Wzrost gospodarczy Chin w 2018 r. był najniższy od 1990 r., ale pojawiła się jeszcze smutniejsza wiadomość. Chiński Narodowy Urząd Statystyczny ogłosił, że w ub.r. przyrost naturalny był najniższy od 1961 r. (czyli epoki głodu, na skutek tragicznych w skutkach eksperymentów w rolnictwie). W 2018 r. przybyło 15,2 mln Chińczyków, o 12 proc. mniej niż rok wcześniej – a przecież po zniesionej w 2015 r. trwającej 40 lat „polityce jednego dziecka” i zezwoleniu na drugie dziecko w rodzinie miało ich szybko przybywać. Rzeczywiście, przybyło w 2016 r. o 8 proc., ale okazało się, że to jednorazowe nadrabianie zaległości przez starsze wiekiem pary. Bo rok później już trochę spadło (a głównie rodziły się drugie dzieci w rodzinie), zaś rok temu spadło gwałtownie. Młodzi nie spieszą się z pierwszym dzieckiem: dłużej się uczą, jeszcze dłużej stają na nogi, bo wszystko horrendalnie zdrożało: mieszkania, edukacja, służba zdrowia. Społeczeństwo się starzeje: w okolicach 2027 r. zacznie Chińczyków ubywać, a czynnych zawodowo ubywa już od 2010 r., z wszystkimi tego konsekwencjami. „Dywidenda demograficzna”, wiele młodych i chętnych rąk do pracy przy taśmie, powoli odchodzi w niepamięć. Co z kolei będzie wymuszać szybszą zmianę modelu rozwoju z prostej taniej pracy na coraz bardziej przetworzoną, wspieraną nowymi technologiami. Po pożegnaniu z rowerami czeka nadchodzące pożegnanie z Chinami jako fabryką świata – i kolejna wielka metamorfoza.