Wciąż nie wiadomo, które sankcje na Iran odwiesi Ameryka po wyjściu z porozumienia nuklearnego. Ogłaszając tę decyzję 8 maja, Donald Trump zapowiedział, że „wszystkie”. To oznaczałoby również tzw. sankcje wtórne (eksterytorialne), których ofiarą mogą paść europejskie firmy. W weekend taki ruch sugerował doradca Trumpa John Bolton. Europejski biznes najwięcej skorzystał na porozumieniu, które z początkiem 2016 r. otworzyło irański rynek. W ciągu dwóch pierwszych lat zagraniczne inwestycje w Iranie niemal się potroiły. Głównie za sprawą Chińczyków i właśnie Europejczyków. Airbus podpisał z Teheranem umowę na sprzedaż kilkudziesięciu samolotów. Francuski Total inwestuje dziesiątki milionów dolarów w Południowy Pars, największe na świecie pole naftowe. Montownie samochodów rozbudowują Peugeot i Renault. Niemcy z Siemensa podpisali umowy na dostawę 50 nowych lokomotyw i unowocześnienie całej irańskiej sieci kolejowej.
Sankcje wtórne, o których mówią Amerykanie, mają objąć wszystkie zagraniczne firmy, które współpracują z Irańczykami, czyli również europejskie. Podobny przypadek miał już miejsce w latach 90., gdy Amerykanie chcieli tak ukarać Europejczyków za biznesy na Kubie. Wówczas Unia Europejska nieomal nie poszła na wojnę handlową z USA, blokując karanie europejskich firm, o ile nie miały one interesów za oceanem. Tym razem Bruksela już zapowiedziała podobny mechanizm ochronny. Dziś wszystkie strony porozumienia nuklearnego, włącznie z Iranem, przekonują, że jest ono do utrzymania nawet bez Ameryki. Gdyby jednak europejskie firmy się przestraszyły (wszystkie są obecne w USA), Iran straci ostatnie korzyści z tego porozumienia i prawdopodobnie sam od niego odstąpi.