Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Putin i Trump na neutralnym fińskim gruncie

Władimir Putin i Donald Trump mają ze sobą stały kontakt. Władimir Putin i Donald Trump mają ze sobą stały kontakt. Jorge Silva / Forum
Lista rozbieżności między dążeniami Rosji i USA jest długa i trudno oczekiwać spektakularnych zwrotów w stosunkach obu państw. Czemu więc ma służyć szczyt Putin–Trump?

Donald Trump i Władimir Putin spotkają się 16 lipca w Helsinkach. Szczyt na neutralnym fińskim gruncie ma być poświęcony wzajemnym stosunkom, ważnym kwestiom międzynarodowym, co sprowadza się do przeglądu wszystkich węzłowych konfliktów i pól rywalizacji, głównie w Euroazji.

John Bolton, doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, mówił w Moskwie (przygotowuje helsińskie spotkanie, widział się z Putinem), że nie spodziewa się konkretnych rezultatów. Między innymi dlatego, że zbyt dużo czasu upłynęło od poprzednich spotkań. Dodatkowo protokół rozbieżności między oboma państwami jest długi, wisi jeszcze nad nimi sprawa domniemanego podstępnego rosyjskiego wpływu na wybory, po których Trump został prezydentem. Jakichś wielkich zwrotów trudno oczekiwać, bo przecież Rosja jest z USA w stałym kontakcie, od Rady Bezpieczeństwa ONZ po Syrię, gdzie działają żołnierze obu krajów. Trump z Putinem rozmawiają przez telefon, przysiedli w kuluarach szerszych szczytów.

Czytaj także: Po spotkaniu Putin–Trump: zawieszenie walk w Syrii, nowy przedstawiciel USA na Ukrainie

Ułożyć się z Rosją. Na nowo

Każdy amerykański prezydent prędzej czy później musi spróbować jakoś się z Rosją ułożyć. Bush junior spojrzał Putinowi w oczy i przyznał, że „poczuł jego duszę”, w dowód zaufania zaprosił rosyjskiego prezydenta na swoje ranczo w Teksasie. Barack Obama próbował tzw. resetu, zaczęło się od niewłaściwego doboru słowa pisanego cyrylicą na rekwizycie, który szefowa amerykańskiej dyplomacji wręczyła rosyjskiemu koledze Siergiejowi Ławrowowi. Miał być „reset”, a wyszło „przeciążenie”. Podobnie ułożyło się w rzeczywistości, na pewno nie po myśli Obamy.

Trump lubi takie szczyty. Żywi przekonanie, że świetnie mu poszło z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem i z Xi Jinpingiem, przewodniczącym ChRL. Choć sąd to na wyrost, to Trump lubi też krytykować politykę poprzedników. Opowiada, że jego podejście, wszystko robione na nowo, przyniesie więcej korzyści Ameryce. Konsekwentnie zrywa z tradycyjnym amerykańskim nastawieniem do reszty Zachodu. Ten kierunek dobitniej pokazał zjazd G7, sygnalizujący rozdźwięki w ramach grupy.

Potwierdzają je też powtarzane oczekiwania, że członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego i pozostali sojusznicy powinni wykładać więcej na wysiłek obronny, bo nie mogą liczyć, że Ameryka dalej będzie brała na siebie koszty ochrony np. Europy. Przy jednocześnie słabo słyszalnych zapewnieniach Trumpa, że w razie zagrożenia uruchomi art. 5 o kolektywnej obronie.

Czytaj także: Realna stawka szczytu Kima z Trumpem w Singapurze

Sojusznicy USA będą nadstawiać ucha

Z amerykańskiej perspektywy można nie oczekiwać wiele od spotkania w Helsinkach, ale sojusznicy Ameryki, zwłaszcza ci europejscy, będą nadstawiać ucha. Bo trudno jest być dziś amerykańskim sojusznikiem. Widać to po staraniach premiera Japonii. Shinzo Abe, gdy tylko może, próbuje dotrzeć do Trumpa, by dbać o interesy japońskie, zagrożone wzrostem Chin i nową dynamiką wokół Półwyspu Koreańskiego. Ta aktywność, a obaj panowie spędzili ze sobą sporo czasu od początku kadencji amerykańskiego prezydenta i nadają na podobnych falach, sugeruje, że Abe nie ma zaufania. Jakby podejrzewał, że Trump o potrzebach alianta zapomni lub je zignoruje, nawet w przypadku państwa tak kluczowego jak Japonia.

Sporo tu zbieżności z celami rosyjskiej wielkiej strategii zmierzającej do osłabienia USA jako międzynarodowego arbitra. Co więcej – sposób, w jaki Trump próbuje czynić Amerykę wielką, wydaje się przyspieszać powrót koncertu mocarstw, w którym putinowska Rosja chciałaby zagrać ważną partię.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną