Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zabić ojca, zabić tyrana. Sprawa sióstr Chaczaturian

Protest ws. sióstr Chaczaturian Protest ws. sióstr Chaczaturian Forum
Oślepienie gazem. Liczne razy tępym narzędziem w głowę, prawdopodobnie młotkiem. 36 ciosów nożem, z czego jeden w samo serce. Maria, Alina i Kristina rok temu zabiły własnego ojca. Zabiły, aby żyć.

O siostrach Chaczaturian z Moskwy po raz pierwszy można było usłyszeć w lipcu ubiegłego roku, kiedy rosyjską opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o brutalnym zabójstwie dokonanym przez trzy nastolatki. 19-letnia wtedy Kristina, 18-letnia Angelina i 17-letnia Maria oślepiły ojca gazem, kilkanaście razy dźgnęły go nożem w klatkę piersiową i uderzyły młotkiem w głowę. Kiedy umarł – zawiadomiły policję.

Czytaj także: W Rosji co 40 minut z rąk partnera ginie kobieta

Koszmar rodziny Chaczaturianów

Rodzinę zabitego Michaiła Chaczaturiana znali wszyscy na osiedlu. Córki zawsze sprawiały wrażenie pokornych i grzecznych, żona Aurelia zniknęła kilka lat temu, podobnie zresztą jak syn, a jego samego, postawnego mężczyzny o kaukaskich rysach twarzy, z ogromnym złotym krzyżem na szyi, sąsiedzi się bali. Wiedzieli, że „coś z nim nie tak”. Mimo żarliwych modlitw, przesadnej religijności i częstych wycieczek do Jerozolimy, o których chętnie opowiadał, znany był z agresji, wybuchowości, a także tego, że zawsze nosi przy sobie broń. Mówiono o nim „Michaił Jerozolimski” lub „Narkotykowy baron”, bo według mieszkańców osiedla to właśnie handlem substancjami psychoaktywnymi zajmował się wiecznie bezrobotny mężczyzna. Potwierdziło to później policyjne śledztwo.

Choć ze skromnego, dwupokojowego mieszkania Chaczaturianów od lat często dobiegały niepokojące odgłosy, strzały i krzyki, nikt z sąsiadów nie interweniował, nie zawiadamiał policji. Układy Chaczaturiana sprawiły, że nie miało to sensu. Przestrzelenie sąsiadce nogi, próba zabicia własnego syna, grożenie śmiercią żonie i wypędzenie jej z domu, mimo że zgłoszone na komendzie, jak gdyby nigdy się nie wydarzyły. W policyjnych archiwach nie zachował się po nich żaden ślad, za to Michaił Chaczaturian doskonale wiedział, kto i co o nim pisał w skargach. O głębi koszmaru, jaki przez ostatnie cztery lata życia przeżywały z nim jego córki, świat dowiaduje się dopiero dzisiaj.

Czytaj także: Seksizm w Rosji ma się dobrze. Bo kobiety to obywatelki gorszego sortu

Siostry zabiły ojca tyrana

Życie trzech sióstr nigdy nie było łatwe. Angelina, Kristina i Maria musiały w pełni podporządkowywać się życzeniom ojca. Cotygodniowe, wielogodzinne wizyty w cerkwi spędzone na przymusowej modlitwie, zajmowanie się domem, gotowanie, utrzymywanie wzorowego porządku, konieczność reagowania na dzwonek, bo to właśnie w ten sposób przywoływał je do siebie ojciec, czy zakaz odwiedzania koleżanek – wydają się niczym w porównaniu do zakazu uczęszczania do szkoły, będącej według Chaczaturiana zbędną „rozrywką”, i monitorowaniem każdego kroku za pomocą zainstalowanej nad drzwiami kamery.

Jak się okazuje, nawet to było tylko progiem do piekła, jakie zgotował mężczyzna własnym córkom. Z opublikowanych przez rosyjską redakcję RBK stenogramów z przesłuchań dziewcząt wynika, że Chaczaturian regularnie gwałcił córki, zmuszał je do seksu analnego, oralnego oraz masturbacji. Prócz tego groził im śmiercią, bił, torturował i poniżał: „Urodziłyście się dziwkami, więc dziwkami zdechniecie”, mawiał. Zabraniał im też utrzymywania jakichkolwiek kontaktów z matką: „Chcecie z nią rozmawiać? To ją zabiję!”.

W dniu swojej śmierci każdej z nich prysnął gazem pieprzowym w oczy, bo po powrocie ze szpitala psychiatrycznego, w którym się leczył, uznał, że rzeczy w domu „nie są położone na swoich miejscach”, a z konta na rodzinne wydatki zniknęła większa, niż oczekiwał, suma. Siostry uznały, że jedynym rozwiązaniem, by uchronić własne życie, jest zabójstwo ojca tyrana.

Czytaj także: Dwie na pięć zamordowanych kobiet na świecie ginie z rąk partnerów

Zabójstwo z premedytacją czy „efekt przemocy”

Z ekspertyz psychiatrów i psychologów wynika, że wszystkie trzy siostry w chwili zabójstwa cierpiały na zespół stresu pourazowego wywołanego długotrwałym doświadczaniem przemocy seksualnej i domowej. Najmłodsza z nich była nieświadoma swoich czynów. Chociaż liczne badania i obdukcje wykazały, że Michaił Chaczaturian bił, gwałcił i torturował swoje córki, moskiewski sąd nie uznał okoliczności zabójstwa za czynnik łagodzący. W czerwcu tego roku siostrom postawiono zarzut zabójstwa z premedytacją, za które w Rosji kobietom grozi 20 lat pozbawienia wolności (mężczyznom dożywocie).

Sąd odrzucił wniosek o potraktowanie sprawy jako obrony koniecznej. Jak na razie jedyną rzeczą, którą udało się osiągnąć adwokatom, jest ustalenie motywu zbrodni, który został określony jako „efekt stosowanej przemocy”. Aleksiej Lipcer, jeden z obrońców, podkreśla jednak, że celem jest całkowite zamknięcie sprawy i wszczęcie postępowania pośmiertnie przeciwko Michaiłowi Chaczaturianowi, co jest w rosyjskim prawie możliwe.

Czytaj także: Ile przemocy musi być w gwałcie, żeby sprawcę skazano?

Aktywiści na świecie żądają uniewinnienia sióstr Chaczaturian

Czekające na proces dziewczęta przebywają w różnych miejscach. Sąd zastosował wobec nich łagodne środki: mogą wychodzić z domów, pod warunkiem że wrócą przed godziną 21, zezwolił na kontakt z rodziną i najbliższymi, pozwolił na korzystanie z telefonów komórkowych. Siostry nie mogą jednak rozmawiać ze sobą ani korzystać z internetu. Stan ten potrwa prawdopodobnie do sierpnia.

Dziś już wiadomo, że sprawa sióstr Chaczaturian może okazać się przełomowa nie tylko w rosyjskim, ale i międzynarodowym dyskursie. Świadczy o tym płynące z całego świata i wszystkich największych rosyjskich miast wsparcie dla Marii, Kristiny i Angeliny. Aktywiści żądają ich uniewinnienia. Rosyjska społeczność obrońców praw człowieka i feministek liczy, że wpłynie to na decyzję sądu o zamknięciu sprawy lub przekwalifikowanie jej.

Czytaj także: Sprawcy przemocy w rodzinie też potrzebują pomocy

Przemoc domowa w Rosji, problem, który narasta

Sytuacja ofiar przemocy domowej w Rosji od zawsze jest trudna. W dużej mierze odpowiedzialna jest za to cerkiew, za wszelką cenę broniąca „rodzinnych, tradycyjnych wartości”. Nie pomogły również zmiany, które Władimir Putin, na wniosek m.in. posłanki Jeleny Mizulinek, zaakceptował i wprowadził.

Dekryminalizacja przepisu o pobiciach w rodzinie, w wyniku którego odpowiedzialność za przemoc domową została przesunięta z Kodeksu karnego do administracyjnego, w ciągu dwóch lat zebrała krwawe żniwo i zmusiła przedstawicieli rosyjskiej Dumy do przyznania się do błędu. Szacuje się, że rocznie z rąk swoich partnerów ginie tam 14 tys. kobiet. Warto zauważyć, że w tym samym czasie w wyniku rodzinnych awantur ginie 10 tys. mężczyzn, często będących wieloletnimi katami i oprawcami własnych rodzin.

Śmierć jest jednak ostateczna, trudno natomiast oszacować, ile rocznie ofiar cierpi, ile zgłasza się i wycofuje zeznania, a ile nawet nie myśli o tym, by je złożyć. Według prawniczki Marii Dawtjan z Centrum Pomocy Ofiarom Przemocy Domowej 90 proc. zgłoszeń na policji nie jest nawet rozpatrywanych, często z powodu zaniedbań i niechęci do podejmowania takich spraw przez policję. Ofiary mogą liczyć jedynie na pomoc organizacji pozarządowych, bo policja, nawet jeśli ukarze oprawcę mandatem lub 15-dniowym aresztem, nie będzie w stanie zapobiec kolejnym atakom.

Czytaj także: Przemoc domowa. Wszyscy wiedzą, nikt nie widzi

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną