Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Macron może stać się głównym rozgrywającym w Unii po wyborach

Emmanuel Macron Emmanuel Macron Arnaud Journois / Forum
Europejskie aspiracje Francuzów znane są od czasów przeprowadzki Macrona do Pałacu Elizejskiego w 2017 r. Od tego czasu liberał regularnie co kilka miesięcy wypowiada się na temat przyszłości Unii.

Maraton wyborów do Parlamentu Europejskiego rozpocznie się w czwartek w Wielkiej Brytanii i Holandii, a zakończy w niedzielę 26 maja, gdy do urn pójdą mieszkańcy większości państw wspólnoty. Dotychczasowe sondaże wskazują, że partie prounijne utrzymają większość, ale Parlament będzie dużo bardziej rozdrobniony niż obecnie. Posłów stracą ludowcy (EPL), socjaliści (S&D), zyskają eurosceptycy i Zieloni, powstaną też nowe partie na skrajnej prawicy i w centrum.

Taki scenariusz wymusi na EPL i S&D znalezienie trzeciego partnera koalicyjnego, który zagwarantuje utrzymanie większości w izbie. Wolne miejsce w koalicji, a co za tym idzie, udział w obsadzie najważniejszych stanowisk, chce zająć partia prezydenta Francji Emmanuela Macrona En Marche!, która w wyborach europejskich startuje pod szyldem Odrodzenie (franc. Renaissance).

Francuzi mają europejskie ambicje

Europejskie aspiracje Francuzów znane są od czasów przeprowadzki Macrona do Pałacu Elizejskiego w 2017 r. Od tego czasu liberał regularnie co kilka miesięcy wypowiada się na temat przyszłości Unii, tajemnicą nie są też próby jego współpracowników dążące do zjednoczenia centrowych i liberalnych partii w PE pod własnym szyldem.

Początkowo budowanie paneuropejskiej koalicji liberałów pod wodzą En Marche! kierował obecny minister spraw wewnętrznych Francji Christophe Castaner, a ambicje współpracowników Macrona sięgały utworzenia grupy liczniejszej od ludowców i socjalistów. Współpracownicy rezydenta Pałacu Elizejskiego kontaktowali się z ugrupowaniami w kilkunastu krajach UE, w tym z Hiszpanii, Węgier i Polski. Nad Wisłą zapraszali w swoje szeregi tworzącą się wówczas partię Roberta Biedronia – przedstawicielom Wiosny obecnie bliżej jest jednak do S&D.

Komu po drodze z Emmanuelem Macronem

Z czasem okazało się, że polityczna wrażliwość znacząco różni się między krajami członkowskimi, co utrudnia budowanie paneuropejskich sojuszy. Doskonale widać to na przykładzie firmowanego przez Macrona zaostrzenia unijnych przepisów dotyczących pracowników delegowanych. Co we Francji uchodzi za dążenie do wyrównania szans na wspólnotowym rynku, w krajach naszego regionu postrzegane jest jako protekcjonizm gospodarczy i ograniczanie konkurencji.

Pewien przełom w tworzeniu nowego ruchu wokół En Marche! nastąpił na początku maja. Na zorganizowanym przez Francuzów wiecu stawili się przedstawiciele kilku innych europejskich ugrupowań. Wiadomości do uczestników spotkania wysłali przewodniczący liberałów (ALDE) w PE Guy Verhofstadt i były premier Włoch socjaldemokrata Matteo Renzi. ALDE i partia Macrona opublikowały też oświadczenie, zapowiadając utworzenie wspólnej grupy w PE po wyborach – dokument podpisało dziewięć ugrupowań. Zapowiedź współpracy jest krokiem w dobrym kierunku z perspektywy Paryża, ale wejście do sojuszu z ALDE na porównywalnych warunkach oznacza konieczność podziału wpływów i kapitulację przy tworzeniu zupełnie nowego stronnictwa w Brukseli.

Czytaj także: Rosyjska propaganda kształtuje kampanię przed wyborami europejskimi

A Polska na peryferiach wspólnoty

Macron i politycy En Marche! dzięki tej współpracy mają szansę zostać głównymi rozgrywającymi w Parlamencie Europejskim. Żeby tak się stało, Francuzi muszą zjednoczyć wszystkie ugrupowania należące do ALDE, co dałoby nowej formacji ok. 100 miejsc w Parlamencie w porównaniu do ok. 140 mandatów socjalistów i 170 miejsc liberałów. Do prawdziwej zmiany układu sił w Brukseli może dojść, jeśli ludzie Macrona przejmą od S&D portugalskich i włoskich socjaldemokratów, którzy też byli obecni na wiecu.

W tym scenariuszu siła nowego ugrupowania byłaby porównywalna do siły socjalistów, a to przełożyłoby się na wymierne korzyści. Liberałowie obsadziliby część kluczowych stanowisk w Parlamencie Europejskim i w większym stopniu kontrolowaliby tematy, którymi zajmuje się izba. Bez ich zgody najpewniej nie udałoby się też powołać nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej.

Przedstawiciele nowego ugrupowania mogliby ponadto liczyć na tekę wiceprzewodniczącego Komisji i obsadzenie któregoś z najbardziej eksponowanych stanowisk w Brukseli (np. przewodniczącego PE). I mieliby wiele do powiedzenia podczas procesu opiniowania kandydatów na komisarzy przez Parlament. Dla Unii oznaczałoby to potencjalne zbliżenie do wizji Europy wielu prędkości, która pozostawiłaby Polskę na peryferiach wspólnoty.

Czytaj także: Czy wyborcy dadzą się omamić?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną