Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jest porozumienie Wielkiej Brytanii z UE ws. zmian dotyczących brexitu

Theresa May i Jean-Claude Juncker Theresa May i Jean-Claude Juncker Vincent Kessler / Forum
Premier Theresa May zdobyła wczoraj pozorne ustępstwa ze strony UE co do brexitu. Pozostaje pytanie, czy twardzi brexitowcy w Izbie Gmin zechcą je uznać za pretekst do poparcia umowy z Unią w wersji May ze strachu, że bardzo odwlecze się rozwód z Brukselą.

Izba Gmin powinna dziś głosować w sprawie umowy brexitowej, którą rząd Theresy May wynegocjował w listopadzie 2018 r., ale została potem odrzucona przez brytyjskich posłów. Jej najgorętszym punktem jest irlandzki bezpiecznik (backstop), czyli gwarancja, że po brexicie nie zostanie odtworzona „twarda granica” (celna, vatowska, z kontrolami standardów towarów) między unijną Irlandią i brytyjską Irlandią Północną. Do czasu znalezienia lepszych pomysłów (np. dzięki rozwojowi technologii) ten bezpiecznik – to jego pierwsza wersja – mógłby polegać na pozostawieniu pobrexitowej Irlandii Północnej w ramach unijnego rynku wewnętrznego. Brytyjczycy uznali to jednak za atak na swoją suwerenność poprzez wprowadzenie odrębnego statusu prawno-handlowego Irlandii Północnej w ramach Zjednoczonego Królestwa. Dlatego Unia zgodziła się jesienią 2018 r. na drugą wersję bezpiecznika, czyli unię celną całej Wielkiej Brytanii z UE, co bardzo mocno osłabiłoby (choć nie anulowało) wymóg prawnego wyodrębnienia Irlandii Północnej.

Czytaj także: Brytyjski plan B na brexit? Zupełnie jak plan A

Unia celna z UE, na którą Brytyjczyków skazuje irlandzki bezpiecznik (w drugiej wersji), to od grudnia najcięższy kłopot premier May z Izbą Gmin. Zacięci brexitowcy w jej własnej partii torysowskiej żądali, by bezpiecznik był odgórnie ograniczony w czasie (np. do 2020 r.), lub Londyn miał prawo go jednostronnie porzucić, jeśli uzna, że znalazł lepszą receptę na uniknięcie „twardej granicy” w Irlandii. Unia stanowczo odrzuciła te postulaty, ale Donald Tusk i Jean-Claude Juncker w styczniu w oficjalnym piśmie do May podkreślali, że bezpiecznik – zgodnie z projektem umowy brexitowej – jest rozwiązaniem tymczasowym. I że Bruksela dołoży wszelkich starań, by jak najszybciej wymyślić na stałe coś lepszego, by zaradzić ryzyku „twardej granicy”.

Aneks o tymczasowości bezpiecznika

May optymistycznie zapewniała Brukselę, że pisma Tuska i Junckera pozwolą jej zdobyć większość w Izbie Gmin, ale tuż potem poniosła w swym parlamencie sromotną porażkę. W Brukseli słychać od tygodni narzekania, że „May nie potrafi zbudować żadnej większości poselskiej na rzecz żadnej wersji brexitu”, ale mimo to Unia postanowiła jeszcze raz pomóc jej w tej samej sprawie. May i Juncker ogłosili w poniedziałek wieczorem, że do umowy brexitowej zostanie dołączony „wspólny instrument interpretacyjny”, czyli aneks powtarzający główne punkty ze styczniowego pisma Tuska i Junckera. To zapewnienie, że bezpiecznik jest tymczasowy, czyli będzie obowiązywał tylko do czasu, gdy Bruksela i Londyn nie wymyślą lepszych rozwiązań. A Unia będzie ich szukać w dobrej wierze i jak najszybciej – najlepiej do końca 2020 r. (choć wielu unijnych ekspertów wątpi, czy to możliwe).

Czytaj także: Brexit dopiero z początkiem 2021 r.? Scenariusze

Sąd arbitrażowy

Ponadto aneks ma podkreślić obecne postanowienia z umowy brexitowej co do sądu arbitrażowego, który powinien być powołany m.in. w razie sporu Londynu i Brukseli co do „dobrej wiary” i „dokładania wszelkich wysiłków” w szukaniu zastępników bezpiecznika (być może wkrótce zostałby podany harmonogram rokowań). Jednak ten unijno-brytyjski sąd – zgodnie z umową brexitową – musi odwoływać się do unijnego Trybunału w Luksemburgu w kwestii interpretacji przepisów UE. Ponadto Wielka Brytania w swej dodatkowej, jednostronnej deklaracji zamierza sobie zastrzec „prawo do podjęcia działań” na rzecz porzucenia bezpiecznika, jeśli będzie nadużywany przez Unię. Ale owe „działania” musiałyby być poprzedzone decyzją sądu arbitrażowego (i jej zignorowaniem przez UE) i nie mogłyby prowadzić do... „twardej granicy” w Irlandii.

„Instrument interpretacyjny” ma w prawie międzynarodowym wiążący i silniejszy status od oficjalnego pisma Tuska i Junckera. Tyle że nie zmienia on obecnego projektu umowy brexitowej, lecz tylko uwypukla jej zapisy co do bezpiecznika. Jednak możliwe, że pozwoli prokuratorowi generalnemu (który jest doradcą prawnym rządu i parlamentu) na oficjalne potwierdzenie, że bezpiecznik nie jest prawniczą pułapką Brukseli, by na zawsze uwięzić Brytyjczyków w unii celnej z UE.

Czytaj także: Brexitowa komedia omyłek

Czy twardzi brexitowcy wycofają się z twarzą ze swojego sprzeciwu?

Teraz kluczowe jest pytanie, ilu twardych brexitowców w Izbie Gmin, którzy dotąd byli przeciwni umowie wynegocjowanej przez May, wykorzysta najnowsze – w zasadzie pozorne – ustępstwa Unii, by wycofać się z twarzą ze swego sprzeciwu. I ilu zagłosuje za niezmienionym projektem rozwodu z UE, ale pod hasłami o „nowych gwarancjach tymczasowości bezpiecznika”. Dlaczego mieliby pójść na taką zagrywkę? Otóż, jeśli Izba Gmin odrzuci umowę przedstawioną przez May, to w środę powinna zagłosować, czy popiera brexit w kosztownej i chaotycznej wersji bez żadnej umowy. A jeśli taki chaotyczny brexit zostanie odrzucony (na co bardzo się zanosi), to Izba Gmin w czwartek głosowałaby nad odroczeniem brexitu. I dość możliwe, że dla odroczenia znalazłaby się większość złożona z części torysów i labourzystów. „Lepszy zły brexit w wersji premier May niż brak brexitu” – odwleczenie wyjścia z Unii byłoby trudne do przełknięcia dla twardych brexitowców. Zwłaszcza że nie mogą wykluczyć ryzyka powtórnego referendum co do członkostwa w UE, na które Unia byłaby gotowa dać Brytyjczykom wielomiesięczne odroczenie rozwodu.

Zgoda Izby Gmin na obecną wersję umowy (wraz z „instrumentem interpretacyjnym”) może oznaczać niewielkie odsunięcie brexitu z 29 marca do połowy maja, by dać Brytyjczykom czas na dokończenie pełnej ratyfikacji. A potem okres przejściowy maksymalnie do 2022 r. (Brytyjczycy funkcjonowaliby w UE na obecnych zasadach, ale bez prawa głosu w instytucjach UE) na czas wypracowania umowy handlowej Unia–Londyn.

Czytaj także: Czy będzie drugie referendum w sprawie brexitu?

Juncker: nie będzie wyjaśnień do wyjaśnień

A co będzie oznaczać odrzucenie umowy? To ogromne ryzyko rozwodu 29 marca bez żadnej umowy. „Nie będzie kolejnej szansy. Nie będzie już kolejnych wyjaśnień do wyjaśnień” – zapowiedział Juncker. Jednak Unia mogłaby zaoferować Londynowi (potrzeba do tego jednomyślności przywódców krajów Unii) dość długie odroczenie brexitu – nawet do końca tego roku – gdyby Brytyjczycy poprosili o czas np. na nowe wybory lub referendum. Albo na szukanie większości w Izbie Gmin na rzecz nowej wersji rozwodu z Unią – przykładowo z zapowiedzią bardzo silnego powiązania Londynu z rynkiem wewnętrznym UE, co tym samym zupełnie rozbroiłoby irlandzki bezpiecznik.

Czytaj także: John Bercow, złośliwy spiker Izby Gmin, władca brexitu

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną