Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Niepodległa Ukraina ma 27 lat. Ale czy są powody do świętowania?

Polska jako pierwszy kraj uznała niepodległość Kijowa i wspierała od tego momentu niepodległościowe, a potem europejskie aspiracje Ukrainy. Polska jako pierwszy kraj uznała niepodległość Kijowa i wspierała od tego momentu niepodległościowe, a potem europejskie aspiracje Ukrainy. Facebook
Nigdy ukraiński naród nie był tak świadomy swej ukraińskości, tak bardzo zjednoczony. Choć tęskni za narodowymi bohaterami, którzy drażnią polską pamięć.

Kiedy Ukraina wybijała się na niepodległość, wszystko wyglądało inaczej niż dzisiaj. Rozpadał się Związek Radziecki, świat patrzył w osłupieniu na wydarzenia, których nie przewidywał w najśmielszych przypuszczeniach. Oto znika na naszych oczach światowa potęga, niepokonana. Nikt się nie spodziewał takiego obrotu wydarzeń.

Sami Ukraińcy też się nie spodziewali. Ogólnonarodowe referendum w sprawie suwerenności pokazało, że niepodległości od Moskwy i Kremla chcą wszyscy, od Lwowa po Charków, Donieck, Ługańsk, Mariupol, Sewastopol, Odessę. To było cudowne. Wschód Ukrainy, najbliżej związany z Moskwą, mówiący po rosyjsku, nie po ukraińsku, chciał niepodległości – bezwarunkowo.

Wszyscy byli podekscytowani, zwłaszcza Ameryka, która obawiała się reakcji Moskwy. Geopolityka w wydaniu amerykańskim: nie ma znaczenia, co myślą ani czego chcą Ukraińcy – ważne, co powie Moskwa.

Polska pierwsza uznała niepodległość Ukrainy

Polska jako pierwszy kraj uznała niepodległość Kijowa i wspierała od tego momentu niepodległościowe, a potem europejskie aspiracje Ukrainy. Starania Lecha Wałęsy, wielka gra, wysiłek, żeby uwolnić Ukrainę od rosyjskiego ciążenia. Niebywałe zasługi Aleksandra Kwaśniewskiego, który prezydenta Leonida Kuczmę i Kijów ciągnął niemal siłą w stronę Zachodu.

Ukraina zrzekła się posiadania broni jądrowej, oddając cały swój arsenał. Gwarantem nienaruszalności terytorialnej były Rosja, Francja, Wielka Brytania, Ameryka. Wszystko wyglądało optymistycznie. Tyle że Rosja nigdy nie pogodziła się z utratą swej pozycji imperialnej. Nie pogodziła się z utratą Ukrainy.

Moskwa nie może się pogodzić z utratą Ukrainy

Pamiętam pierwszy studencki Majdan w obronie suwerenności. Referendum niepodległościowe, pierwsze wybory. Ukraina była za mocno powiązana z Moskwą – gospodarczo, ekonomicznie, energetycznie, a nawet komunikacyjnie – żeby zerwać te więzy z dnia na dzień. Rosyjskie wpływy zawsze były w Kijowie silne, rosyjska ambasada pozostawała centrum knowania przeciw niepodległości, Kreml miał zawsze kandydata na wybory prezydenckie – pytanie, kogo poprze Moskwa, było kluczowe podczas wszystkich kampanii. Kogo Moskwa kupi, kogo przepłaci, kto będzie na moskiewskim pasku chodził i słuchał poleceń. To Moskwa, rosnąca w siłę, była przeciwko europejskim aspiracjom Ukrainy.

Ukraina miała mnóstwo problemów: ekonomicznych, socjalnych, politycznych. Ale nikt się nie spodziewał, chyba Kuczma i Kwaśniewski też nie, że Kreml użyje swojej siły i piątej kolumny, by rozbić kraj i rozpocząć wojnę separatystów na wschodzie. Kijów w swojej naiwności pozwolił na rosyjską interwencję, bo granica była przyjazna, prawie otwarta. Dał się zaskoczyć inwazji zielonych ludzików na Krymie. Okazał się za słaby, żeby walczyć. Ukraina straciła Krym w sposób podstępny i haniebny, Moskwa pokazała prawdziwe oblicze, kwestionując suwerenność Ukrainy.

Dziś Krym jest rosyjski

Dziś Ukraina zmaga się z wojną na wschodzie kraju, trwającą mimo zawartych w Mińsku porozumień i deklaracji. Wojna pochłonęła już 10 tys. ludzkich istnień i czas ją kończyć. Krym jest rosyjski, na budynkach rządowych powiewa rosyjska flaga, a rdzenni mieszkańcy półwyspu, Tatarzy Krymscy, są prześladowani i rugowani.

Sankcje przeciwko Rosji przynoszą niewielki skutek. Rosja jest wielkim krajem. Moskwa przetrwała szturm Napoleona, agresję Hitlera, europejskie sankcje też wytrzyma, nawet wyjdzie z nich mocniejsza – taka jest oficjalna propaganda Kremla. Czy mimo wszystko Ukraina ma powody do świętowania?

Ukraina ma powody do świętowania

Oczywiście, że ma. Nigdy ukraiński naród nie był tak świadomy swej ukraińskości, tak bardzo zjednoczony, dojrzały. Tak bardzo świadomy, że Rosja to nie przyjaciel, ale odwieczny wróg. Tak bardzo świadomy suwerenności i gotowy jej bronić, oddać życie za niepodległość.

Że się przy tym ujawniły trendy nacjonalistyczne, prawicowe, tęsknoty za narodowymi bohaterami, którzy drażnią polską pamięć historyczną, oburzają, dziwią, budzą nasz sprzeciw, bo wspólne losy i egzystencja nie układały się ani jednoznacznie, ani banalnie, lecz także dramatycznie, tragicznie, ponuro?

Nie musimy wszystkiego akceptować. Ale Ukraina to nasz sąsiad i nie wymienimy go na innego. Bo co pozostaje – Rosja? Mam nadzieję, że ten zachwyt, zauroczenie nacjonalizmem przeminie jak choroba wieku dziecięcego. Że Ukraińcy ocenią i potępią to, co naganne, wstydliwe i haniebne, co się potępienia domaga – po ludzku, skoro jesteśmy ludźmi szanującymi wartości naszej cywilizacji.

Niepodległość to nie tylko hymn i flaga. To także mądrość myślenia o przyszłości. Bo przyjaźń i życie nie kończą się dzisiaj, o czym nie wolno zapominać. Świat trwa, życie się toczy. Jesteśmy sobie potrzebni, jeśli nie dziś, to jutro. Życzę Ukraińcom, żeby zwyciężyli rosyjską agresję, życzę, żeby obronili suwerenność, żeby żyli w pokoju i mądrze budowali swoją przyszłość.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną