Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Premier Izraela dostał wszystko, o czym marzył

Beniamin Netanjahu i Benny Ganc (z lewej) Beniamin Netanjahu i Benny Ganc (z lewej) Ammar Awad/Reuters / Forum
Do niedawna polityczni rywale, od dziś koalicjanci. Izrael będzie miał premiera, na którym ciążą zarzuty korupcyjne.

W ostatnią niedzielę Izraelczycy wyszli na ulice Tel Awiwu, by zaprotestować przeciwko władzy. Demonstranci, których zdjęcia obiegły świat, stali w odległości dwóch metrów od siebie, mieli maseczki na twarzach. Domagali się od Ganca, by nie wchodził do rządu z premierem Netanjahu, nad którym wiszą zarzuty o korupcję i nadużycie władzy. Jego proces ma się wkrótce rozpocząć. Protestujący twierdzą, że pod pozorem walki z pandemią Bibi – jak Izraelczycy potocznie go nazywają – kradnie im demokrację.

Czytaj także: Demokracja poszła na wojnę

Netanjahu wciąż premierem Izraela

Poranne spotkanie Netanjahu i Benny′ego Ganca, jeszcze do niedawna jego głównego rywala, zakończyło się fiaskiem. Późnym popołudniem ogłoszono, że umowa koalicyjna jednak jest – powstaje „narodowy rząd nadzwyczajny”. Netanjahu pozostanie premierem przez półtora roku, po czym zastąpi go Ganc. Do tego czasu dotychczasowy lider Niebiesko-Białych będzie najpewniej ministrem obrony, a inny polityk tego ugrupowania Gabi Aszkenazi obejmie tekę ministra dyplomacji. Akurat zmiana w resorcie spraw zagranicznych może być istotna z punktu widzenia Polski. Gdy urząd sprawował Israel Kac, nasze relacje były bardziej niż napięte. Nowy szef daje nadzieję na nowe otwarcie. Aszkenazi to wojskowy, były szef sztabu generalnego (poprzednik Ganca na tym stanowisku), w polityce od niedawna, ale ktoś, kto doszedł tak wysoko w armii, sporo znaczy.

Izrael rozwiązał więc bieżący kryzys, odsuwając groźbę kolejnych, czwartych już wyborów. Ale może się okazać, że wywołał inny. Wczorajsza demonstracja (oraz wyniki trzech ostatnich elekcji) dowodzi, że Izraelczycy są bardzo podzieleni. Z jednej strony niewielu ma ochotę po raz kolejny iść do urn, bo wynik znów pewnie nie przyniósłby rozstrzygnięcia. Zresztą gdy kraj zmaga się z pandemią, uspokojenie sytuacji politycznej może spodobać się części wyborców, gdy bardziej o wybory martwią się o życie, zdrowie i miejsca pracy. Z drugiej strony – na izraelskiej scenie tylko pozornie panuje „jedność”.

Czytaj także: Izraelczycy świeccy i religijni

Nie wszyscy Izraelczycy są zadowoleni

Z hukiem rozpadł się sojusz Ganca z Jairem Lapidem i Mosze Ya′alonem, którzy nie kryją rozgoryczenia postawą niedawnego sojusznika. Ganc zarzekał się, że nie wejdzie do rządu, na czele którego stoi polityk z zarzutami karnymi. Dlatego Lapid uważa, że izraelska demokracja umiera, a Ganc jej w tym pomaga, godząc się, by to Netanjahu miał decydujące zdanie w wyborze ichniej KRS (nie wiadomo, czy politycy się w tej sprawie dogadali; umowa zostanie formalnie podpisana dopiero po święcie niepodległości za tydzień).

Sprawa odpowiedzialności karnej Bibiego od dawna była przedmiotem sporu. Wygląda jednak na to, że politycy dogadali się, by przynajmniej na razie włos z głowy mu nie spadł. Źle to wróży demokracji. Wprawdzie Sąd Najwyższy może stwierdzić jeszcze, że premierem nie może być osoba z zarzutami karnymi, ale nie wiadomo, czy tak się stanie. Netanjahu najpewniej też nie dopuści, by w razie takiego orzeczenia Ganc zajął automatycznie jego miejsce – raczej znów odbyłyby się wybory.

Ganc z Netanjahu będą teraz prezentować się w szatach zbawców kraju, którzy zapobiegli kolejnym wyborom i walczą ze skutkami epidemii. Wielu Izraelczyków nie da się na to nabrać. Zwłaszcza że na horyzoncie czai się się spodziewana w ciągu kilku najbliższych miesięcy, może nawet w lipcu, aneksja części Zachodniego Brzegu do Izraela. Na Bliskim Wschodzie już jest gorąco, a lato ma dopiero nadejść.

Czytaj też: Nie da się rozwiązać konfliktu izraelsko-palestyńskiego

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną