Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Obrońcy Europy ustępują wirusowi. Wielkie ćwiczenia obcięte

Amerykańskie czołgi podczas ćwiczeń Defender Europe 20 w Niemczech Amerykańskie czołgi podczas ćwiczeń Defender Europe 20 w Niemczech Fabian Bimmer / Reuters / Forum
Po redukcji skali ćwiczeń Defender Europe 20 tylko część ich założeń zostanie spełniona. Amerykanie i sojusznicy wolą nie ryzykować epidemii w wojsku.

To całkowicie zrozumiałe w sytuacji, gdy ryzyko związane z nowym koronawirusem przewyższa znacznie zagrożenia militarne, na które miały odpowiadać ćwiczenia Defender Europe 20. Przypomnijmy: to w zamyśle przerzut wojsk USA do Europy w skali największej od ćwierćwiecza, operacja porównywalna z zimnowojennymi ćwiczeniami Reforger.

Czytaj też: Generałowie przegrywają pierwsze starcie z wirusem

Jak obrona wschodniej flanki

Wojska amerykańskie, przede wszystkim siły lądowe, miały zebrać się w USA, załadować na statki i samoloty, przetransportować 20 tys. żołnierzy wraz ze sprzętem do zachodniej Europy i przejść – odbywając po drodze rozmaite epizody ćwiczebne – przez Niemcy i Polskę do państw bałtyckich. Scenariusz odpowiadał warunkom obrony wschodniej flanki NATO przed atakiem Rosji.

Marsz oddziałów miały wspierać i ubezpieczać desanty spadochronowe i morskie, osłona lotnictwa sił powietrznych i śmigłowców wojsk lądowych. Przeprawy wodne mieli organizować saperzy, cyberżołnierze chronić przed paraliżem sieci łączności, a specjaliści od zwalczania dezinformacji – prowadzić walkę z fake newsami.

Najważniejsze zaś miało być to, że po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny Amerykanie rozwinęliby w Europie (konkretnie w Niemczech) dowództwa dużych zgrupowań wojsk – szczebla korpusu i armii – co wyraźnie sygnalizowałoby potencjalnemu oponentowi, że są przygotowani na wojnę dużej skali, z użyciem wielkich sił własnych i natowskich.

Czytaj też: Żołnierze mają nowego przeciwnik – koronawirusa

Pięć faz ćwiczeń

Ćwiczenia zostały podzielone na pięć faz: • pierwsza obejmuje zebranie i przerzut wojsk z USA do Europy (w rejon odpowiedzialności europejskiego dowództwa sił USA), • druga to powiązane operacje desantowe (w amerykańskiej terminologii „siłowego wejścia”) jednostek szybkiego reagowania w krajach bałtyckich i Gruzji, • trzecią fazą byłoby ćwiczenie dowódczo-sztabowe, analizujące nowe koncepcje prowadzenia walki z silnym przeciwnikiem (scenariusz ćwiczeń umiejscowiony jest w 2028 r.), • czwarta to faza poligonowa z symulacją przejścia przeszkody wodnej siłami dywizji oraz pokonaniem tzw. korytarza suwalskiego po opanowaniu go przez desant, • a piąta faza to zwinięcie wojsk z całym zapleczem i powrót do macierzystych jednostek. Ogółem w ćwiczeniu miało wziąć udział 37 tys. żołnierzy z 18 krajów, w tym 20 tys. wojska wysłanego do Europy z baz w kilkunastu stanach USA.

Czytaj też: Amerykańska broń jądrowa w Polsce? Nie łudźmy się

Koronawirus ogranicza skalę ćwiczeń

Rozpoczęcie ćwiczeń Defender Europe 20 zbiegło się w Europie ze stwierdzeniem pierwszych przypadków koronawirusa z Wuhanu. Przez kilka tygodni dowódcy i politycy odpowiadający za obronność zapewniali, że wszystko toczy się zgodnie z planem i nie ma mowy o żadnych utrudnieniach. Jednak zarówno społeczność wojskowa, jak i władze cywilne nie mogły pozostać obojętne na wymykającą się spod kontroli epidemię.

W sytuacjach kryzysowych wojsko najpierw dba o bezpieczeństwo własne, by służyć, gdy siły instytucji i służb cywilnych okażą się niewystarczające. W ostatnich tygodniach Amerykanie i ich sojusznicy podjęli decyzję o ograniczeniu lub wstrzymaniu kolejnych ćwiczeń: amerykańsko-izraelskich manewrów obrony przeciwlotniczej Juniper Cobra, dużego ćwiczenia NATO w Norwegii Cold Response, lotniczego ćwiczenia sojuszniczego Frisian Flag w Holandii. 11 marca dowództwo europejskie wojsk USA ogłosiło, że z uwagi na pandemię udział amerykańskich sił w Defender Europe 20 będzie ograniczony, a szczegóły tej redukcji mają być ogłoszone później, po konsultacji z sojusznikami.

W piątek po południu minister obrony Mariusz Błaszczak poinformował, że rozmawiał z szefem Pentagonu Markiem Esperem. Należy przyjąć, że polski MON już wie, co zamierzają Amerykanie i jaka będzie skala redukcji ich zaangażowania w największe ćwiczenia na kontynencie od lat. Oficjalny komunikat z USA może być podany lada moment.

Czytaj też: Kluczowe rakiety bez decyzji. Gdzie wsiąkła Narew

Wojsko potrzebne w domu

Trzeba tu mieć na względzie amerykańską specyfikę. Silna na zewnątrz Ameryka w środku jest federacją stanów o nieraz bardzo różnym poziomie usług i służb publicznych. W sytuacji kryzysowej – katastrofy naturalnej lub epidemii – to wojsko musi wspierać organy federalne i stanowe, zwłaszcza gdy trzeba wymusić jednolite zachowania czy ograniczenia. Tak może być w przypadku koronawirusa. Najtrudniejsze do wprowadzenia i wyegzekwowania decyzje ciągle są przed władzami.

Wojsko po prostu musi być na miejscu i dostępne, a więc samo powinno unikać narażenia. Przerzut do Europy niewątpliwie zwiększa ryzyko, w dodatku mógłby osłabić reakcję władz USA na kryzys wewnątrz kraju. Nie należy się zatem dziwić, że Pentagon zdecydował o ograniczeniu udziału wojsk USA w ćwiczeniach w Europie. Należałoby się dziwić, gdyby pozostały niezakłócone.

Nieoficjalnie mówi się o wstrzymaniu dalszych transportów ludzi i sprzętu, modyfikacji przebiegu manewrów. Jeden z niemieckich dziennikarzy wojskowych pisze wręcz o „zamrożeniu Defendera”. Polskie dowództwa i resort obrony na razie milczą, ale to akurat ich styl działania. Warto jednak pamiętać, że ograniczenie ćwiczeń, choć zmniejszy ich rozmach i widoczność medialną, nie zakwestionuje głównego celu: sprawdzenia procedur i mechanizmów mobilizacji (nie dosłownie) sił oraz struktur dowodzenia w USA i przemieszczenia ich do Europy.

Czytaj też: USA liczą koszty ewentualnych wojen z Rosją i Chinami

Defender Europe, czyli co się udało

Defender Europe 20 nie został odwołany. Pierwsza faza jest realizowana zgodnie z planem. Do Europy przypłynęły cztery statki ro-ro ze sprzętem wojskowym, żołnierze pobrali wyposażenie zgromadzone w wysuniętych składach uzbrojenia. Kolumny przemieszczają się na poligony w Niemczech i Polsce, gdzie amerykańskie siły miały być koncentrowane i przygotowywane do dalszych działań. Według dowództwa europejskiego do tej pory wykonano połowę przewidzianych misji transportu powietrznego, a przerzutem objęto 3,5 tys. z planowanych 20 tys. wojska. Nie można wykluczyć, że na tym się skończy, ale nie będzie to ani koniec świata, ani koniec Defendera.

Bo kluczowa dla ćwiczeń logistyka już została przetestowana i rozwinięta. Amerykanie wyznaczyli jednostki do wsparcia europejskiego teatru działań, zebrali je i zaczęli wysyłać na hipotetyczny front. Z kolei na Starym Kontynencie została utworzona infrastruktura przyjęcia tych sił i uruchomiono procedury z tym związane.

Na dziś ta infrastruktura, np. miasteczka namiotowe przy wielkich poligonach (jak polskie Drawsko Pomorskie), nie jest oczywiście jeszcze poddana pełnemu testowi, bo żołnierzy z USA nie ma tylu, ilu miało być. I być może taki pełen test w ogóle nie nastąpi, jeśli Amerykanie wstrzymają dosyłanie wojsk. Ale samo rozwinięcie zaplecza logistycznego, od namiotów po toalety i prysznice, pozwoliło zebrać doświadczenia i sprawdzić planowanie. Następna edycja Defendera, zapowiedziana na 2022 r. znowu w północnej Europie (ćwiczenie w 2021 r. odbędzie się na kierunku czarnomorskim), powinna przebiec całkiem gładko.

Czytaj też: Ameryka bez Trumpa?

Bezpieczeństwo ma nie tylko militarny wymiar

Najmniej wiadomo o stanie przygotowań struktur dowodzenia szczebla korpusu i armii. Testem dla nich miało być ćwiczenie dowódczo-sztabowe zaplanowane na wczesny maj i połączone z realizacją polowej, głównej fazy Defendera. To wtedy dwa sojusznicze korpusy i kilka jednostek wydzielonych przez kraje uczestniczące w ćwiczeniu miałyby zostać podporządkowane amerykańskim sztabom, a na poligonach i poza nimi byłyby rozgrywane wielonarodowe operacje – np. desanty.

Ćwiczenia „w polu” można jednak zorganizować kiedy indziej, zresztą elementy te są ćwiczone regularnie. Szkoda, jaka mogłaby wyniknąć z odwołania tego czy innego desantu, nie będzie wielka. Największą wartością Defendera było powiązanie poszczególnych operacji z funkcjonowaniem dowództw wysokiego szczebla i wielonarodowe zaangażowanie. Zastrzec należy, że do tej pory nikt nie poinformował o odwołaniu którejkolwiek z faz ćwiczenia – być może wojskowi znajdą sposób, by je planowo przeprowadzić.

A nawet jeśli plan się zawali, sytuacja unaoczni tylko społeczeństwom i decydentom, że bezpieczeństwo ma nie tylko militarny wymiar. Że liczy się odporność i sprawność państw, zdolność podejmowania decyzji, przewidywania i oceny skutków – nawet takich z rodzaju nieprzewidywalnych – na poziomie władz, biznesu, a nawet rodzin. Że najpotężniejszy kraj i najsilniejszy sojusz czasem muszą ustąpić przed siłami, na które nie mają wpływu. Że nawet armia USA ma własne poziomy ryzyka, których woli nie przekraczać bez absolutnej potrzeby – a w sytuacji większego kryzysu ma priorytety, które muszą wygrać z naszymi potrzebami.

Wnioskiem z wirusowego kryzysu powinno być doskonalenie mechanizmów reagowania kryzysowego, którego wojsko jest częścią, ale nie podstawą, i budowa takiego systemu obronnego Europy, który zmniejszałby jej uzależnienie od Amerykanów.

Czytaj też: Baza NATO w Redzikowie zagrożona. Możliwy najgorszy scenariusz

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną