Świat

Erdoğan traci miasta

Turcja: porażka Yildirima

Zwolennicy opozycyjnej partii CHP świętują w Stambule zwycięstwo swojego kandydata. Zwolennicy opozycyjnej partii CHP świętują w Stambule zwycięstwo swojego kandydata. Yasin Akgul/AFP / East News

Choć w poniedziałek, gdy zamykaliśmy ten numer POLITYKI, nie było jeszcze pewne, kto wygrał lokalne wybory w Stambule, Recep Tayyip Erdoğan już chyba wiedział. Prezydent Turcji ma w zwyczaju tzw. mowy balkonowe, w których zaraz po zamknięciu komisji wyborczych recenzuje kolejne wybory. Tym razem, jeszcze w niedzielny wieczór, uznał porażkę swojego kandydata w Ankarze. I nie pogratulował byłemu premierowi Binaliemu Yıldırımowi, który przy pełnym wsparciu państwowych mediów i prezydenta bił się o dawną stolicę imperium, co również zostało odczytane jako przyznanie się do przegranej.

Porażka Yıldırıma musiała zaboleć szczególnie, bo Stambuł był w rękach rządzącej krajem AKP nieprzerwanie od 1994 r., gdy burmistrzem został… Erdoğan. Jeden z komentatorów podsumował, że „Erdoğan zaczął się w Stambule, i tam może się skończyć”.

Nie tak prędko. Co prawda w niedzielnych wyborach rządząca AKP najwyraźniej straciła władzę w dwóch największych miastach kraju i wśród 13 największych metropolii będzie rządzić tylko w trzech, to jednak w liczbach bezwzględnych nadal jest bezkonkurencyjna. Porażki w miastach to wynik konsolidacji opozycji wokół Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), dawnej partii Atatürka, która dostała 30-proc. poparcie. Ale w skali kraju AKP zdobyła ok. 45 proc. głosów, głównie na prowincji. I to mimo ogromnego kryzysu gospodarczego: w zeszłym miesiącu Turcja oficjalnie wpadła w recesję, inflacja przebija 20 proc., a rezerwy walutowe znikają. Ale następne wybory ogólnokrajowe są dopiero w 2023 r. i Turcy mogą jeszcze zdążyć zapomnieć o kryzysie.

Polityka 14.2019 (3205) z dnia 02.04.2019; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Oryginalny tytuł tekstu: "Erdoğan traci miasta"
Reklama