Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Angela Merkel, mimo trzech kadencji na stanowisku, niewiele zrobiła dla zwykłych kobiet

Angela Merkel Angela Merkel Angela Merkel / Facebook
Wielu młodym Niemkom trudno sobie wyobrazić męskiego kanclerza, ale większość z nich nie zna innych kobiet na kierowniczych stanowiskach.

Angela Merkel stała się symbolem przełamywania tradycyjnych wzorców związanych z płcią. Jako kanclerz i polityk, która wywiera wpływ nie tylko na sprawy kraju, ale i całej Europy, udowodniła, że dziewczynki i kobiety mogą zajść naprawdę daleko.

Szybko jednak okazało się, że to zmiana na poziomie symbolu. Pani kanclerz przez lata unikała jak ognia określenia feministka i rzadko promowała kwestie awansu kobiet, a rzeczywistość wielu pań wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Oczywiście nie można powiedzieć, że nic się pod tym względem w Niemczech nie zmieniło. Za czasów urzędowania kanclerz Merkel wprowadzono płatny urlop rodzicielski, nakłaniający ojców do tego urlopu co najmniej przez dwa miesiące. Tradycyjnie zamknięte po obiedzie szkoły, bo dzieci już wówczas były przejmowane pod opiekę zajmujących się domem matek, w ostatnich latach wydłużyły godziny pracy i wprowadziły świetlice. A niedawno uchwalono też ustawę ustalającą obligatoryjnie odsetek kobiet w radach nadzorczych koncernów.

Dorasta pokolenie, które nie pamięta męskiego kanclerza

Dla nich to naturalne, że przywódcą Niemiec jest kobieta. I jak przekonuje Alice Schwarzer, założycielka i wydawczyni feministycznego pisma „Emma”, od 2005 roku małe dziewczynki w Niemczech mogą zdecydować: czy zostaną fryzjerką czy kanclerzem.

Wielu młodym kobietom trudno sobie wyobrazić męskiego kanclerza, ale równocześnie większość z nich nie potrafi sobie przypomnieć, czy znają jakieś kobiety na wysokich kierowniczych stanowiskach, albo takie, które piastują inne ważne stanowiska w polityce. Jednocześnie trudno mówić o szklanym suficie dla kobiet, bo przecież każda z nich, jeśli zechce, może stanąć na czele państwa.

Brakuje środka. Niemieckie kobiety są matkami, kobietami pracującymi na niższych stanowiskach, a potem już właśnie stoją na czele państwa. Na poziomie studentek, nawet na uczelniach technicznych, jest bardzo dużo dziewczyn, ale nie widać ich potem wśród kierowników czy dyrektorów wielkich przedsiębiorstw. Żadna z 30 największych notowanych na giełdzie niemieckich spółek nie ma dzisiaj kobiety prezesa, a kobiety zajmują tylko 7 proc. stanowisk wykonawczych w 160 największych spółkach giełdowych.

Brakuje ich też w polityce, w której jest pani kanclerz i siedem innych kobiet w rządzie, ale polityka w swoich strukturach ciągle jest zdominowana przez mężczyzn. Kobiety w niemieckim parlamencie wciąż są w mniejszości.

Uprzedzenia wobec pracujących matek wciąż silne

Wiele kobiet z organizacji kobiecych uważa, że pani kanclerz unika tematów związanych z kobietami, ponieważ otworzyłaby dyskusje i zapewne musiałaby przyznać, jak wiele rzeczy nie zostało jeszcze zrobionych. Jak choćby równe płace dla kobiet i mężczyzn, bo różnica w zarobkach w Niemczech wynosi 21 proc. Poza tym kulturowe uprzedzenia wobec pracujących kobiet, a szczególnie wobec pracujących matek, które często nazywa się wręcz krukowymi matkami, wciąż są w Niemczech – szczególnie zachodnich – bardzo silne.

Po podziale kraju zachodnie Niemcy postawiły na funkcjonowanie kobiet zgodnie z trzema „k”: Kinder, Küche, Kirche – dzieci, kuchnia i kościół. A na wschodzie komuniści założyli dla dzieci bezpłatne żłobki i ośrodki opieki dziennej, kobiety obsługiwały dźwigi i studiowały fizykę. Współczesne kobiety borykają się więc ze wszystkimi obciążeniami tamtych podziałów. Te, które decydują się pozostać w domu i zajmować dziećmi, postrzega się jako nic niewnoszące do rozwoju społeczeństwa. Pracujące matki oskarża się o to, że przedkładają karierę nad swój dom. A bezdzietne kobiety, które postawiły na rozwój zawodowy, są dla społeczeństwa zimne i samolubne.

Cytowana przez „New York Times” feministyczna pisarka Anne Wizorek zauważa, że „tak samo jak Barack Obama nie zakończył w Ameryce strukturalnego rasizmu, tak Angela Merkel nie skończyła w Niemczech strukturalnego seksizmu”. Pani kanclerz nigdy jakoś szczególnie nie pochylała się nad sprawami kobiet. Nie wyodrębniała ich w swoich działaniach. Zapytana na ostatnim forum kobiet w Berlinie, czy jest feministką, najwyraźniej czuła się zakłopotana, a po chwili zastanowienia odpowiedziała, że nie boi się tego określenia, ale też nie chciałaby stroić się w cudze piórka, ponieważ uważa, że na to miano bardziej zasługują działaczki w rodzaju Alice Schwarzer, która od lat 60. walczy w Niemczech o równouprawnienie kobiet.

Może też dlatego, że samo określenie „feminizm” dla wielu osób jest zbyt radykalne. Poza tym w Niemczech ma nie najlepsze konotacje i często przedstawiane jest w postaci karykatury pokazującej rozzłoszczone i nielubiące ludzi lesbijki na motocyklach.

Młodzi ludzie chcą zmian, młodzi mężczyźni chcą zostawać z dziećmi w domu, a młode kobiety chcą się spełniać zawodowo, ale nikt nie nazywa tego feminizmem.

Na podstawie: „New York Times”

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną