Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Polska wspiera ofiary prześladowań religijnych. Ale głównie chrześcijan

Pan minister ani słowem nie pochylił się nad prześladowanymi muzułmanami na Bliskim Wschodzie. Pan minister ani słowem nie pochylił się nad prześladowanymi muzułmanami na Bliskim Wschodzie. mostafa meraji / Pixabay
Polska chwali się „wielkim dyplomatycznym sukcesem”, jakim było ustanowienie 22 sierpnia Międzynarodowym Dniem Upamiętniającym Ofiary Aktów Przemocy ze względu na Religię lub Wyznanie. Ale wychodzi na to, że interesują nas tylko chrześcijanie.

To Polska wyszła z inicjatywą ustanowienia 22 sierpnia Międzynarodowym Dniem Upamiętniającym Ofiary Aktów Przemocy ze względu na Religię lub Wyznanie. Razem z Brazylią, Egiptem, Irakiem, Jordanią, Kanadą, Nigerią, Pakistanem i USA przygotowaliśmy projekt stosownej rezolucji, przyjętej trzy miesiące temu przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Słuszne i zacne przedsięwzięcie. Polski rząd podkreśla zarazem, że nie wiąże tego dnia z żadną konkretną religią czy wyznaniem. Ale to akurat nieprawda.

Prześladowani za wiarę. Kogo tak naprawdę upamiętniamy?

Po wysłuchaniu czwartkowej konferencji, w której wzięli udział przedstawiciele Kościoła katolickiego (zapala się pierwsza czerwona lampka) i polskiego rządu, czuję niesmak. Co prawda wiceminister dyplomacji Szymon Szynkowski vel Sęk podkreślał, że dzień upamiętnia wszystkie ofiary prześladowań religijnych bez względu na ich pochodzenie (słusznie). Ale precyzował, że „największą grupą prześladowaną ze względu na wyznanie są chrześcijanie”. Na poparcie tej tezy przytoczył garść statystyk – spośród żyjących na świecie 2,5 mld chrześcijan 200 mln jest prześladowanych w różny sposób, a w 2018 r. ponad 4 tys. straciło życie.

Minister nie zająknął się na temat muzułmanów, prześladowanych m.in. na Bliskim Wschodzie. Ani słowa o szyitach w Syrii czy Iraku, gnębionych dlatego, że nie są sunnitami. Ani słowa o sunnitach, którzy nie są dość gorliwi. Czy choćby o Afganistanie, gdzie w zamachu podczas wesela zginęło niedawno kilkadziesiąt osób. Nic o ofiarach zbrodni w Nowej Zelandii.

A co z Żydami, którzy zginęli w zamachach na synagogi w USA? Ciemiężonymi także w Europie? Wciąż ukazują się raporty wskazujące na rosnący antysemityzm czy islamofobię w różnych krajach Zachodu. Dlaczego o te ofiary się nie upominamy?

Dzień jednak nie dla wszystkich

Szynkowski vel Sęk przyznał, że liczba prześladowanych ze względu na wyznanie rośnie. Polski rząd ma temu przeciwdziałać. W podobnym duchu wypowiadał się ks. prof. Waldemar Cisło, przewodniczący polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie, podając za Janem Pawłem II i Benedyktem XVI, że stulecia XX i XXI to czas największych prześladowań chrześcijan, a 45 mln osób oddało za wiarę życie. Powoływał się też na dane, z których wynika, że rocznie ginie 170 tys. chrześcijan, jeden co trzy minuty. Ksiądz Cisło przytaczał też przykład Francji, gdzie w zeszłym roku doszło do ponad tysiąca aktów profanacji, w większości świątyń katolickich.

Rozumiem, że przedstawiciel Kościoła jest jego głosem i siłą rzeczy opowiada o sprawach najbliższych jego wspólnocie. Ale dlaczego zabrakło przedstawicieli innych wyznań? Dlaczego nie wspominamy o profanacjach, do których dochodzi na cmentarzach żydowskich? Nie wszystkie ofiary są dla nas równie ważne? To po co nam takie święto? Wystarczyłby Dzień Ofiar Chrześcijan i nikt by się nie czepiał.

Czytaj więcej: Rozmowa z irackim biskupem porwanym przez Al-Kaidę

Czy muzułmanie w ogóle istnieją?

Minister z kancelarii premiera Michał Woś mówił z kolei, że wolność religijna jest podstawowym prawem człowieka (zgoda). Dodał – a właściwie powtórzył – że Polska pomaga na miejscu (podobnie jak uchodźcom?). Podkreślał, że angażujemy się w wiele projektów w krajach ogarniętych konfliktami zbrojnymi (brawo), a szczególne podziękowania należą się czterem organizacjom pozarządowym. W większości rzecz jasna kościelnym (innym dziękować nie trzeba?).

Czy pomagamy komukolwiek innemu niż chrześcijanie? Minister przypomniał o jazydkach wyrwanych z niewoli Państwa Islamskiego w rejonie Sindżar, gdzie wspomaga się je w budowie zagrody z inwentarzem. Woś zapewniał, że będziemy wspierać „prześladowane mniejszości” (chrześcijan i jazydów) na Bliskim Wschodzie we współpracy z USAID.

Ksiądz Cisło dodał, że „pomagamy wszystkim, nie pytając o świadectwo chrztu” (przykłady?). Na koniec konferencji wyświetlono krótki film przedstawiający świadectwa osób, które doświadczyły prześladowań. Pojawia się 13-latka, która przytacza historię o wybuchu bomby w kościele na Sri Lance. Jest przedstawiciel Kościoła Pomocy w Potrzebie na Filipinach, który mówi o wybuchach w katedrach, i jazydka, która opowiada o ucieczce przed ISIS.

Zapytałam obecnych, czy dysponują danymi na temat ofiar drugiej największej religii świata – islamu (1,8 mld przedstawicieli). Usłyszałam, że Kościół „nie czuje się kompetentny”, by przytoczyć jakieś dane albo „rozwiązać problem między sunnitami a szyitami, którzy się wzajemnie wyrzynają”.

Szynkowski vel Sęk zgodził się, że muzułmanie są drugą po chrześcijanach grupą prześladowaną ze względu na wiarę, ale dodał, że bardzo często są to prześladowania w ramach różnych grup islamu. Minister posługuje się zapewne danymi instytutu Pew Research Center z 2016 r., z których wynika, że chrześcijanie byli prześladowani w 144 krajach (a więc są na pierwszym miejscu), muzułmanie w 142, a Żydzi w 87. Tyle że liczba krajów nie wystarczy i niewiele mówi, trzeba jeszcze znać proporcje.

Chrześcijanie chrześcijanom, muzułmanie muzułmanom

Zupełnie na koniec zaskoczył mnie minister Woś. Przyznał: – Węgry mają odwagę mówić, że ze względu na swoje dziedzictwo chrześcijańskie interesują się głównie chrześcijanami. My jako Polska podkreślamy, że chrześcijanie są dla nas priorytetowi, ale uwzględniamy wsparcie również dla innych grup. Tymczasem „sunnitami – z naszym wsparciem, jeśli będzie sobie tego życzyła – może się przejmować np. Arabia Saudyjska, a szyitami Iran”.

Ksiądz prof. Cisło poradził mi, żebym swoje pytania skierowała „do ambasadora Arabii Saudyjskiej, bo to tam czują się odpowiedzialni za promocję islamu wszędzie na świecie”.

Tak się jednak składa, że nie minister dyplomacji Arabii Saudyjskiej czy Iranu wystąpił z inicjatywą Międzynarodowego Dnia, lecz Polska. Szkoda, że mieliśmy upamiętniać wszystkich, ale jednych upamiętniamy jakby bardziej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną