Była opozycjonistka, a dziś premier Mjanmy Aung San Suu Kyi milczy o zbrodniach i wypędzeniach w swoim kraju. Może więc należy odebrać jej pokojowego Nobla.
Obrazy te same co zawsze, gdy świat słyszy nazwę Rohingja: masy ubogich ludzi, matki z dziećmi na rękach, niesieni przez innych starcy. Ciągną przez pola, brną przez rzeki, tłoczą się na łódkach. Tak to wyglądało w 1978, 1991, 2012 r. – i tak wygląda teraz. Uciekają, bo armia podpala ich domy i zabija. Pretekstem był atak partyzantki Rohingjów na wojskowe posterunki. Agencja ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) szacuje, że exodus objął 380 tys. Rohingjów, a zabitych może być już ponad tysiąc.
Miejsce dramatu: Mjanma (dawniej Birma), region Arakan, graniczący z Bangladeszem.
Polityka
38.2017
(3128) z dnia 19.09.2017;
Świat;
s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Od pokoju do pogromu"