Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Ekshumacja gen. Franco. Lepiej późno niż wcale

W zeszłym miesiącu parlament w Madrycie przegłosował rządowy dekret, który nakazuje usunięcie szczątków byłego dyktatora z mauzoleum w Dolinie Poległych. W zeszłym miesiącu parlament w Madrycie przegłosował rządowy dekret, który nakazuje usunięcie szczątków byłego dyktatora z mauzoleum w Dolinie Poległych. Contando Estrelas / Flickr CC by SA
W ciągu najbliższych kilku tygodni rząd Hiszpanii przeprowadzi ekshumację byłego dyktatora. Kontrowersje wokół jego szczątków obrazują nierozwiązane problemy, jakie kraj ma ze swoją przeszłością.

Jeden leży w centralnym punkcie monumentalnej bazyliki, drugi w zbiorowym grobie, którego dokładne położenie jest nieznane. Ten pierwszy to były dyktator kraju, a ten drugi to jego najbardziej znana ofiara. Różnica pośmiertnych losów generała Francisco Franco oraz poety Federica Garcii Lorki pokazuje problemy Hiszpanii z bolesną historią i wyjaśnia, czemu władze przeprowadzą niedługo ekshumację tego pierwszego, w niemal pół wieku po jego pogrzebie.

Czytaj także: Wojna domowa i bitwa o pamięć

Rodzina nie może zaskarżyć decyzji o ekshumacji

W zeszłym miesiącu parlament w Madrycie przegłosował rządowy dekret, który nakazuje usunięcie szczątków byłego dyktatora z mauzoleum w Dolinie Poległych. Posłowie podjęli taką samą decyzję jeszcze w maju zeszłego roku, ale wówczas głosami opozycji, a rządząca post-frankistowska Partia Ludowa odmówiła wypełnienia pozbawionej mocy wykonawczej uchwały.

Jednak w czerwcu jej rząd upadł po niespodziewanym wotum nieufności, a na czele kraju stanął socjalista Pedro Sánchez, który z rewizji dotychczasowej polityki historycznej uczynił jeden ze swoich głównych celów. Dogadał się z hiszpańskim episkopatem i użył drogi administracyjnej, dzięki której sprzeciwiająca się ekshumacji rodzina Franco nie może jej zaskarżyć do sądu. Dni generała w zaprojektowanym przez niego samego pomniku własnej władzy są więc policzone.

Problematyczny pomnik

Z centrum Madrytu w niecałą godzinę można dojechać samochodem do Doliny Poległych w malowniczych górach Sierra de Guadarrama. To robiąca ogromne wrażenie bazylika, wysoka na sześć pięter i długa na 262 metry, które w litej skale wykuwało przez dwie dekady 20 tys. robotników, w tym wielu więźniów politycznych. Franco zlecił jej budowę w 1939 r., kilka miesięcy po wygraniu krwawej wojny domowej, którą wraz z innymi prawicowymi generałami rozpętał trzy lata wcześniej w powstaniu przeciw lewicowemu rządowi.

Nowy dyktator chciał symbolicznie przypieczętować zwycięstwo w Krucjacie, jak nazywał wywołany przez siebie konflikt. Dlatego budowę rozpoczęto zaledwie 10 km od pałacu Escorial, w którego krypcie spoczywa 26 królów i królowych Hiszpanii, a przypieczętowano ją monumentalnym betonowym krzyżem wyższym od warszawskiego Pałacu Kultury. Wymiar religijny miał szczególne znaczenie, bo hiszpański Kościół od początku wojny domowej wspierał powstańców, dlatego zarząd nieruchomością oddano benedyktynom. W środku złożono szczątki ponad 30 tys. poległych na wojnie (w tym również żołnierzy lewicy, bez zgody ich rodzin), w centralnym miejscu umieszczając kryptę José Antonio Primo de Rivery – twórcy faszystowskiej Falangi, za dyktatury jedynej legalnej partii politycznej.

Po własnej śmierci w 1975 r., w Dolinie Poległych spoczął też sam Franco. Od tamtej pory miejsce jest celem pielgrzymek skrajnej prawicy do jego grobu, widok turystów wyciągających ręce w faszystowskim pozdrowieniu do zdjęcia jest dość częsty, a zarządzający bazyliką benedyktyni biorącym tam ślub młodym parom chętnie wynajmują salę weselną, gdzie używa się zastawy z frankistowskimi orłami.

Ofiary gorszego sortu

Jeszcze szybciej niż z Madrytu do Doliny Poległych, można się dostać z andaluzyjskiej Granady do pobliskiego Alfacar. W lesie za tym słynącym ze swoich piekarni miasteczka znajduje się grób Garcii Lorki. Choć nikt nie wie, gdzie dokładnie.

