miał przygotowany oddział najemników, który wdarł się na przejście z ukraińskiej strony i, jak przystało na historyczną chwilę, na rękach wniósł kochanego Miszę do Ojczyzny. Jak onegdaj „pomarańczową księżniczkę” Julię Tymoszenko na scenę Majdanu, która w Medyce broniła Miszy przed ukraińskimi pogranicznikami. Motyw kiczu, nie tylko w ukraińskiej polityce, pojawia się często. Ale sprawa jest chyba poważniejsza.
Powstaje nowy polityczny sojusz przeciwko Poroszence?
Akcja Saakaszwilego może być początkiem kolejnej gorącej jesieni na Ukrainie. Nie mogłaby zakończyć się powodzeniem bez wsparcia na Ukrainie. Wspiera go Julia Tymoszenko i jej frakcja w Radzie Najwyższej, a także oligarcha Ihor Kołomojski (stworzony przez niego batalion „Donbas” ochrania Saakaszwilego we Lwowie), poparcia udzielił mu też mer Lwowa Andrij Sadowy, zaliczany do ludzi Kołomojskiego.
Może jesteśmy świadkami powstania nowego oligarchiczno-politycznego sojuszu przeciwko prezydentowi Petro Poroszence, którego celem jest jak najszybsza zmiana władzy na Ukrainie? Tym razem marsz na Kijów może rozpocząć się we Lwowie, gdzie bohater Misza, nieniepokojony przez policję i prokuraturę, zapowiada szybki koniec złodziejskiego sytemu Poroszenki. Prezydenta Ukrainy dogania historia, w której walczył pod hasłami: „Precz z Kuczmą” i „Precz z Janukowyczem”, a dzisiaj sam może zająć ich miejsce.
Cała ta historia jest niezwykle barwna, ale szalenie smutna. Ukraińcy potykają się o własne nogi. Okazuje się, że stworzony w czasach Leonida Kuczmy oligarchiczny system trwa, żyje, z powodzeniem walczy o przetrwanie, jest niezniszczalny, potrafi przejść próbę „Majdanu Godności”, nawet włączyć do swojej ideologii ofiarę „Niebiańskiej sotni”. Happening Saakaszwilego jako reakcja na bezprawne działania prezydenta Ukrainy dowodzą, że politycy ukraińscy nadal sytuują siebie ponad prawem, konstytucyjny system prawny, instytucje, procedury traktują jak balast utrudniający realizację ich osobistych interesów, z którymi utożsamiają interes państwa.
Saakaszwili miał wszystkie możliwości, by zaskarżyć decyzję Poroszenki o pozbawieniu go ukraińskiego obywatelstwa, zapewne eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski mógł bronić jego interesów w sądach i instytucjach europejskich. Na marginesie: litewska dyplomacja radziła Saakaszwilemu pójście tą drogą, gdy zamierzał odwiedzić Wilno w ramach zaplanowanego przez siebie europejskiego tournée „skrzywdzonego przez skorumpowanego Poroszenkę”.
Dylemat prezydenta Poroszenki
Warszawa była jak zwykle mądrzejsza od Wilna, nie wybrała tej drogi. W ewidentnym łamaniu prawa wspiera go kilku deputowanych Rady Najwyższej, mer Lwowa, dotychczas człowiek, wydawało się, europejskiej orientacji, podkreślający związek Lwowa z zachodnią cywilizacją. Minister spraw wewnętrznych Ukrainy Awakow przez radio radzi Saakaszwilemu, by zgłosił się na policję lub do służb emigracyjnych w celu określenia swego obecnego statusu. Kamieni kupa.
Prezydent Poroszenko stanął przed starym wschodnio-europejskim dylematem: albo wycofa się z bezprawnej decyzji i przypadek Saakaszwilego oraz swój wprowadzi na drogę prawną, administracyjną i sądową, albo weźmie udział w kolejnym, tajnym dla opinii publicznej przetargu z oligarchami kierującymi działaniami zdesperowanego byłego prezydenta Gruzji, kupując chwilę spokoju, zapewne za państwowe pieniądze.
Czy Poroszenko rozbroi bombę, którą sam skonstruował, czy też – jak przystało na nonszalanckiego sapera – pomyli się tylko raz?