Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Od Brazylii po Peru. Wirus dewastuje Amerykę Południową

São Paulo, demonstracja przeciw rządom Jaira Bolsonaro, 7 czerwca 2020 r. São Paulo, demonstracja przeciw rządom Jaira Bolsonaro, 7 czerwca 2020 r. Fabricio Bomjardim/Thenews2 / Forum
Koronawirus wcale się nie zatrzymał. Liczby zakażeń rosną zwłaszcza w krajach latynoamerykańskich – choć nikt tak naprawdę nie wie, ile osób tam choruje.

Ostatnie wydarzenia w Brazylii dowodzą, że Jairowi Bolsonaro rola czarnego charakteru walki z Covid-19 się nie nudzi. Ultraprawicowy prezydent największego kraju na kontynencie wciąż prowadzi wojnę z ministrami, Sądem Najwyższym i gubernatorami. Nadal się upiera, że wirus nie stanowi zagrożenia tak wielkiego, żeby zamrażać z jego powodu całą gospodarkę. Wszystkich, którzy sądzą inaczej, wyzywa od idiotów i zdrajców narodu, działających na szkodę kraju. Nie przeszkadza mu w tym ani łamanie prawa, ani krytyka mediów i opozycji, ani – co najgorsze – katastrofalne statystyki pandemii.

Cała Brazylia przeciw Bolsonaro. Prócz wojska

Bolsonaro konsekwentnie ignoruje spływające dane, a rzeczywistość dopasowuje do swoich poglądów. Jeśli odmawia współpracy – tym gorzej dla niej. Należy ją wtedy wyzerować i zacząć od nowa. Tak właśnie prezydent postąpił w piątek z krajowymi danymi na temat pandemii.

Czytaj też: Bolsonaro nikogo się nie boi i wszystkich wini

Ze strony ministerstwa zdrowia zniknęła zakładka ze statystykami zachorowań i zgonów z powodu Covid-19. Kiedy wróciła do sieci, to już bez danych historycznych, co uniemożliwia analizy postępu choroby. Statystyki i tak nie były precyzyjne, bo resort pod rządami Luiza Mandetty (Bolsonaro wyrzucił go w kwietniu) i Nelsona Teicha (odszedł w połowie maja) otwarcie przyznawał, że nie wie, ile w kraju wykonuje się testów na obecność wirusa. Stan pandemii dziś jest nieznany, a wszelkie dane mogą być zaniżone.

Gilmar Mendes z brazylijskiego Sądu Najwyższego działania Bolsonaro określa „taktyką rządu totalitarnego”. Rodrigo Maia, przewodniczący niższej izby parlamentu, zaapelował o wiarygodne statystyki, a proceder skasowania danych z sieci nazwał „próbą zasłonięcia słońca sitkiem”. Oczywiście prezydent i jego akolici mają na te oskarżenia odpowiedź. Statystyki trzeba było zrewidować, bo mącili samorządowcy. Zdaniem Carlosa Wizarda, biznesmena ściągniętego do rządu do współpracy przy kryzysie, lokalni politycy zawyżają liczby zachorowań i zgonów, żeby otrzymać więcej środków z budżetu, a potem je zdefraudować.

Efekt? Przeciw polityce rządu protestuje już prawie cała Brazylia: obywatele, lokalne władze, lekarze, eksperci, politycy najwyższego szczebla, sędziowie i dyplomaci. Lojalne wobec prezydenta, i to w niebezpiecznym stopniu, pozostaje tylko wojsko. Z jego szeregów Bolsonaro wyciągnął generała dywizji Eduardo Pazuello, pełniącego obowiązki ministra zdrowia. Inni wojskowi bronią prezydenta przed oskarżeniami prokuratury generalnej, a sędziom Sądu Najwyższego radzą nie mieszać głowy państwa w publiczne porachunki, bo może to grozić „trudnymi do przewidzenia konsekwencjami politycznymi”.

Meksyk prawie jak Brazylia

Brazylia nie jest jedynym krajem na kontynencie, który w czasie pandemii porusza się w kompletnej ciemności. Sytuacja dawno wymknęła się spod kontroli prawie we wszystkich państwach regionu, a kolejnym epicentrum wirusa może zostać Meksyk. Według oficjalnych statystyk liczba zakażeń przekroczyła 120 tys., choć i w tym przypadku dane są zaniżone. Kraj nie ma ani odpowiedniej infrastruktury medycznej, ani zasobów, by szeroko testować populację – zwłaszcza z dala od wielkich miast i centrów turystycznych.

Z politycznego punktu widzenia sytuacja zaczyna przypominać tę z Brazylii. Gdy prezydent Andres Manuel Lopez Obrador nakazał jeszcze w maju zdjąć restrykcje w ponad 300 miasteczkach, gdzie oficjalnie nie stwierdzono żadnych przypadków wirusa, samorządowcy zbojkotowali tę decyzję. Stwierdzili, że wolą poczekać. Co ciekawe, wśród rebeliantów znaleźli się politycy z prezydenckiej Partii Odrodzenia Narodowego, znanej jako MORENA.

Gospodarka stoi i w Peru, i w Chile

Koronawirus to dla Ameryki Łacińskiej też ogromny problem gospodarczy. Aby poradzić sobie z pandemią i jej skutkami, rząd w Mexico City pożyczył od Banku Światowego miliard dolarów. O wsparcie instytucji międzynarodowych ubiega się i tak zadłużona po uszy Argentyna. Według niedawnych prognoz Banku Światowego gospodarka regionu i państw basenu Morza Karaibskiego skurczy się o rekordowe 7,2 proc. Najgorzej pod tym względem wypadnie Peru, gdzie liczba zakażeń ekspresowo zbliża się do 200 tys. Tam recesja może sięgnąć nawet –12 proc. PKB, głównie z powodu strat w eksporcie.

W niemal równym stopniu co relatywnie ubogie Peru z powodu Covid-19 cierpi dużo bogatsze Chile. Zakażonych jest ponad 135 tys. osób, i to mimo szybszej reakcji władz, wczesnego wprowadzenia lockdownu i początkowych sukcesów w wypłaszczaniu krzywej zachorowań. I tu zawiodły dane – ministerstwo zdrowia zrewidowało w weekend swoją metodologię liczenia, wprowadzając też nowe zasady wypełniania aktów zgonu. Do liczby ofiar trzeba było dopisać 653 osoby, bilans wzrósł do 2264 zmarłych.

Podkast „Polityki”: Wirus zostanie z nami na dłużej. Jak z nim żyć?

Wirus minie, kryzys zostanie

Wirus i jego skutki mogą być zabójcze – dosłownie i w przenośni – dla kontynentu latynoamerykańskiego. Do końca roku z powodu Covid-19 może umrzeć nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Recesja dotknie miliony. Upadają wielkie przedsiębiorstwa, m.in. LATAM i Avianca, dwie największe linie lotnicze w regionie.

Z powodu lockdownu jakiekolwiek źródło dochodu tracą też zatrudnieni w gospodarce nieformalnej. W dłuższej perspektywie zwłaszcza to ostatnie może się okazać niebezpieczne, bo bezrobotni zasilą zapewne szeregi zorganizowanych grup przestępczych. Nie wiadomo, kiedy pandemia skończy się w Ameryce Południowej. Pewne jest, że wywołany nią kryzys może potrwać dziesiątki lat dłużej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną