Globalne wyższe sfery wreszcie zaczynają czuć bluesa. A przynajmniej – to wniosek z forum w Davos, dorocznego zjazdu elity pieniądza, władzy i sławy – miliarderzy, politycy i ich doradcy starają się sprawiać wrażenie, że docierają do nich potrzeby pozostałych siedmiu miliardów biedniejszych, bezsilnych i anonimowych. Skoro je słyszą, to się nad nimi pochylili, w tym roku pod hasłem poszukiwania wspólnej przyszłości w popękanym świecie.
Mapa szczelin rysuje się imponująco. Jesteśmy na zakręcie historii, musimy głęboko przemyśleć wyzwania związane z nierównościami, mówił premier Mateusz Morawiecki (w czasach bankowej kariery zarabiał dziennie kilkakrotność polskiej miesięcznej pensji minimalnej).