Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Włoscy populiści wciąż próbują stworzyć rząd

Forum
Aby przekonać do koalicji prezydenta Matterellę, Di Maio i Salvini są w stanie poświęcić najbardziej kontrowersyjnego kandydata na ministra.

Włoska polityka pozostaje w stanie nieustannego trzęsienia ziemi od niedzielnego wieczoru, kiedy to prezydent Sergio Mattarella odrzucił propozycję koalicji Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi Północnej, dwóch głównych zwycięzców wyborów z 4 marca. Głównym powodem sporu miała być kandydatura Paolo Savony jako ministra finansów. 81-letni ekonomista znany jest z antyeuropejskich poglądów i krytycznego stanowiska wobec wspólnej waluty. Dlatego też Matterella uznał, że wpuszczenie go do rządu mogłoby w dłuższej perspektywie doprowadzić do wyjścia Włoch ze strefy euro.

Prezydenckie weto podzieliło kraj

Liberałowie i lewica gratulowali mu odwagi, natomiast wyborcy prawicy, populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd i zwolennicy Silvio Berlusconiego zarzucali mu ignorowanie demokratycznej legitymizacji rządu, domagając się nawet impeachmentu prezydenta.

Oddech wstrzymała też Bruksela, bo w przypadku sformowania rządu przez Salviniego i Di Maio Włochy stałyby się największą gospodarką unijną rządzoną przez otwarcie antyeuropejski i fiskalnie nieodpowiedzialny gabinet. Gospodarką, dodajmy, znajdującą się od lat w poważnych tarapatach.

Czytaj także: Kim są i czego chcą liderzy populistów w Europie?

Liderzy zwycięskich ugrupowań nie dają jednak za wygraną i kontynuują rozmowy koalicyjne mimo prezydenckiego weta. Dziś rano włoskie media poinformowały, że populiści są w stanie pójść na ustępstwa i wycofać kandydaturę Savony. Jego miejsce na czele resortu finansów miałby zająć kandydat bardziej przychylny politycznemu mainstreamowi, a sam Savona miałby wejść do rządu na innym stanowisku. Dlatego jest to ustępstwo jedynie częściowe, co Salviniemu natychmiast wytknął były premier Matteo Renzi.

Otwarty kurs na Rosję

Według nieoficjalnych informacji do propozycji przychylnie ustosunkował się Matterella, który miał dać Luigiemu Di Maio dodatkowy czas na skonstruowanie rządu i akceptowalnego politycznie programu. Doniesienia te zdają się też potwierdzać inne fakty. Do Rzymu dziś rano przybył z Mediolanu lider Ligi Północnej Matteo Salvini, najpewniej w celu poprowadzenia rozmów koalicyjnych z Salvinim na najwyższym szczeblu. Co więcej, regionalni przywódcy Ruchu Pięciu Gwiazd odwołali kilka zaplanowanych na przyszły tydzień zgromadzeń swoich wyborców w kilku regionach Włoch. Znaczy to mniej więcej tyle, że w obozie koalicyjnym panuje przekonanie, że elektoratu nie trzeba dodatkowo mobilizować, przynajmniej w tej chwili.

Czytaj także: Kryzys polityczny we Włoszech zachwiał rynkiem

Wycofanie kandydatury Savony, który kilka tygodni temu nazwał wstąpienie Włoch do Unii „tragedią o historycznym znaczeniu i konsekwencjach”, to mimo wszystko jedyne duże ustępstwo, na które poszli populiści. Ich kandydatem na szefa rządu cały czas pozostaje Giuseppe Conte, mało znany profesor prawa, poprzednio nieodgrywający większej roli we włoskiej polityce. I tego właśnie najbardziej obawia się opozycja – że Conte pozostałby jedynie figurantem, a polityką kraju kierowaliby Di Maio i Salvini.

Co więcej, obaj otwarcie mówią o utrzymaniu „otwartego na Rosję” kursu w polityce zagranicznej, choć już deklaracje wobec strefy euro padające z ich ust nierzadko zaprzeczają same sobie. Tak na przykład Matteo Salvini, kilkunastokrotnie występujący w trakcie kampanii wyborczej w koszulce z napisem „nie dla Euro”, przez ostatnie kilka dni twierdził, że wspólnej walucie nigdy nie był przeciwny.

Bruksela wolałaby bezkrólewie we Włoszech

Z kolei opozycja wciąż ma nadzieję, że uda się powołać rząd technokratyczny pod wodzą byłego urzędnika Międzynarodowego Funduszu Walutowego Carlo Cottarellego. Na to jednak szanse są wręcz marginalne, bo Cottarelli nie ma nawet pełnego poparcia w Partii Demokratycznej, nie mówiąc o prawicy, populistach i mniejszych, radykalnych partiach. W przypadku niepowodzenia projektu tymczasowej administracji lewica i liberałowie żądać będą zapewne przyspieszonych wyborów, które mogłyby odbyć się już w lipcu. I to jednak wydaje się pomysł mocno ryzykowny. Jak pokazują najnowsze sondaże, od wyborów poparcie dla Ruchu Pięciu Gwiazd utrzymuje się na stałym poziomie, lekko przekraczającym 30 proc. Rośnie z kolei liczba chętnych do głosowania na Ligę Północną. W takim rozdaniu nowe wybory mogłyby dać populistyczno-radykalnej koalicji jeszcze szerszy mandat, przez co kolejne weto byłoby praktycznie niemożliwe.

Wydaje się zatem, że polityczny impas we Włoszech zmierza powoli ku końcowi. Co nie znaczy, że zakończy się rozwiązaniem najlepszym dla kraju i całego kontynentu. W tym akurat przypadku Bruksela niemal na pewno wolałaby dalsze bezkrólewie.

Czytaj także: Po dwóch miesiącach od wyborów Włochy wciąż nie mają rządu

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama