Rosja szuka nowych przyczółków w Afryce. Również w miejscach tak nieoczywistych jak Republika Środkowoafrykańska. To państwo bogate w diamenty, złoto, uran i ropę naftową, od lat pogrążone w walkach religijnych i etnicznych, z których powoli wychodzi przy pomocy sił ONZ i tradycyjnie Francji. Teraz doszli Rosjanie.
Po spotkaniu w Soczi prezydenta Faustina-Archange’a Tuadera z szefem dyplomacji Siergiejem Ławrowem Rosja uzyskała zgodę Rady Bezpieczeństwa na obejście embarga na dostawy broni. Ma na początek uzbroić i wyszkolić dwa bataliony armii środkowoafrykańskiej.
Oprócz rosyjskich żołnierzy w stolicy Bangui pojawili się najemnicy i ludzie interesów. Ku zdziwieniu obserwatorów zaczęli się kręcić w otoczeniu prezydenta Tuadera, reorganizując mu służbę ochrony. Na kwaterę główną otrzymali dawny pałac cesarski w Berengo, zbudowany dla Jeana-Bedela Bokassy, kiedy ten z niebywałym przepychem koronował się na cesarza w 1965 r., postaci groteskowej i krwawej.
Tu zresztą były cesarz, obalony przez wojskowych, ma swój okazały grób. Co dostarczyło kolejnego materiału do spekulacji, czy to dobrze, że cudzoziemcy otrzymali na kwaterę miejsce tak okazałe i pełne odniesień. Ale dla prawdziwej przyjaźni poświęcić można wiele.