Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Meghan i Harry zadali cios tysiącletniej monarchii

Para książęca Meghan i Harry podczas ostatniej wizyty w Kanadzie Para książęca Meghan i Harry podczas ostatniej wizyty w Kanadzie Reuters / Forum
Szacowny dom Windsorów sypie się w posadach. Ostatnie miesiące przypominają kryminał Agaty Christie „I nie było już nikogo”, bo „znikają” kolejni członkowie królewskiej rodziny.

Książę i księżna Sussex Harry i Meghan ogłosili, że wyjdą z roli czołowych członków rodziny królewskiej, by pełnić „nową, postępową rolę w ramach instytucji”. Wydali ten komunikat bez uprzedzenia królowej Elżbiety II i następcy tronu księcia Karola. To oczywisty afront, proceduralny i osobisty, rzecz „nie do pomyślenia i nie do wybaczenia”, jak napisał naczelny miesięcznika „Majesty Magazine”.

Harry był ulubionym wnuczkiem królowej i miał dobre stosunki z ojcem. Chodzi więc o coś, co w wielu rodzinach zdarza się właśnie w okolicy świąt – awanturę na oczach świata. Rzecznik Pałacu Buckingham sucho oświadczył, że dyskusje na ten temat „są na bardzo wstępnym etapie”. To reprymenda i zawoalowana groźba.

Czytaj także: Brytyjska rodzina królewska nie używa swojego nazwiska

Amerykanki szkodzą monarchii

Zniknięcie pary jest wydarzeniem historycznym, może nawet na miarę abdykacji króla Edwarda VIII w 1936 r. (za decyzją stała wówczas... rozwódka i Amerykanka Wallis Simpson). Co prawda Harry jest dopiero szósty w kolejce do tronu, ale jego odejście to dla Windsorów cios wizerunkowy – Meghan i Harry mieli ożywić monarchię w czasach kultu celebrytów. Młodzi nie odchodzą ze względu na łączące ich uczucie (to może by im wybaczono), lecz niechęć do sztywnych obyczajów i napastliwych mediów. Chcą pozostać sobą, jak przedstawiciele innych dworów Europy, „rowerowych” monarchii, niewymagających od swych członków oddania duszy dworowi.

„Zniknięcie” jest oczywiście umowne. Meghan i Harry będą uczestniczyć w niektórych uroczystościach i kontynuować pracę w 26 organizacjach charytatywnych, którym patronują. Największa z nich zajmie się walką z nędzą dzieci i równouprawnieniem kobiet na świecie, szczególnie w Afryce.

A miało być tak pięknie... Ślub w 2018 r. w Windsorze wywołał szum na świecie. Media oszalały. Szybko jednak wyszło na jaw, że Meghan to feministka, lubi postawić na swoim, szanuje swoją prywatność i źle znosi życie w „złotej klatce” zimnych angielskich pałaców. Nie pomogły szczodre prezenty od królowej (w tym Frogmore House). Harry ma na koncie miliony funtów (po rozwodzie Diany z Karolem), Meghan też sporo (inkasowała dziesiątki tysięcy dolarów za każdy odcinek serialu „W garniturach”). Oboje chcą na siebie dodatkowo zarabiać.

Meghan i Harry od miesięcy zastanawiali się, dokąd uciec przed protokołem i mediami (część komentarzy pod adresem Meghan była niemal rasistowska). W grę wchodziła Republika Południowej Afryki, gdzie para udzieliła niedawno wywiadu telewizji ITV i krytykowała tabloidy za nagonkę, przypominającą tę z czasów księżnej Diany. Ostatecznie padło na Amerykę (może Kanadę).

To odważna decyzja. Nie umiała jej podjąć zakochana bez pamięci księżniczka Małgorzata – establishment zabronił jej ślubu z Peterem Townsendem. Gdy siostra królowej usłyszała, że straci dworskie stypendia, zrezygnowała z partnera.

I nie było już nikogo

Oświadczenie Meghan i Harry’ego dotknęło osobiście Elżbietę II, która o wszystkim dowiedziała się z mediów. Jakby przeczuwając, co się święci, usunęła w Boże Narodzenie portret pary ze stolika, przy którym wygłasza doroczne przemówienie. To rewanż za to, że młodzi udali się na święta do Kanady. Jak podał „The Times”, ponoć byli tym bardzo urażeni. Awantura się rozkręciła.

Dwa miesiące wcześniej funkcje reprezentacyjne przestał pełnić, zapewne na rozkaz królowej, jej ukochany syn książę Andrzej, uwikłany w skandal pedofilski Jeffreya Epsteina. Prawdopodobnie wkrótce FBI przesłucha go m.in. w sprawie podejrzeń o wykorzystywanie 17-latki.

98-letni książę Filip, mąż królowej, odizolował się i mieszka samotnie na farmie koło Sandringham. Jego niedawny pobyt w szpitalu wywołał ogromne obawy. Królowa (wkrótce skończy 94 lata) ponoć szykuje się do abdykacji za półtora roku. Windsorowie znikają więc jeden po drugim – jak w powieści Christie „I nie było już nikogo”. Dumna brytyjska dynastia wkrótce zacznie przypominać hiszpańską, szwedzką czy holenderską. Monarchia Karola i Kamili, mimo renesansu ich popularności, nie będzie tak unikalna jak ostatni „prawdziwy” dwór Starego Kontynentu. Książę już zresztą przedstawił projekt przekształcenia drogiego w utrzymaniu Pałacu Buckingham w rodzaj muzeum i parku rozrywki. O tempora, o mores.

„Windsorowie”, opera mydlana

Monarchia traktująca swych członków jak medialne marionetki w XXI w. wydaje się przeżytkiem. Jak pisał w swojej świetnej książce Johann Hari, to „maszyna masarska zmieniająca ludzi w dworskie parówki”. Meghan i Harry zbuntowali się i wyszli z układu. Można tylko zapytać, czy to uczciwe, że będą korzystać z publicznych pieniędzy i zachowają niektóre obowiązki.

Co pocznie z tym wszystkim królowa? Opera mydlana „Windsorowie” (globalna wersja „Niewolnicy Izaury”) trwa. Do następnego odcinka. Awantura sprawdza się w mediach tak dobrze jak zdrada.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną