Na własną prośbę 30 kwietnia abdykuje 85-letni Akihito. Następnego dnia na tron wstąpi jego syn Naruhito, lat 59. Zmiana jest oczywiście ustrojowa, bo cesarz ma obowiązki głowy państwa, choć nie takie jak królowa brytyjska. Zmiana jest też psychologiczna, skoro dla każdego urodzonego po 1989 r. Akihito był od zawsze. Nawet za życia licznych japońskich stulatków Naruhito będzie dopiero czwartym cesarzem albo góra piątym.
Są też konsekwencje bardziej praktyczne, odczuwalne w codziennym życiu zwykłych Japończyków, także młodych, niespecjalnie interesujących się skostniałą instytucją. Okres panowania wyznacza odrębną erę, zwaną gengō, kluczową miarę w kalendarzu japońskim. Według niedawnego sondażu dziennika „Mainichi” gengō to wciąż podstawowy system odmierzania czasu dla 34 proc. Japończyków. Tyle samo używa dwóch kalendarzy, japońskiego i zachodniego, a jedna czwarta stosuje porządek gregoriański. Jeszcze w 1975 r. czas w rytm gengō upływał 82 proc. mieszkańców.
Następowaniu er towarzyszy więcej emocji niż samej obsadzie tronu – tu nie ma niespodzianek od ponad pół wieku. Co innego z erą, bo idzie też o uchwycenie awansem nastroju epoki, określenie w rodzaju naszych czasów stanisławowskich albo saskich. Kolegium, które przedstawiło rządowi krótką listę propozycji, pracowało za drzwiami zamkniętymi szczelnie jak podczas konklawe. W dziewięcioosobowym gremium znalazł się noblista (badacz komórek macierzystych), uznana powieściopisarka, przedstawiciele biznesu i mediów, w sumie siedmiu mężczyzn i dwie kobiety. Padło na nazwę Reiwa.
Era Reiwa
Japończycy mówią, że Reiwa brzmi im łagodnie i dostojnie. Eksperci czy to od języków, literatury czy historii przeważnie mają sporą trudność w rozszyfrowaniu znaczenia słowa.