Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Aborcyjna odwilż w Irlandii? Inaczej niż w Polsce

Marsz pamięci Savity Halappanavaer, 31-letniej kobiety, której odmówiono aborcji (Dublin, 2012) Marsz pamięci Savity Halappanavaer, 31-letniej kobiety, której odmówiono aborcji (Dublin, 2012) William Murphy/www.streetsofdublin.com / Flickr CC by SA
Irlandia ma jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów aborcyjnych na świecie.

Mocno antyaborcyjna do tej pory Irlandia szykuje się do referendum w sprawie złagodzenia swojej ustawy. Kraj ten ma jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów na świecie. Całkowity zakaz aborcji został tam zniesiony dopiero pięć lat temu.

W jakich przypadkach można w Irlandii dokonać aborcji?

Obecnie przerywanie ciąży jest możliwe jedynie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia matki, ale nie np. w przypadku gwałtu, kazirodztwa albo ciężkiego uszkodzenia płodu. Ale nawet gdy życie kobiety jest zagrożone, to pracę lekarzy w krytycznych sytuacjach paraliżuje fakt, że nienarodzone dziecko i matka – zgodnie z obowiązującą od 1983 roku ósmą poprawką – są równi wobec prawa.

W referendum, które ma się odbyć pod koniec maja, Irlandczycy odpowiedzą na pytanie, czy uchylić wprowadzoną do konstytucji – również przez referendum – ósmą poprawkę. Zwolennicy zmiany przepisów, skupieni głównie wokół ruchu „Uchylić ósmą poprawkę” (Repeal the 8th), przypominają przypadek Savity Halappanavar, która w 2012 roku zgłosiła się do szpitala w związku z infekcją płodu. Ciąża była zaawansowana, ale jedynym ratunkiem dla Savity była aborcja, na którą lekarze się nie zdecydowali – właśnie ze względu na ósmą poprawkę. W rezultacie zmarło zarówno dziecko, jak i Savita.

Wówczas przez Irlandię przechodziły fale protestów. Środowiska lekarskie domagały się doprecyzowania przepisów dotyczących ratowania życia matki, przypominano sprawę Amandy Mellet, której mimo śmiertelnych wad płodu rok wcześniej odmówiono aborcji. Komitet Praw Człowieka ONZ, na podstawie skarg pani Mellet, badał już wtedy sytuację w Irlandii, a po śmierci Savity nawet irlandzcy biskupi wydali oświadczenie, w którym napisali, że „nigdy nie nauczali, że życie dziecka jest ważniejsze niż życie matki”.

Większość Irlandczyków za złagodzeniem prawa antyaborcyjnego

Dzisiaj prawie 60 proc. Irlandczyków chce uchylenia ósmej poprawki, a 29 proc. jest przeciw. Kościół rzymskokatolicki, od dawna ważny w Irlandii, był głównym motorem referendum w 1983 roku. Kościół również skutecznie przeciwstawił się referendum w 1986 roku, które mogło zalegalizować rozwody.

Jednak przez dziesięciolecia, z powodu licznych skandali, w szczególności związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci, społeczna i moralna władza Kościoła mocno osłabła. I nawet antyaborcyjni aktywiści nie podpierają się już tak często Kościołem jak wcześniej, tylko skupiają swoją retorykę wokół zdrowia kobiet.

Czytaj także: Piekło w irlandzkim Kościele. Masowy grób na terenie prowadzonym przez zakonnice

Przez lata Irlandia, obok Malty i Polski, była podawana jako przykład europejskiego państwa z najbardziej restrykcyjnym prawem aborcyjnym. Teraz mogłoby to się zmienić. Widać, że Irlandia idzie w przeciwną stronę niż Polska i religia oraz potrzeba uczestnictwa w kontrrewolucji kulturalnej przeprowadzanej na wzór rządzącej u nas partii Prawo i Sprawiedliwość w ogóle nie przekładają się na realia i potrzeby Irlandczyków. Kraj w ciągu ostatnich 15 lat przeszedł społeczną i seksualną rewolucję. Zalegalizowano antykoncepcję, rozwody (zwycięskie referendum odbyło się w 1995 roku), a ostatnio nawet (2015) małżeństwa osób tej samej płci.

Inicjatorzy majowego referendum podnoszą też argument aborcyjnych wyjazdów do Wielkiej Brytanii, gdzie aborcja na życzenie kobiety jest legalna od 1967 roku. Oficjalne statystyki pokazują, że w 2015 roku prawie 3,5 tys. Irlandek wyjechało do Anglii, żeby dokonać aborcji. W latach 1980–2015 wyjechało ich razem ponad 165 tys. W praktyce liczby są wyższe, ponieważ niektóre kobiety, wypełniając formularze, nie chcą podawać prawdziwych adresów. Nie możemy zamykać na to oczu – mówią zwolennicy liberalizacji irlandzkich przepisów – i utrzymywać sytuacji, która dyskryminuje osoby mniej zamożne i niemogące sobie pozwolić na wyjazd.

Przy okazji zbliżającego się referendum pojawił się również temat wpływu na głosujących i biorących udział w kampanii. Dyskutuje się o przeniesieniu agitacji do świata online, ponieważ ten, w przeciwieństwie do tradycyjnych irlandzkich mediów (radio i telewizja), nie jest objęty zakazem reklamy politycznej.

Jak zagłosują Irlandczycy w referendum w sprawie aborcji?

Przypominają się brexit i amerykańskie wybory oraz wpływanie na wyborców np. poprzez wykorzystywanie danych z Facebooka. Odpowiadając na przypadek Cambridge Analytica, irlandzki rząd ogłosił, że planuje stworzyć nowe narzędzia do ograniczenia wpływów zewnętrznych na irlandzkich wyborców, ale niestety nie uda się to przed majowym referendum.

Niezależnie jednak od tego, co się dzieje w sieci, gołym okiem widać, że irlandzkie społeczeństwo dojrzało do zmian. Premier Irlandii Leo Varadkar, który sam z wykształcenia jest lekarzem, już zapowiedział, że zagłosuje za zmianą restrykcyjnych przepisów. I byłoby to poszerzenie dostępu do aborcji, a nie całkowita jej legalizacja, o której w planowanym referendum nie ma mowy. Ta, jeśli kiedykolwiek w ogóle miałaby nastąpić, na pewno musiałaby być przedmiotem oddzielnego referendum.

Czytaj także: Gdzie na świecie aborcja jest legalna, a gdzie kobiety muszą ją wykonywać w podziemiu?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama