Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Czy na Bliskim Wschodzie ruszy atomowa kaskada?

Największą groźbą jest powrót Iranu do badań nad bronią jądrową prowadzących do jej produkcji. Największą groźbą jest powrót Iranu do badań nad bronią jądrową prowadzących do jej produkcji. Zahmed Fahid / Flickr CC by 2.0
Donald Trump jednostronnie wycofał USA z układu atomowego z Iranem. W odpowiedzi Teheran może powrócić do badań nad bronią jądrową, a nawet wyjść z traktatu NPT.

Donald Trump zrobił to, co od dawna wisiało w powietrzu: zapowiedział wycofanie Stanów Zjednoczonych z wielostronnego porozumienia JPCOA z 2015 roku. Jako że USA były jednym z kluczowych sygnatariuszy porozumienia obok Rosji, Chin, Wielkiej Brytanii i Francji (podpisanego też przez Unię Europejską, Niemcy i rzecz jasna Iran), trwałość zawartych w nim zobowiązań została podważona. Tym bardziej że Trump – wbrew zapisom umowy – zadeklarował wznowienie sankcji przeciw Iranowi. Prezydenta USA zgodnie z oczekiwaniami natychmiast wsparł Izrael, na którego przedstawiony tydzień temu raport wywiadowczy powołał się Trump, mówiąc o niezbitych dowodach na irańskie występki. I również zgodnie z oczekiwaniami jego deklarację z rozczarowaniem przyjęły Francja, Niemcy i Wielka Brytania, które bezskutecznie usiłowały powstrzymać Trumpa przed zerwaniem porozumienia.

Czytaj także: Jaka jest strategia Donalda Trumpa wobec Iranu

Układ wiązał Iran z Zachodem

Układ – formalnie niebędący traktatem międzynarodowym, a polityczną deklaracją intencji wspartą przez rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ – miał swoje dość oczywiste wady. Po pierwsze, choć zamrażał program badań jądrowych Iranu na dziesięć lat, nie pozbawiał go kontroli nad technologią. Po drugie, nie obejmował nierozerwalnie powiązanych z atomowymi głowicami rakiet balistycznych. Po trzecie, w ogóle nie dotyczył destabilizującej działalności Teheranu w regionie, która obecnie przybrała postać udziału w wojnach domowych, powstaniach i wspieraniu ugrupowań zbrojnych w Syrii, Iraku, Libanie i Jemenie. Ale z drugiej strony, mimo wad, układ JCPOA był pierwszym tej skali otwarciem dyplomatycznym Iranu wobec krajów Zachodu, w tym Wielkiego Szatana, czyli USA. I mimo ograniczonej do dziesięciu lat perspektywy dawał nadzieję trwalszego wciągnięcia Iranu w orbitę relacji z Zachodem, co byłoby osiągnięciem na geopolitycznie niespotykaną skalę.

Wycofanie się USA samo w sobie jeszcze nie przesądza o natychmiastowym upadku porozumienia. W pierwszych reakcjach zarówno Iran, jak i pozostali sygnatariusze deklarują utrzymanie umowy w mocy. Jednak fakt wycofania się Stanów Zjednoczonych i natychmiastowe przejście Izraela do niemal wojennej retoryki wobec Iranu zdają się skazywać porozumienie na powolne konanie. Jeśli nie zostanie w jakiejś formie uratowane, co byłoby możliwe tylko dzięki nadzwyczajnemu wysiłkowi skłóconych ze sobą partnerów międzynarodowych, „irański deal” umrze. Co może nastąpić po jego anihilacji?

Czytaj także: Iran już nie wzbogaca uranu... wzbogaca się na pistacjach

Największe ryzyko – irańska bomba

Największą groźbą, choć obecnie najmniej prawdopodobną, jest powrót Iranu do badań nad bronią jądrową prowadzących do jej produkcji. Izrael twierdzi, że to perspektywa bardzo realna, bo zdaniem Mossadu i w oparciu na wykradzionych przez izraelskich agentów danych Iran ma dysponować wciąż całą technologią i być w stałej gotowości do wznowienia programu atomowego, znanego jako projekt Aman. W ramach programu Iran miał budować pięć dziesięciokilotonowych głowic nuklearnych – oczywiście groźnych, ale nieporównywalnych z arsenałem jądrowym choćby samego Izraela. Iran, który deklaruje utrzymanie porozumienia z pozostałymi sygnatariuszami, ryzykowałby całkowitą utratę wiarygodności, gdyby wznowił prace nad bronią jądrową. Agenci Mossadu, CIA i europejskich wywiadów by tego nie podarowali.

Równie groźne co wznowienie programu jądrowego w Iranie jest jednak zwolnienie zbrojeniowych hamulców na Bliskim Wschodzie. Jeśli porozumienie powstrzymujące jądrowe zbrojenia Iranu zostałoby uznane za nieważne przez rządy krajów ambitnych i zasobnych, choćby dla przeciwwagi mogłyby one podjąć starania o uzyskanie broni jądrowej. Najbardziej „podejrzana” byłaby Arabia Saudyjska, która nie tylko jest od lat regionalnym rywalem Iranu, lecz także nie kryje mocarstwowych dążeń i dysponuje największym po USA i prawdopodobnie Chinach budżetem zbrojeniowym. Tym jawnym, bo jest oczywiste, że broń jądrowa musiałaby być sfinansowana poza oficjalnymi zamówieniami zbrojeniowymi, a to jeszcze bardziej ryzykowne.

Czytaj także: Czy grozi nam wojna nuklearna?

Jak zareagują Izrael, Indie, Pakistan?

O tym, że Izrael ma broń jądrową, wiedzą wszyscy poza oficjalnym Tel Awiwem. Raporty uznanego za najbardziej wiarygodny sztokholmskiego instytutu badań nad pokojem SIPRI wskazują, że Izrael dysponuje ok. 70 głowicami. Izrael jednak nigdy nie przeprowadził oficjalnie żadnego testu nuklearnego ani nie przetestował broni służącej do przenoszenia głowic nuklearnych. Co prawda państwu żydowskiemu przypisuje się odpowiedzialność za zarejestrowany przez satelity w 1979 roku dziwny rozbłysk na południowym Oceanie Indyjskim, znanym jako „incydent Vela”. Do dziś nie ma na to stuprocentowego potwierdzenia. W reakcji na irańskie zbrojenia Izrael może jednak przeprowadzić demonstrację swoich zdolności, nawet jeśli nie przeprowadzi samego wybuchu. Byłoby to potwierdzeniem zmiany reguł gry, czyli szokiem.

Ewentualne pojawienie się nowego mocarstwa atomowego w regionie Bliskiego Wschodu nie pozostałoby bez reakcji Pakistanu i Indii – krajów, które uzyskały potencjał jądrowy w ostatnim dwudziestoleciu. Pakistan jest od lat sojusznikiem Iranu, pomagał mu nawet w rozwoju technologii jądrowej. Ale Indie, kraj o wielkości i sile kontynentu, to inna historia. Indie widzą Iran z jednej strony jako stronnika Rosji, z którą utrzymują poprawne relacje, ale z drugiej strony Chin, z którymi są niemal w stanie zimnej wojny. Obrazu Iranu w Delhi dopełnia jego bliskość z Pakistanem, „odwiecznym” – od czasu powstania – przeciwnikiem Indii. Więc irańska broń jądrowa, a nawet udokumentowane próby jej pozyskania spotkają się z reakcją – nawet jeśli nie poprzez testowy wybuch, to prędzej poprzez testy broni dalekiego zasięgu mającej irański arsenał obezwładnić.

Czytaj także: Najważniejsze traktaty atomowe podpisane na świecie

Globalne rozbrojenie zagrożone?

Znawczyni irańskiej polityki Christiane Amanpour z CNN twierdzi, że decyzja Trumpa zniweczy wysiłki na rzecz zbliżenia Iranu z Zachodem, potwierdzi wizerunek nienawidzących Iranu Stanów Zjednoczonych, a w efekcie wzmocni twardogłowych islamistów i przeciwników jakiejkolwiek normalizacji. Jej zdaniem skutkiem ostatecznym może być zerwanie jednego z podstawowych traktatów rozbrojeniowych – NPT, traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Byłby to odwet najcięższego kalibru, bo do tej pory z NPT wycofał się tylko jeden kraj – Korea Północna w 2003 roku.

Podpisany niemal 50 lat temu traktat został do tej pory ratyfikowany przez 190 krajów i stanowi najszersze porozumienie antyatomowe. Ustanawia on „legalną” w świetle prawa międzynarodowego nuklearną piątkę: USA, ZSRR/Rosję, Chiny, Wielką Brytanię i Francję oraz formalnie zakazuje posiadania broni jądrowej przez innych. Nie podpisały go tylko kraje niegdyś podejrzewane, a potem potwierdzone jako posiadacze broni jądrowej – Izrael, Indie, Pakistan oraz powstały późno jako państwo Południowy Sudan. Ukraina, Kazachstan i Białoruś dołączyły w 1994 roku, po podpisaniu tzw. memorandum budapeszteńskiego, które miało gwarantować ich nienaruszalność terytorialną w zamian za wyzbycie się posowieckiej broni jądrowej. Oczywista słabość memorandum unaoczniła się po rosyjskiej agresji z 2014 roku.

Czytaj także: Amerykańska strategia nuklearna zakłada, że ryzyko wojny rośnie

Czy nam to spadnie na głowę?

Polska dumnie przewodniczy Radzie Bezpieczeństwa ONZ w maju i może się spodziewać nagłego żądania zwołania Rady na czyjkolwiek wniosek w każdej chwili. Zażądać go mogą choćby Rosjanie, powołując się na fakt, iż tzw. irańskie porozumienie było zatwierdzone przez stosowną rezolucję Rady Bezpieczeństwa. To byłoby nieplanowane, choć zapewne przewidywane przez naszą dyplomację uzupełnienie majowego kalendarza – bo o spodziewanej decyzji Trumpa było od dawna wiadomo.

Ale mało kto wie, że Polska uczestniczy też w przeglądzie traktatu NPT do roku 2020. Choć obecnie prawa przewodniczącego przeszły w ręce Malezji, Polska – chce czy nie chce – jest w gronie strażników najważniejszego globalnego traktatu antynuklearnego, narażonego potencjalnie na szwank. Czy Polska już wyraziła swoje stanowisko? W chwili pisania tego artykułu nic na to nie wskazuje. Nieoficjalne rozmowy z obecnymi i byłymi wysokimi rangą dyplomatami sugerują, że Warszawa może mieć problem z nawigowaniem po tak burzliwym oceanie. Ale nikt nie przesądza, że od nas cokolwiek będzie zależeć. Możemy co najwyżej nie przeszkadzać lub w najlepszym wypadku pomóc.

Czytaj także: Amerykanie publikują porady na wypadek wojny atomowej

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama