Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Bolsonaro zaprzysiężony, polska prawica w ekstazie

Jair Bolsonaro Jair Bolsonaro Joedson Alves / Forum
Czerpiący garściami z najgorszych wzorców dyktatorskich nowy prezydent Brazylii rozpoczął urzędowanie 1 stycznia. W Polsce wielu uznało to za „dobrą zmianę”.

Jair Bolsonaro, wcześniej przez siedem kadencji zasiadający w brazylijskim Kongresie, październikowe wybory prezydenckie wygrał w drugiej turze, dość zdecydowanie (55,13 proc. do 44,87) pokonując kandydata lewicy Fernando Haddada. W kampanii zasłynął głównie retoryką pełną agresji, ksenofobii i rasizmu. Nawoływał otwarcie do przemocy przeciwko homoseksualistom i migrantom, obiecywał znaczące ułatwienie dostępu do broni, by Brazylijczycy mogli sami walczyć z przestępczością na ulicach. W taki sam sposób chciał rozprawiać się z politycznymi przeciwnikami, mówiąc, że jego zdaniem panująca w latach 1963–85 dyktatura wojskowa była zbyt mało skuteczna w eliminowaniu komunistów, a ci z jej funkcjonariuszy, którzy lewicowych działaczy zabili w odpowiednio wysokiej liczbie, powinni otrzymać państwowe odznaczenia.

Jest również Jair Bolsonaro żarliwym krytykiem ekologii. Jeszcze w okresie przejściowym między drugą turą 28 października a zaprzysiężeniem na prezydenta 1 stycznia zapowiedział likwidację ministerstwa środowiska, obiecując też ustępstwa i szerokie koncesje dla szczególnie zagrażających lasom Amazonii firmom z sektora wydobywczego i drzewnego. Do swojego rządu zaprosił m.in. Paulo Guedesa, neoliberalnego bankiera z doktoratem z uniwersytetu w Chicago, ucieleśniającego wszystkie najważniejsze cechy tamtejszej szkoły ekonomicznej, oraz Ernesto Araujo, krytyka globalizacji i multilateralizmu. Guedes stanął na czele ekonomicznego superresortu, łączącego kompetencje ministerstw finansów, gospodarki i przemysłu, natomiast Araujo objął stanowisko ministra spraw zagranicznych.

Czytaj także: Bolsonaro przejdzie do historii jako najgorszy prezydent Brazylii?

Szerokie plany Jaira Bolsonaro

Choć od objęcia przez nich władzy minęło zaledwie kilka dni, Jair Bolsonaro i jego ekipa już rozpoczęli marsz w kierunku drastycznego ograniczania wolności i praw obywatelskich. Pierwszą decyzją nowego rządu było przekazanie jurysdykcji nad sporami o prawa do terytoriów zajmowanych przez rdzennych mieszkańców kraju pod skrzydła ministerstwa rolnictwa. Resort ten tradycyjnie uznawany jest w Brazylii za bastion wielkiego biznesu i terytorium swobodnego działania lobbystów. Niemal natychmiast dokonano też reorganizacji ministerstwa edukacji, z którego struktur wykreślono departament poświęcony prawom człowieka.

W dalszych krokach Bolsonaro ma zreformować programy nauczania, tak aby z brazylijskich szkół wyeliminować edukację seksualną. Wśród pozostałych planów legislacyjnych znajduje się ułatwienie dostępu do broni, wyeliminowanie restrykcji ekologicznych dla firm wydobywczych czy budowa wielopasmowej autostrady przez środek Amazonii, aby połączyć Brazylię z krajami andyjskimi i zwiększyć eksport w kierunku Oceanu Spokojnego i Azji.

Brazylia gra na wyniszczanie środowiska

Świat na nadchodzącą erę rządów Bolsonaro patrzy z ogromnym lękiem. Nie tylko dlatego, że nowy prezydent budzi zapomniane już upiory latynoamerykańskich dyktatorów, ale przede wszystkim z powodu jego kursu na wyniszczenie środowiska naturalnego. W czasach gdy kraje rozwinięte i te wciąż rozwijające się próbują w bólach wypracować konsensus w walce z ociepleniem klimatu, Bolsonaro drwalom, nafciarzom i górnikom otwiera na oścież drzwi do lasów tropikalnych. Publicznie wyraża podziw dla Donalda Trumpa, chwaląc jego odejście od multilateralizmu i krytykę organizacji międzynarodowych. Gdy latynoamerykaniści na całym świecie zastanawiają się, czy i jak długo brazylijski szkielet instytucjonalny wytrzyma autorytarne zapędy Bolsonaro, w Polsce objęcie przez niego władzy witane jest miejscami wręcz euforycznie.

Polska prawica zapatrzona we wzorce dyktatorskie

Sławomir Cenckiewicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego i członek kolegium IPN, komentarzem o „superwieściach z Brazylii” skwitował na Twitterze wątek o składzie rządu Bolsonaro. W podanym dalej przez konserwatywnego historyka ciągu wpisów czytamy m.in. o planach reformy podatkowej Paolo Guedesa, którego głównym celem ma być redukcja deficytu publicznego, wprowadzenie ujednoliconej stawki 20 proc. dla podatku dochodowego, prywatyzacja państwowych spółek, które Guedes nazywa „świętymi krowami”, i pakiet ulg dla wielkiego biznesu.

Podobne relacje przeczytać można w wielu prawicowych mediach, m.in. na portalu wPolityce.pl. Ani w twitterowych rozważaniach, ani w artykułach prasowych nie ma słowa o tym, że punktem odniesienia dla nowego ministra finansów Brazylii jest rząd Augusto Pinocheta i jego radykalny neoliberalizm lat 70. i 80. Guedes, cytowany przez „Financial Times”, wielokrotnie twierdził, że jedynie neoliberałowie powinni prowadzić resorty gospodarcze, bo tylko oni są w stanie kompetentnie zarządzać finansami kraju. Dla samego neoliberalizmu zdaniem Guedesa nie ma alternatywy ideologicznej, powinien on dominować na całym świecie. Absolwent uniwersytetu w Chicago wybrał sobie niestety nie najlepszy punkt odniesienia, bo Pinochet i jego ministrowie nie tylko wywołali katastrofalny w skutkach kryzys ekonomiczny w Chile pod koniec lat 80., ale również okazali się pospolitymi złodziejami. Zdecydowana większość z nich uwłaszczyła się na sprywatyzowanych na dziko państwowych spółkach, a sam Pinochet zgromadził na swoim koncie ponad 19 mln dol., z czego nie umiał się wytłumaczyć i które później zidentyfikowano jako pochodzące z korupcji i defraudacji środków państwowych.

Zachwyty nad populistami

Na prawicowym Twitterze nie milkną również zachwyty nad Ernesto Araujo i nowym kursem brazylijskiej polityki zagranicznej. Szef brazylijskiego MSZ chwalony jest za chęć zbliżenia z Trumpem i popieranie swojego prezydenta w zapowiedziach wystąpienia z porozumienia paryskiego. Tutaj znowu należy się uzupełnienie. Araujo jest nie tylko zaprzysięgłym wrogiem ekologii, ale też wielkim fanem wstrzymania jakiejkolwiek migracji. Kilka tygodni temu zapowiadał wycofanie się Brazylii z wprowadzonego pod parasolem ONZ paktu na rzecz praw migrantów na świecie. Stwierdził przy tym, że prawo do migracji nie jest ani powszechne, ani uniwersalne, a dokumenty takie jak projekt Narodów Zjednoczonych „zagrażają suwerenności kraju”.

Z kolei portale „Polonia Christiana” i „Najwyższy Czas” rozpisują się w samych superlatywach o planach prywatyzacji Guedesa i walki z „kulturowym marksizmem”, którą zapowiedział Bolsonaro. Jego zdaniem „szkodliwa ideologia oparta na płci” ma wręcz zagrażać bezpieczeństwu całego kraju. Spore komplementy od polskiej prawicy zbiera też pomysł przeniesienia brazylijskiej ambasady w Izraelu z Tel Awiwu do Jerozolimy i propozycja stworzenia amerykańskich baz wojskowych w Brazylii.

Jak często bywa w przypadku fascynacji zagranicznym populistą, komentatorzy zdają się selektywnie wybierać fakty i ignorować szerszy kontekst. Bolsonaro jest zapowiedzią rządów dyskryminacyjnych, brutalnych, łamiących prawa człowieka i niszczących środowisko naturalne. Przykłady innych liderów jego pokroju, np. filipińskiego prezydenta Rodrigo Duterte, pokazują, że nie poprzestają oni na słowach. A biorąc pod uwagę, że to są właśnie idole polskiej prawicy, można się z całą pewnością spodziewać w najbliższym czasie intensyfikacji podobnej retoryki nad Wisłą.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama