W jednym z programów kanału telewizyjnego „Studio 1+1”, w którym sensacja często łączy się z mistyką, pojawił się niedawno materiał „Komu jasnowidze wróżą krzesło prezydenta”. Popularna astrolożka i „specjalistka nauk okultystycznych” Lilia Atamanenko chodzi po korytarzach Rady Najwyższej i przekonuje, że odczuwa dużo potoków negatywnej energii, tzw. wafloków, które działają jak ukłucia igieł.
Dotykając drzwi sali plenarnej, stwierdza, że „klamki te widziały wiele obrzędów i ceremonii magicznych”. Na każdym kroku Atamanenko odczuwa ponoć czarną magię, która ma pochodzić od deputowanych i ich asystentów. „Ktoś otwierał sobie drogę do władzy – mówi – a ktoś na zawsze zamykał ją dla swoich politycznych przeciwników”. W materiale wystąpiła też inna ukraińska ezoteryczka Simona Borodina, która – jak sama przyznała – wielokrotnie pomagała ukraińskim politykom. Przy czym rady lub pomocy szukają oni najczęściej w przeddzień ważnych wydarzeń, a w przypadku kampanii wyborczych – pół roku przed wyborami. Z pakietu usług najczęściej interesuje ich usunięcie kontrkandydata w okręgu wyborczym. „Wykonuje się działania na zamroczenie: człowiekowi zaczyna powijać się noga i sam kompromituje się w mediach”.
Inną często zamawianą usługą jest neutralizacja byłej kochanki, która może stanowić zagrożenie dla wizerunku polityka. „Jeśli kobieta wymyka się spod kontroli, trzeba ją odsunąć, przełączyć na inny obiekt lub uczynić szczęśliwą. Najlepiej dobrze wydać za mąż”. Według Borodiny w kwestii zdrowia deputowani zwracają się rzadko. Imion i nazwisk ezoteryczka nie zdradziła, gdyż podobnie jak ksiądz musi zachować poufność. Najwyższa gaża? Borodina twierdzi, że od pewnego polityka dostała 10 tys.