Najwybitniejszy hiszpański poeta XX wieku został zamordowany przez prawicową bojówkę już miesiąc po wybuchu wojny domowej. Wcześniej ukrywał się, spodziewając się takiego właśnie losu: w niewielkiej Granadzie powszechnie znane były nie tylko jego lewicowe sympatie polityczne i utwory wychwalające kulturę tamtejszych Romów, ale też homoseksualizm, demonizowany przez hiszpański kler. Lorkę wywieziono za miasto wraz z innymi mężczyznami uznanymi za przeciwników prawicy, zastrzelono i zakopano w nieoznakowanym rowie. Choć tożsamość zabójców była i jest powszechnie znana (jeden z nich miał się po fakcie przechwalać w miejscowych barach, że poetę zabił wsadziwszy mu wcześniej lufę pistoletu do odbytu), a poszukiwania były przeprowadzane kilkukrotnie, to jak do tej pory wciąż nie odnaleziono szczątków wywiezionych wtedy do lasu mężczyzn.

Los Garcii Lorki jest symboliczny. W Hiszpanii jest 2382 masowych grobów (jedyny kraj na świecie, gdzie jest ich więcej, to Kambodża), w których spoczywają szczątki od 100 do 140 tys. osób – dokładne dane nie są znane, bo prawicowa Partia Ludowa przez lata swoich rządów nie przeznaczała ani jednego euro na ich ekshumacje. Części ofiar prawdopodobnie już nigdy nie uda się zidentyfikować, bo na niektórych grobach z czasem powstały autostrady albo osiedla mieszkaniowe. We wrześniu 2017 r. ten stan rzeczy skrytykowało ONZ.

Rozliczenia po latach

Te rażąco odmienne miejsca pochówku kata i ofiary wynikają ze specyficznej transformacji demokratycznej, jaka dokonała się w Hiszpanii.

Na łożu śmierci Franco wyznaczył mających kontynuować jego dzieło następców. Ale ci (na czele z wychowanym pod okiem dyktatora królem Juanem Carlosem) okazali się nielojalni i w ciągu kilku krótkich lat doprowadzili do demokratyzacji kraju. Cały czas obawiali się jednak, że zdominowane przez frankistów służby mundurowe nie pogodzą się z takim kierunkiem i przeprowadzą zamach stanu, którego próba miała zresztą miejsce w 1981 r. Dlatego zgodzili się na tak zwany „pakt zapomnienia”, przypieczętowany przegłosowaną dwa lata po śmierci Franco ustawą o amnestii: więźniowie polityczni zostali zwolnieni, a uchodźcom pozwolono wrócić do ojczyzny, ale winni zbrodni mogli równocześnie liczyć na bezkarność. Masowych grobów ofiar terroru nie ruszano, by nie prowokować prawicy.

Choć w 2007 r. socjaliści uchwalili co prawda Prawo Pamięci Historycznej, które miało doprowadzić do defrankizacji przestrzeni publicznej (np. zmian licznych nazw ulic wciąż oddających hołd dyktatorowi i jego współpracownikom) oraz zidentyfikowania szczątek pomordowanych, ale Partia Ludowa skutecznie blokowała jej realizację.

Dziś klimat jest jednak inny. Pedro Sánchez jest przedstawicielem pokolenia, które nie pamięta dyktatury (sam miał trzy lata, gdy zmarł Franco) i nie widzi powodu, dla którego należałoby podtrzymywać „pakt zapomnienia”. W dodatku lewicowa rewizja polityki historycznej może mu przynieść same korzyści polityczne w czasie, gdy tradycyjnych wyborców podkradają socjalistom nowe ugrupowania, jak Podemos. Dlatego poza samą ekshumacją, premier zapowiada również uruchomienie „komisji prawdy", która nie tylko doprowadzi do identyfikacji zwłok w masowych grobach, lecz również wymaże z rejestrów wyroki wydane w czasach reżimu z powodów politycznych (do dziś są formalnie uznawane za prawomocne) i zdelegalizuje organizacje otwarcie gloryfikujące dyktaturę, jak np. Fundację Francisco Franco zarządzaną przez spadkobierców generała.

Ci ostatni (poza kompletnie nieliczącą się w Hiszpanii skrajną prawicą) są praktycznie jedynymi, którzy sprzeciwiają się przeniesieniu szczątek swojego krewnego z Doliny Poległych. Ponieważ nie mogą zablokować tej decyzji, to ostatnio zażądali chociaż, żeby ciało ich dziadka zostało przeniesione do madryckiej katedry, gdzie mają wykupione krypty i gdzie spoczywa jedyna córka Franco.

Carmen zmarła na raka w ostatnich dniach grudnia 2017 r. jako jedna z najbogatszych kobiet w Hiszpanii, jej majątek szacuje się na 600 mln euro. Generał był bowiem nie tylko dyktatorem, lecz również zwykłym złodziejem – za swoich rządów przywłaszczył sobie liczne nieruchomości, dzieła sztuki itd. W cieniu przyciągającej uwagę ekshumacji państwo hiszpańskie rozlicza więc nie tylko symboliczne dziedzictwo Franco, ale i to materialne. Z inicjatywy urzędu miasta Santiago de Compostela trwa właśnie sądowe postępowanie, na mocy którego do miejscowej katedry mają powrócić zagrabione przez generała posągi Abrahama oraz Izaaka.

Hiszpanie mogą mieć nadzieję, że w niedalekiej przyszłości sprawiedliwości doczekają się wreszcie nie tylko postacie biblijne, ale też spoczywające w masowych grobach ofiary dyktatora.

Czytaj także: Zapomniany poprzednik gen. Franco

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama