Nowa normalność – tak sytuację uwięzionych na całym świecie dziennikarzy opisuje Committee to Protect Journalists (CPJ), niezależny Komitet Ochrony Dziennikarzy, wstawiający się za reporterami, publicystami i redaktorami dotkniętymi autorytaryzmem władzy. Od trzech lat – punktem zwrotnym był turecki zamach stanu z 2016 r. – liczby prześladowanych dziennikarzy utrzymują się na podobnym poziomie. CPJ zebrał informacje o 251 osobach pozostających za kratami – w tym 68 w Turcji, 47 w Chinach, 25 w Egipcie, po 16 w Arabii Saudyjskiej i Erytrei.
Czytaj także: Władze Turcji rozprawiają się z mediami. W Polsce też nas to czeka?
Gdzie nie lubią dziennikarzy
Pretekstem do zamknięcia 70 proc. z nich jest tzw. działalność antypaństwowa. W tym przynależność do organizacji terrorystycznych lub ich wspieranie. O jakości takich zarzutów coś mówi to, że w Turcji siedzą w więzieniach wyłącznie przeciwnicy państwa. Co raczej wskazuje na to, że prezydent przetrzymuje ludzi mediów z niskich pobudek, bardziej z zemsty za krytykę lub ze strachu o własną pozycję.
W czołówce państw najchętniej pozbawiających dziennikarzy wolności w mijającym roku są Chiny, Egipt i Arabia Saudyjska. Dwa ostatnie to podobne przypadki, tamtejsze reżimy starannie tłumią krytykę, by nie doprowadzić do społecznego wrzenia. A jest co krytykować i przeciw czemu protestować, w Arabii w więzieniu przebywają m.in. cztery dziennikarki upominające się o prawa kobiet.