Tuż przed końcem roku z Ameryki dotarły do nas kolejne wiadomości o zbiorowym zabójstwie. W White Settlement w Teksasie mężczyzna zastrzelił w niedzielę dwie osoby w kościele, zanim sam zginął od kuli członka ochotniczego zespołu ochrony świątyni. Gdyby nie ta interwencja, skala tragedii byłaby zapewne dużo większa. Motywy sprawcy nie są znane.
Poprzedniego dnia w Nowym Jorku nożownik zaatakował Żydów zgromadzonych w domu modlitwy w święto Chanuka, raniąc pięć osób. Doniesienia o tego rodzaju incydentach są tak częste, że niemal ich już nie zauważamy w powodzi informacji ze świata.
Czytaj także: Masakry w USA stają się coraz krwawsze
Strzelaniny, „amerykańska specjalność”
Jak ustalili badacze z Uniwersytetu Northeastern, mijający rok był rekordowy pod względem liczby zbiorowych zabójstw. Zanotowano 41, zginęło w nich łącznie 211 osób. To najwięcej od czasu, gdy systematycznie śledzi się takie incydenty, czyli od lat 70. Jako „masowe” morderstwa definiuje się w USA takie, w których giną co najmniej cztery osoby, ewentualnie ze sprawcą włącznie.
W przeważającej większości (33 na 41) w 2019 r. zabójca użył broni palnej. Dlatego w newsach mówi się na ogół o „shootings”, czyli strzelaninach. To amerykańska specjalność, związana oczywiście z łatwym dostępem do takiej broni. O nożownikach częściej słychać w Europie.
Motywy bywają rozmaite. Nagłe, postrzegane jako niesprawiedliwe zwolnienie z pracy, konflikty rodzinne, zemsta odtrąconego kochanka, nienawiść do określonej grupy – rasowej, etnicznej, religijnej albo seksualnej – której członkowie giną na zasadzie zbiorowej odpowiedzialności. Czasami trudno doszukać się jakiegokolwiek powodu, dla którego psychopata strzela do tłumu. Jak w 2017 r. w Las Vegas, gdy morderca zastrzelił 59 uczestników festiwalu.
Dlaczego masowych zabójstw przybywa, gdy ogólna liczba zabójstw spada? Cytowany przez BBC kryminolog z Metropolitan State University w Minnesocie James Densley uważa, że to skutek „klimatu frustracji i gniewu”.
Co dolega Amerykanom
Skąd takie nastroje w czasach, gdy sytuacja gospodarki USA wydaje się dobra – PKB wzrasta, bezrobocie jest na rekordowo niskim poziomie i giełda idzie w górę, powiększając aktywa milionów Amerykanów, którzy zainwestowali oszczędności, zwłaszcza w indywidualnych funduszach emerytalnych? Ekonomiczne dane nie przekładają się automatycznie na stopień osobistej satysfakcji z życia. Są i inne statystyki. Od dłuższego czasu rośnie liczba samobójstw, śmiertelność niemowląt i uzależnionych od narkotyków. Od niedawna spada stopa urodzeń i przeciętna długość życia – i to gdy w przeważającej większości pozostałych krajów wysoko rozwiniętych ludzie żyją coraz dłużej. Amerykańskie społeczeństwo nie jest psychicznie zdrowe.
Szczególnie szybko rośnie liczba zbrodni z nienawiści – aktów agresji, z zabójstwami włącznie, motywowanych uprzedzeniami wobec wspomnianych mniejszości. Według FBI w minionym roku było ich najwięcej od 16 lat, przy czym najszybszy ich wzrost miał miejsce w latach 2015–17. W 2019 r. zanotowano ich w całym kraju 7120. Liczba tych zbrodni jest jednak niedoszacowana, bo organy ścigania nie mają obowiązku donoszenia o nich władzom federalnym, a poza tym – jak w wypadku niektórych innych przestępstw – ofiary często nie wnoszą skarg. Ocenia się, że dotyczy to nawet ponad połowy z nich.
Szkodliwa retoryka Donalda Trumpa
Badania Kalifornijskiego Uniwersytetu Stanowego wykazały, że w 2019 r. zbrodnie z nienawiści wzrosły szczególnie w wielkich miastach, jak Nowy Jork, Los Angeles, Chicago i Phoenix w stanie Arizona. Łącznie w pięciu największych metropoliach ich liczba zwiększyła się o 14 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim (z 867 do 988).
Przybywa ataków przeciw Żydom i Latynosom, natomiast zmniejszyła się skala agresji przeciw muzułmanom. Liczba incydentów antysemickich wzrosła w Nowym Jorku o 20 proc. w porównaniu z 2018 r., a w Los Angeles nawet się podwoiła. Odwrotnie z Latynosami – według FBI, o ile w 2017 r. zanotowano 430 aktów agresji przeciw hiszpańskojęzycznym Amerykanom, o tyle w 2018 już 485.
Czytaj także: Czy Trump wspiera prawicowych ekstremistów?
Co z dostępnością broni?
Trendy tłumaczy się spadkiem ataków terrorystycznych organizowanych przez radykalnych islamistów oraz działalnością Donalda Trumpa. Prezydent nie przestaje podburzać swoich zwolenników przeciw nielegalnym imigrantom – w przeważającej większości z Ameryki Łacińskiej. Zatrutym owocem jego retoryki był m.in. tragiczny w skutkach atak na latynoskich klientów domu towarowego Walmart w El Paso z sierpnia, w którym zginęły 22 osoby.
Komentując zbiorowe zabójstwa, Trump odniósł się swego czasu do kwestii dostępności broni palnej, sugerując, że poparłby „znaczące” kontrole przeszłości (karalności i zdrowia psychicznego) nabywców broni. Wkrótce potem spotkał się z Wayne′em LaPierrem, szefem NRA (Krajowego Stowarzyszenia Strzeleckiego), potężnego lobby właścicieli, handlarzy i producentów broni palnej. I już nie wracał do tematu. W USA nadal łatwiej kupić pistolet lub szybkostrzelny karabin niż w jakimkolwiek innym kraju wysoko uprzemysłowionym.
Czytaj także: Trump w osobliwy sposób walczy z antysemityzmem