Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

W Chinach rodzi się coraz mniej dzieci

W Chinach od trzech lat z rzędu spada liczba urodzeń. W Chinach od trzech lat z rzędu spada liczba urodzeń. Alexander Mueller / Flickr CC by 2.0
Jeśli chińscy komuniści dojdą do wniosku, że trudności przerodzą się w groźny kryzys, to mogą zawsze sięgnąć po środki dyscyplinujące. Takie jak nakaz posiadania większej liczby dzieci.

W Chinach od trzech lat z rzędu spada liczba urodzeń. W zeszłym roku przyszło ich na świat 14,6 mln. W 70-letniej historii komunistycznego kraju tylko raz odnotowano gorszy wynik – w 1961 r. urodziło się 11,8 mln. Tyle że wtedy państwo było dotknięte klęską wielkiego głodu, wywołaną próbą realizacji utopijnej strategii gospodarczej.

Czytaj także: Orwell w chińskim wydaniu

W Chinach jest coraz mniej dzieci

Teraz jest odwrotnie. Spadek urodzeń to m.in. efekt sytości, rosnącej zamożności i wykształcenia kobiet, które – to globalna reguła – wolą się rozwijać i realizować w pracy zawodowej niż przy zmianie pieluch. Do tego młode pary, zwłaszcza z dużych miast, jak ich rówieśnicy z wielu innych społeczeństw nie decydują się na dzieci z obawy, że nie udźwigną kosztów. Nie stać ich na kupno mieszkania, utrzymanie się z jednej posady, zatrudnienie opiekunki czy opiekuna, a poza tym nie mają ochoty całodobowo poświęcać się macierzyństwu lub tacierzyństwu.

Spadająca liczba urodzeń jest też dziedzictwem polityki jednego dziecka. Nie była zakazem. Do posiadania określonej liczby dzieci (mniej w mieście, więcej na wsi i w przypadku mniejszości narodowych) starano się zmuszać biurokratycznymi szykanami i dodatkowymi opłatami. Strategię zawieszono w 2015 r., ale prawie cztery dekady majstrowania przy prokreacji wystarczyły, by zdemolować chiński model rodziny, wcześniej wielopokoleniowy i wielodzietny.

Więzi rodzinne dodatkowo rozluźniła lub przecięła przeprowadzka setek milionów do miast, likwidacja ponad miliona wsi i komunistyczna obyczajowość. Ciemnymi stronami polityki ograniczania prokreacji były aborcje wymuszone szantażami i aborcje dobrowolne dziewczynek, bo tradycyjnie wolano chłopców. Obecnie jest ich 30 mln więcej niż kobiet. Urodziło się też wiele dzieci poza systemem, niezgłaszanych, a czasem będących przedmiotem handlu.

W latach 70. partia komunistyczna zakładała, że zapobieżenie setkom milionów urodzeń do końca XX w. pozwoli uniknąć przeludnienia, kolejnej fali głodu i ewentualnego buntu wymierzonego w komunistów. Udało się – od dekad gospodarka rośnie, komuniści scementowali władzę, nie ma nikogo, kto mógłby ich wysadzić z siodła. Jeśli coś może im zagrozić, to jakieś załamanie gospodarcze. Od dawna trwa festiwal przepowiedni takiego kryzysu. A już teraz odczuwane są trudności wywołane demografią. Zwłaszcza że powiększającą się grupę starszych, niepracujących obywateli będzie musiała utrzymać coraz mniejsza grupa w wieku produkcyjnym.

Czytaj także: Ile dzieci mogą mieć Chińczycy?

Chińczycy bez rodzeństwa

Wiele społeczeństw stoi przed takim wyzwaniem. W Chinach jest ono o tyle dotkliwsze, że kraj nie doczekał się wydajnego systemu zabezpieczenia społecznego. Coraz dłużej żyjącymi najstarszymi będą musieli zająć się krewni, w praktyce dzieci. A że w dorosłość weszły dwa pokolenia składające się przeważnie z jedynaków, to przypadają cztery osoby na parę – rodzice i teściowie każdego z partnerów. Opieki nie da się rozłożyć na rodzeństwo, skoro braci i sióstr nie ma. I nie zanosi się na to, by w kolejnych generacjach rodzeństwo miało stać się regułą.

Jeśli komuniści dojdą do wniosku, że trudności przerodzą się w groźny kryzys, mogą zawsze sięgnąć po środki dyscyplinujące. Tym razem po nakaz posiadania większej liczby dzieci. Ale nawet gdyby wprowadziły go dziś, to pewnie Chiny jeszcze tylko przez chwilę pozostaną najbardziej ludnym państwem. Według przewidywań demografów ONZ zostaną przeskoczone przez Indie w 2024 r.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną