Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Brexit z końcem miesiąca? Niewykluczone

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk i premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson Szef Rady Europejskiej Donald Tusk i premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson Stefan Rousseau/Press Association / EAST NEWS
Londyn oficjalnie zwrócił się z wnioskiem o odroczenie brexitu, ale Unia nie planuje rozpatrywać go do czasu głosowania Izby Gmin nad umową. Nadal niewykluczony jest rozwód z końcem tego miesiąca.

Trzy listy Borisa Johnsona

Boris Johnson w sobotę późnym wieczorem skierował trzy pisma do szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. W pierwszym zwraca się z wnioskiem o przesunięcie brexitu z 31 października na koniec stycznia 2020 r. – ten okres zostałby skrócony w razie wcześniejszego zatwierdzenia umowy. To jedyne z pism, które ma dla Unii wartość prawną, choć akurat tego Johnson nie podpisał odręcznie. Treść została jednak uwierzytelniona w zwyczajowy sposób.

Drugie pismo to kopia wrześniowej decyzji Izby Gmin (Benn Act), która nakazywała Johnsonowi złożyć prośbę o odroczenie brexitu, jeśli umowa rozwodowa nie zostanie przyjęta do 19 października. Boris już w pierwszym piśmie do Tuska wywiązał się z tego obowiązku. W trzecim tłumaczy zaś, że nie popiera odwlekania brexitu („zaszkodzi to interesom Wielkiej Brytanii i partnerów z Unii”), o które prosi jednak zgodnie z wymogami brytyjskiego prawa, czyli właśnie Benn Act.

Czytaj także: Szczyt UE o brexicie i budżecie. Jaką drogę wybierze Tusk?

Londyn na razie nie przyjął umowy

Źródłem dość groteskowego miksu korespondencyjnego jest sobotnie głosowanie w Izbie Gmin. Rząd Johnsona i Bruksela oczekiwały rozstrzygnięcia, czy brytyjski parlament opowiada się za ugodą brexitową uzgodnioną kilka dni temu przez Londyn i resztę Unii (ze zmianami w zakresie granicy irlandzkiej). Tymczasem brytyjscy posłowie stosunkiem głosów 322 do 306 przyjęli zwalczaną przez rząd poprawkę, której rezultatem jest odsunięcie głosowania nad całą umową na najbliższe dni, co z automatu uruchomiło zapisy Benn Act.

Poprawka to efekt nieufności części torysów wobec Johnsona i partyjnych kolegów. Głosowanie miało dotyczyć uchwały ogólnie popierającej (lub nie) umowę brexitową – to tzw. meaningful vote. Przy przewadze „tak” moc prawną straciłby Benn Act, ale Izbę Gmin dopiero w najbliższych dniach czekałyby głosowania nad ustawami wpisującymi umowę brexitową do ustawodawstwa.

Ale czy twardogłowa część torysów nie wystrychnęłaby reszty na dudka i zagłosowawszy na „tak”, nie wycofałaby poparcia dla ustaw brexitowych? I czy dzięki takiej sztuczce nie doprowadziłaby do brexitu bez ustępstw w sprawie granicy irlandzkiej i w ogóle bez umowy? Takie obawy były głównym uzasadnieniem sobotniej, tylko z pozoru technicznej poprawki zmierzającej do odwrócenia kolejności „meaningful vote” i głosowań nad prawodawstwem brexitowym.

Czytaj także: Sto dni Borisa Johnsona

Bruksela na razie nie odpowie na prośbę Londynu

Zanosi się, że kluczowe głosowanie nad brexitem odbędzie się w najbliższy wtorek, choć niewykluczony jest też wieczór poniedziałkowy. Do tego czasu Unia nie zamierza ustosunkować się do prośby o odroczenie brexitu, wymagającego jednomyślności wspólnoty. Co prawda w niedzielę rano ambasadorzy krajów UE stawili się na obrady w Brukseli, których pierwotnym celem była dyskusja o zatwierdzeniu (lub nie) umowy brexitowej przez Izbę Gmin. Ale skoro tego rozstrzygającego głosowania nie było, to i obrady trwały tylko koło kwadransa.

Wynik głosowania Izby Gmin pozostaje zaś bardzo niepewny. „Financial Times” szacował, że gdyby głosowanie odbyło się teraz, umowa zostałaby zatwierdzona trzema–pięcioma głosami. Kilku posłów, którzy wbrew Johnsonowi poparli sobotnią poprawkę, jednocześnie bowiem deklarowało, że poprze umowę brexitową. Z drugiej strony dynamika obrad jest trudna do przewidzenia. Możliwe, że labourzyści będą forsować pomysł, by do ustawy ratyfikacyjnej dołączyć klauzulę o referendum zatwierdzającym, co zupełnie wywróciłoby plany Borisa.

Umowa musi być zatwierdzona także przez Parlament Europejski, a rządy kilku krajów Unii mają konstytucyjny obowiązek konsultacji z własnymi parlamentami. Ani po stronie europarlamentu, ani posłów krajowych nie należy spodziewać się sprzeciwu, ale niemałym wyzwaniem są terminy procedury ratyfikacyjnej. Opóźnienia w Izbie Gmin sprawiają, że niełatwo będzie zdążyć np. europarlamentowi. Dlatego nie można zupełnie wykluczyć, że Unia, mając już w rękach oficjalną prośbę Londynu o odroczenie brexitu, będzie naciskać na jego odsunięcie np. o miesiąc, by dać sobie czas na spokojne sfinalizowanie ratyfikacji.

Czytaj także: Sąd Najwyższy ratuje honor brytyjskiej demokracji

Unia nie chce brexitu bez umowy

A jeśli Izba Gmin odrzuci umowę brexitową? Unia nie chciałaby rozwodu bez umowy, bo koszty, choć o wiele mniejsze od brytyjskich, byłyby spore, a w przypadku Irlandii bardzo dotkliwe.

Dlatego wydaje się, że przywódcy UE zgodziliby się np. na trzymiesięczne odroczenie brexitu. Zwłaszcza jeśli Brytyjczycy wykorzystaliby ten czas na przedterminowe wybory parlamentarne albo wręcz na nowe referendum brexitowe.

Czytaj też: Wyciekł tajny raport o katastrofie po brexicie bez umowy

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną