Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

In vitro też dla lesbijek. Francja walczy z demograficzną zapaścią

Rozszerzenie dostępu do in vitro całkowicie wpisuje się w logikę działania na rzecz dzietności, która charakteryzuje politykę Francji już od kilku dekad. Rozszerzenie dostępu do in vitro całkowicie wpisuje się w logikę działania na rzecz dzietności, która charakteryzuje politykę Francji już od kilku dekad. The Honest Company / Unsplash
Reforma otwierająca dostęp do procedur wspomaganego rozrodu to koniec z podawaniem fałszywych danych, zaprzeczaniem własnej orientacji seksualnej przy poddawaniu się zabiegom, a także z „turystyką in vitro”.

Od 27 sierpnia we francuskim parlamencie – l’Assemblée Nationale – trwają prace nad reformą ustaw bioetycznych. Opracowany tekst będzie przedmiotem głosowania w komisji 10 września. Najważniejszą ze zmian, którą opinia publiczna nazywa zarówno „najbardziej racjonalną”, jak i „najbardziej ryzykowną”, będzie popierane przez Emmanuela Macrona rozszerzenie możliwości korzystania z in vitro przez samotne kobiety oraz pary lesbijskie. Wszystkie takie procedury będą finansowane przez publicznego ubezpieczyciela. Ponadto przewiduje się możliwość zamrażania komórek jajowych przez kobiety z powodów innych niż zdrowotne, które jako jedyne były dopuszczalne do tej pory.

Lesbijki też chcą mieć dzieci

Wedle badań, na które powołują się sprawozdawcy ustawy, aż 62 proc. lesbijek odczuwa na pewnym etapie życia pragnienie posiadania dzieci (to więcej niż średnia dla całej populacji). Reforma otwierająca dostęp do procedur wspomaganego rozrodu oznaczać więc będzie przede wszystkim koniec z podawaniem fałszywych danych, fikcyjnymi małżeństwami i zaprzeczaniem własnej orientacji przy poddawaniu się zabiegom, a także z „turystyką in vitro”, do złudzenia przypominającą polską turystykę aborcyjną.

Zresztą już 61 proc. proc. Francuzek i Francuzów popiera reformę. „To naprawdę nie jest sprawa, o którą Francuzi chcą kruszyć kopie” – komentuje minister zdrowia w rządzie Edouarda Philippe’a Agnès Budzyn, powołując się na rozliczne badania, wedle których dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe nie wykazują żadnych „anomalii” w stosunku do dzieci par heteroseksualnych.

Rozszerzenie dostępu do in vitro całkowicie wpisuje się w logikę działania na rzecz dzietności, która charakteryzuje politykę Francji już od kilku dekad. Po zapaści demograficznej w latach 80. ubiegłego wieku całkowicie przeorientowano podejście do posiadania dzieci. Jednym z pierwszych posunięć było pełne zrównanie praw dzieci małżeństw i dzieci spoza małżeńskiego łoża, a także zorganizowanie szerokiego, wieloaspektowego wsparcia dla najmłodszych matek, w tym nastolatek. Z najnowszych rozwiązań idących w tym kierunku należy przywołać wprowadzoną przez François Hollande’a nową definicję małżeństwa „dla wszystkich” z domyślnym zapisem o adopcji dzieci bez względu na płeć współmałżonków.

Republika cieszy się z każdego dziecka

Zaznaczmy jednak, że o ile Republika cieszy się z każdego dziecka, o tyle stara się zapobiegać sytuacji, gdy dzieci mają dzieci. Dlatego w szkołach nie tylko obowiązkowa jest edukacja seksualna, ale dostępna jest również darmowa antykoncepcja. Kilka lat temu, za prezydentury Hollande’a, z gabinetów medycznych w szkołach średnich wycofano pigułki „po”. Statystyki wykazały bowiem… że nie są używane. We Francji pilnuje się zasady niedyskryminacji i niestygmatyzowania. Zgodnie z nią pigułki „po” udostępnia się nastolatkom w aptekach – bezpłatnie, na żądanie i za deklaracją, że są niepełnoletnie, bez konieczności podawania nazwiska.

Ta sama logika niedyskryminacji i unikania stygmatyzujących rozwiązań doprowadzi zapewne do burzliwych dyskusji wokół jednego z najbardziej nowatorskich zapisów w nowelizacji. Chodzi o wprowadzenie możliwości wpisywania w akcie urodzenia dwóch matek zamiast dotychczasowych „matki” i „ojca” czy nawet neutralnych płciowo „rodzic 1” i „rodzic 2” – rozwiązania wprowadzonego m.in. w Niemczech. Zapis o „dwóch matkach” wraz z towarzyszącym mu zapisem o poczęciu in vitro może, wedle komentujących, stać się podstawą do dyskryminacji. Alarmują w tej sprawie m.in. lekarze z Cecos, Francuskiej Federacji Ośrodków Badawczych i Przechowywania Jajeczek i Spermy, która obsługuje dawstwo komórek rozrodczych we Francji, a także prof. René Frydman, który prowadził pierwszy przypadek „dziecka z probówki”.

Zwolennicy tego rozwiązania mówią z kolei o konieczności szczerości wobec dzieci i skończeniu z kulturą kłamstwa. „Taka deklaracja w akcie urodzenia oznacza: jesteśmy parą, zdecydowałyśmy się na rodzicielstwo i chcemy, żeby nasza relacja pokrewieństwa została formalnie uznana” – zaznacza mec. Emilie Duret, współprzewodnicząca paryskiego stowarzyszenia adwokatów LGBT+.

Jakie prawa mają „dzieci bez ojców”?

Nowa reforma budzi oczywiście sprzeciw francuskich konserwatystów, ze Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen na czele. Wiceprzewodniczący tego ugrupowania Jordan Bardella podzielił się swoim przekonaniem, że co prawda nie istnieje coś takiego jak „prawo do posiadania dzieci”, ale za to „dzieci mają prawo do posiadania matki i ojca, a to prawo spowoduje pojawienie się dzieci bez ojców”.

Kwestia „praw ojców” to w tej chwili jeden z najgorętszych tematów nowych „wojen kulturowych” identyfikowanych z najnowszą falą rosyjskiej propagandy. Jest to temat obecny również nad Wisłą. Sejm obecnej kadencji, zdominowany przez większość posłów z PiS, już od 2015 r. stara się w miejsce rodzicielstwa umieszczać jak najczęściej „macierzyństwo i ojcostwo” – pojawiają się nawet pogłoski o wpisywaniu tego rozróżnienia i „praw ojców” do konstytucji.

Ultraliberalny prezydent Francji Emmanuel Macron obrał dokładnie przeciwną drogę: rozszerzenie możliwości skorzystania z in vitro na lesbijki i kobiety samotne uważa za jedno ze sztandarowych rozwiązań swojej kadencji i z pewnością nie ustąpi pola, nawet jeśli międzynarodowe media, w tym znany z biznesowej trzeźwości Reuters, przestrzegają przed „hazardowym” charakterem nowej reformy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną