Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

20 lat z Władimirem Putinem. Rosjanie walczą o „uczciwe wybory”

Władimir Putin Władimir Putin DIRCO/GovernmentZA / Flickr CC by 2.0
Osoby lobbujące za Putinem były przekonane, że „stworzony” przez nich polityk nie wymknie się spod kontroli. Niektórzy wręcz twierdzili, że jest na tyle nieznaczącą figurą, że trzeba będzie go zmienić po roku, maksymalnie dwóch.

Do historii przeszło pytanie amerykańskiej dziennikarki Trudy Rubin, która w lutym 2000 r. podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos ośmieliła się powiedzieć na głos to, o czym w kuluarach mówili wszyscy: „Who is Mr Putin?”. Zapadła cisza, gdzieniegdzie rozległy się chichoty, a paneliści pominęli sprawę milczeniem. Na miesiąc przed wyborami w Rosji było wiadomo tylko, kim Putin będzie.

Putin wybrany przez połowę Rosjan

Silny, młody, wysportowany i charyzmatyczny, w dodatku nieznany wcześniej polityk, w przeszłości związany z KGB i FSB, był według jelcyńskiego kręgu idealnym kandydatem, którego „kupią” i pokochają obywatele i który znakomicie odegra napisaną dla niego rolę. Za obietnicę spokoju i bezpieczeństwa głos oddała na niego ponad połowa Rosjan, przerażonych powtarzającymi się, o dziwo także tuż po „namaszczeniu” Putina, atakami terrorystycznymi, drugą wojną czeczeńską i zamieszkami na Kaukazie. Nie bacząc na to, że o wyznaczonym przez Jelcyna następcy większość usłyszała raptem kilka miesięcy wcześniej, 9 sierpnia 1999 r., gdy został premierem. Interes miała w tym także rodzina byłego prezydenta. Putin wydawał się dość sterowny, ale i godny zaufania – od momentu przejęcia rządów rodzina Jelcynów miała nieoficjalnie status „nietykalnej”.

W pierwszym noworocznym orędziu 31 grudnia 1999 r., tuż po pożegnalnej mowie Jelcyna, Putin, pełniący odtąd obowiązki głowy państwa, zapewniał: „Wolność słowa, wolność sumienia, wolność prasy i mediów, prawo własności prywatnej, czyli podstawowe wartości cywilizowanego, demokratycznego kraju, będą bardzo dobrze chronione przez państwo. (...) Ogromną zasługą Borysa Jelcyna jest niewątpliwie to, że Rosja nie zboczyła z drogi rozwoju i cywilizacji”. Trzy miesiące później Putin wygrał wybory w pierwszej turze, uzyskują 52 proc. głosów.

Putin na ścieżce autorytaryzmu

Osoby pracujące na jego sukces były przekonane, że Putin nie wymknie się spod kontroli. Niektórzy wręcz twierdzili, że jest na tyle nieznaczący, że trzeba będzie go zmienić po roku, dwóch. Myślał tak ponoć jeden z najbliższych współpracowników Jelcyna, kierujący administracją Aleksander Wołoszyn. Putin też nie mógł podejrzewać, że „zasiedzi” się na Kremlu ponad 20 lat. Jeszcze przed wyborami zwierzał się reżyserowi Witalijemu Manskiemu, zastanawiając, kiedy będzie mógł znów pójść do sklepu jak zwykły człowiek i kupić puszkę piwa, nie wzbudzając sensacji. Dodawał, że zmiana władzy jest czynnikiem koniecznym do zachowania demokracji.

Okazało się, że ani nie lubi być manipulowany, ani nie potrzebuje wsparcia dawnej politycznej elity, z którą zresztą stosunkowo szybko się rozprawił, zastępując ją „swoimi” ludźmi i skupiając się na centralizacji władzy. Patrząc z perspektywy czasu, trudno się dziwić – człowiek wybrany w ramach nieczystej i nieuczciwej operacji, za pozwoleniem, a wręcz przy wsparciu elity, zrozumiał, że cel uświęca środki. Putin szybko postawił pierwsze kroki na ścieżce wiodącej do autorytaryzmu. Reforma Rady Federacji i stworzenie federalnych okręgów najpierw osłabiła rolę gubernatorów i ograniczyła ich wpływ na politykę, by kilka lat później, po tragedii w Biesłanie, „dla bezpieczeństwa” doprowadzić do zniesienia wolnych wyborów, pozwalając prezydentowi na obsadzenie tych stanowisk zaufanymi ludźmi.

Masowego fałszowania wyborów nie da się powstrzymać

Nie ufał też Putin krytykującym go oligarchom. Zmuszał ich do emigracji albo pokazowo sądził, karząc za przewiny, których nawet nie popełnili lub których dopuścili się nieświadomie. Nikt specjalnie nie stawał w ich obronie. Nikt nie reagował. Podobnie było z państwową Dumą, dawniej kojarzoną z opozycją. Nikt nie zawalczył o jej niezależność, w momencie gdy ważną rolę zaczęła w niej odgrywać popierana przez Putina, a współzałożona przez jego przyjaciela Siergieja Szojgu partia Jedna Rosja. Nie sprzeciwiono się likwidacji „prawdziwej” opozycji. W procesie centralizacji władzy podporządkowano jej też media, mające wcześniej śmiałość krytykować decyzje byłego i obecnego prezydenta. Najpopularniejsze kanały telewizyjne przeszły w ręce wieloletnich przyjaciół Putina. Ostatnim trybikiem niezbędnym do funkcjonowania autorytarnej machiny stało się masowe fałszowanie wyborów, o którym wiedzą i mówią wszyscy, ale na które nic nie da się na razie poradzić.

Rozwój gospodarki i poprawa standardu życia w dużych aglomeracjach, na które Putin tak naprawdę nie miał wpływu, sprawiły, że nawet prawdziwi opozycjoniści i przeciwnicy reżimu przez lata nie zdobyli się na głośny protest, a sam Władimir Władimirowicz, w dużej mierze dzięki bajońskim cenom ropy naftowej, raz na zawsze przestał odgrywać rolę prozachodniego polityka, gotowego na kompromisy, a nawet rozważającego dołączenie Rosji do Unii Europejskiej. Pierwsze lata prezydentury były okresem rozwoju, jakiego oczekiwano od Jelcyna. I to się Rosjanom bardzo podobało, dopóki nie zrozumieli, że ich kraj przestaje być naprawdę ich, a staje się własnością nielicznych ludzi, niezastanawiających się nad ich dobrobytem czy szczęściem.

Zachód nie uczy się na błędach, a Rosja mu odpływa

Nastawieni proeuropejsko Rosjanie w czasie prezydentury Miedwiediewa zrozumieli, że może być inaczej, liberalnie, lepiej. Perspektywa powrotu Putina była mroczna, groziła nawrotem proradzieckich wartości, bazujących na kompleksie upadłego imperium i patriotycznej pieśni przeszłości. To doprowadziło do serii protestów 2011/2012, które nic nie zmieniły, a Putina rozjuszyły i wpłynęły na jego kolejne decyzje, izolujące Rosję od Zachodu, zaostrzające rywalizację z USA, a tym samym umacniające mit o „oblężonej twierdzy”.

Obserwujący sytuację w Rosji Zachód, niereagujący na wojnę z Gruzją, przerażony dopiero aneksją Krymu, nie uczy się na swoich błędach. Sankcje nałożone pięć lat temu to cios głównie w rosyjskie społeczeństwo, którego dochody i poziom życia z roku na rok maleją, tak samo jak maleje poparcie dla prezydenta. Centrum Lewady alarmuje, że osiągnęło historyczne minimum i oscyluje na poziomie 30 proc., zaś prokremlowski WCIOM odmówił publikacji ostatnich wyników, tłumacząc się zmianą systemu przeprowadzania ankiet. Opozycyjne rosyjskie media (Meduza) z okazji 20-lecia sprawowania rządów opublikowały graf przedstawiający „Rosję Putina w liczbach”. Wynika z niego, że Rosja spadła ze 121. na 149. miejsce, jeżeli chodzi o wolność prasy, liczba urzędników zwiększyła się dwukrotnie, a w kwestii demokracji Rosję od Zimbabwe różni raptem dziesięć oczek.

Sam Putin ma na głowie inne zmartwienia, o czym świadczy choćby to, że ani razu nie skomentował trwających od miesiąca protestów. Chodzi o wybory parlamentarne w 2021 r. oraz wybory prezydenckie w 2024 r. Jego główną troską jest pytanie: „Jak zachować władzę, nie łamiąc przy tym prawa, a przynajmniej nie w sposób oczywisty?”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną